Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (461)



Dobiegła końca runda zasadnicza IV ligi i właśnie zmagania czwartoligowców interesowały nas w minionym tygodniu najmocniej. Kilka ekip do ostatniej chwili ostro i zaciekle walczyło o awans do grupy mistrzowskiej - obecność w niej daje nadzieję na awans. Za nami także pierwszy półfinał Pucharu Ligi, w którym Primavera pokonała Promil. Wszystkich i tak czapką nakrył Ayoub Kherouf, czyli popularny "Paco", który w sobotę w meczu z liderem tabeli, ZiP Kaliną, ustrzelił hat-tricka, a dwie z bramek zdobył przewrotkami. Miazga!

Multimel – Krupniki07 0:3 (0:2)
W pierwszym „jesiennym” meczu Krupniki podtrzymały dobrą formę z wiosny i pewnie pokonały Multimel, który sporadycznie ograniczał się do kontr. Ekipa Macieja Jabłońskiego nie miała jednak wystarczających atutów, by walczyć z liderem jak równy z równym. Tymczasem już w 4 min jeden z najniższych na boisku, Norbert Iwanek, zdobył gola głową! W 10 min napór Krupników przyniósł im drugie trafienie. Strzał Grzegorza Kosika odbił się od słupka, a następnie od niefortunnie interweniującego Grzegorza Kocota i piłka ugrzęzła w siatce. Multimel dzielnie walczył, ale tak jak już wspomnieliśmy – brakowało pierwiastka kreatywnego w ofensywie. Tymczasem w drugiej połowie Krupniki ustaliły wynik meczu, a zrobił to konkretnie Adam Psujek, który trafił do pustej bramki.

Gliniana – GOL-asy 4:1 (1:1)
W drugim ze środowych spotkań dość długo nie mogliśmy się doczekać gola i wyższych obrotów. Poza przykrym urazem Arkadiusza Procha, nie działo się nic. Z letargu wybudził nas Michał Dobosz, który pięknie przyłożył nogę do piłki i pokonał Macieja Ziółkowskiego. Gliniana zdołała odpowiedzieć w doliczonym czasie gry pierwszej połowy za sprawą Piotra Ziółkowskiego, który jak zwykle siał spustoszenie w szeregach obronnych drużyny przeciwnej. W 15 min Glinianej w odniesieniu zwycięstwa wydatnie pomógł Adam Miąc, a raczej fart, bo samobójcza bramka zawodnika GOL-asów była mocno przypadkowa. Z minuty na minutę gra „Golasów” wygląda coraz gorzej, a brak  nominalnego bramkarza aż kłuł w oczy. Kolejne dwa gole młodszego z braci Ziółkowskiego definitywnie przesądziły o tym, kto zgarnia komplet punktów, a kto wraca do domu z niczym.

FC Mamrotki – Stara Gwardia 2:2 (0:2)
Stara Gwardia była blisko odniesienia cennego zwycięstwa, które mogło dać awans do grupy mistrzowskiej IV ligi. Po kilku minutach „Gwardyści” całkowicie zaskoczyli Mamrotki i prowadzili 2:0 po dublecie Łukasza Sulowskiego. To nie był koniec, bo prowadzenie mogło być wyższe, ale Adrian Mańko podając do kolegi mającego przed sobą pustą bramkę, fatalnie skiksował. Szanse po błędzie Konrada Wierzbińskiego miał też Sławomir Łoński, ale uderzył zbyt słabo i golkiper zrehabilitował się za złe wprowadzenie piłki do gry. Z minuty na minutę Gwardia przykładała jednak coraz mniejszą uwagę do defensywy, narażając się na groźne akcje rywali. „Niedźwiedzie” odpowiedziały ogniem w drugiej odsłonie. Kontaktową bramkę z rzutu wolnego zdobył Zbigniew Próchno, a wyrównał Sławomir Łoński. Gwardia zupełnie straciła rezon i mogła nawet przegrać ten mecz, ale po jednej z akcji piłki z linii bramkowej ofiarnym wślizgiem wybił Grzegorz Bogatko. Remis i fajny mecz na początek soboty.

KS Marmota – Moore 2:6 (0:4)
Moore sprawę zwycięstwa z KS Marmotą załatwił w pierwszej połowie. Pomni meczu wiosennego, kiedy to „Świstaki” wygrały 3:1, zawodnicy Marcina Urbana od początku narzucili swoje warunki gry. Marmota po kilku minutach nie przegrywała tylko dzięki wyśmienitej interwencji Jakuba Barana. Worek z bramkami rozwiązał duet Mariusz GołocińskiMarcin Urban. Strzelał tylko ten drugi, ale trzykrotnie po praktycznie identycznych asystach tego pierwszego, który wykładał swojemu koledze piłki jak na srebrnej tacy w najlepszej restauracji. Defensywa Marmoty była bezradna wobec piłek zagrywanych przez „Siolego” między bramkarza a obrońców. Po hat-tricku Urbana, padł jeszcze czwarty gol. Nieco przypadkowo po rzucie rożnym piłka spadła pod nogi Andrzeja Jezierskiego, a ten z powietrza trafił do bramki. Druga połowa rozpoczęła się od ataków KS Marmoty, której nie można było odmówić chęci do gry. Starania przyniosły efekt w postaci bramki Tomasza Stróżaka. Na 5:1 odpowiedział jednak Paweł Prus. W końcówce oba zespoły jeszcze raz „dały sobie po razie” – ze strony Marmoty Krzysztof Wójcik, a dla Moore po raz czwarty „do pustaka” Urban. Zasłużone zwycięstwo Moore, które zagrało jak na kandydata do złota przystało. Marmota bez zawieszonego za kartki Bartłomieja Barwiaka nie miała siły ognia, a defensywa zespołu Adriana Mańko nie była monolitem jak w wiosennym spotkaniu tych drużyn.

ZiP Kalina – Widok 2:5 (1:1)
O tym ile znaczy nieobecność najlepszego snajpera przekonała się w sobotę nie tylko Marmota, ale także Kalina. Lider bez wykartkowanego Sebastiana Szymanka musiał radzić sobie z Widokiem. I do przerwy radził sobie dobrze – prowadził 1:0 po bramce Jakuba Świderskiego, a wynik śmiało mógł być wyższy. Widok długimi momentami grał znacznie poniżej swoich możliwości, czego przyczyn upatrywać można było także w absencjach – Łukasza Knosali czy Cezarego Grzegorczyka. Tymczasem rzutem na taśmę w pierwszej połowie jak diabeł z pudełka wystrzelił Ayoub Kherouf. I to jak! Po miękkiej wrzutce Rafała Kazimierskiego niespodziewanie zdecydował się on na efektowne nożyce – piłka niemal rozerwała siatkę! W tym momencie „Paco” się uruchomił, a druga połowa była już popisem jego i Widoku. Na 2:1 w zaskakujący, ale także efektowny sposób trafił Kazimierski. Gol na 3:1 to dzieło „Paca”, który do końca powalczył o piłkę, a następnie z powietrza skierował ja do siatki. Gol na 4:1 to kolejny popis Algierczyka i znów w ekwilibrystyczny sposób – tym razem klasyczną przewrotką! Wszyscy przecierali oczy ze zdumienia! Kalinie ten mecz zupełnie wymykał się z rąk, a w 30 min było już praktycznie po sprawie, gdy Świderski otrzymał drugą żółtą kartkę. Wprawdzie w 39 min Mateusz Pękalski zdobył jeszcze gola, ale tuż przed gwizdkiem kończącym „Paco” do hat-tricka dorzucił jeszcze asystę, a swoją bramkę zdobył Łukasz Susz.

Adampol Team – Promil 0:1 (0:0)
Niezwykły przebieg miało spotkanie Adampol Teamu z Promilem. Wprawdzie padł w nim tylko jeden gol, ale po okresie bardzo wyraźnej przewagi Adampolu w końcówce meczu, nikt nie mógł się spodziewać takiego finału. Tymczasem jeden z nielicznych w tym czasie wypadów Promilu zakończył się golem Michała Ungerta na wagę trzech punktów. Wcześniej Promil miał innego bohatera – Mateusza Dudka, który nie tylko popisywał się znakomitymi interwencjami, ale także „zaczarował” bramkę, bo kilka razy pomagało mu „aluminium”. Promil jeszcze w pierwszej odsłonie próbował się odgryzać, ale im bliżej było końcowego gwizdka, tym wyraźniej rosła przewaga zespołu ze Świdnika. Cóż jednak z tego, skoro liczy się to, co w sieci?

Promil – Restauracja Cleopatra 2:2 (1:1)
W swoim drugim sobotnim meczu Promil znów miał mnóstwo szczęścia. Tym razem rywalem ekipy Michała Olecha była Cleopatra, która już w 5 min objęła prowadzenie po ładnym trafieniu Norberta Piotrowskiego z naprawdę ostrego kąta. W 11 min do wyrównania doprowadził Jarosław Lenarciak, który z zimną krwią wykorzystał przytomne dogranie Olecha. Zacięte i twarde spotkanie trwało, a na następnego gola czekaliśmy aż do 20 min, kiedy to mocnym uderzeniem głową szans Mateuszowi Dudkowi nie dał Piotr Kowalik. Promil nie złożył broni i wykaraskał się z kolejnych problemów w tym dniu. Nie tak mocną, ale wystarczająco celną głową odpowiedział w 25 min Patryk Szyszkowski i Cleopatra znów zapłaciła wysoką cenę za brak nominalnego bramkarza.

Nieproszeni Goście – Bystra Wojciechów 3:0 walkower
Bystra Wojciechów nie zdołała zebrać składu na sobotni mecz przeciwko Nieproszonym Gościom i zmuszona była poddać się bez gry.

Plaga Szczurów – Elektro-Spark 1:0 (0:0)
Przed meczem Plagi Szczurów z Elektro-Sparkiem trudno było przewidywać sukces „Szczurów” – zespół przystępował do gry bez zmienników i z nominalnym bramkarzem, Łukaszem Sobczakiem, w roli zawodnika z pola. Tymczasem solidna, skomasowana defensywa, przyniosła spodziewane efekty, zupełnie wytrącając z rytmu Elektro-Spark. Już po raz kolejny zobaczyliśmy „Iskierki” grające niedokładnie, chaotycznie, całkowicie marnujące swój potencjał. Bicie głową w mur trwało przez 25 minut. Najbliższej szczęścia był Kamil Baczewski, który ładnie obrócił się „na ścianie”, ale trafił w słupek. Wtedy było już jednak 1:0 dla Plagi, bowiem efektowną bramkę w 15 min zdobył Damian Kowalczuk – jednoosobowy „desant” ekipy Jarosława Szewczuka na to spotkanie. I jak to w wypadku meczów Plagi w tym sezonie bywa – jeden gol wystarczył.

Primavera – Underground Poker League 3:0 (0:0)
Dość łatwe punkty zgarnęła Primavera, potwierdzając swoje mistrzowskie aspiracje. Tym razem ekipa Mateusza Małaja zostawiła w pokonanym polu graczy Underground Poker League, którzy bez swojego asa atutowego, Artura Nehringa byli jak kałasznikow bez magazynka – groźny, ale nie postrzelasz. Pierwsza połowa nie uraczyła nas golami i dopiero po zmianie stron obejrzeliśmy skuteczniejszą grę. Bramki Pawła Jabłońskiego, Przemysława Małaja i Dawida Skoczylasa zapewniły Primaverze zwycięstwo. Po drugiej stronie boiska Grzegorz Gieroba nie miał zbyt wiele pracy. Wygląda na to, że przed UPL-em długa walka o być albo nie być w I lidze.

Daewon Europe – Zawsze Spoko 1:2 (0:1)
Niełatwą przeprawę z Daewon Europe miała ekipa Zawsze Spoko. Drużyna Michała Styka starała się narzucić swoje warunki, jednak to rywale stworzyli w przekroju całego spotkania więcej dogodniejszych okazji. Niestety, za dobre wrażenie punktów w lidze nie przyznajemy, toteż zwyciężyła drużyna skuteczniejsza. Mowa o Zawsze Spoko, której zawodnicy – konkretnie Arkadiusz Zygmunt i Kamil Filipowski – zdołali pokonać strzegącego bramki Daewon, Jacka Dudę. Honor debiutantów uratował w ostatniej minucie Andrzej Ziółek. Przypadkowy obserwator nigdy nie zgadłby, że grali ze sobą lider i outsider trzeciego frontu.

Undefined Team – KP Wicher 0:8 (0:2)
Raptem pięciu graczy zebrało w niedzielne południe Undefined Team i jak nietrudno się domyślić – Wicher wykorzystał ten fakt, choć sam miał tylko (i aż) jednego człowieka więcej. Strzelecki show urządziło sobie tylko dwóch zawodników – Łukasz Tutka (hat-trick) i Adrian Wójcik (5 trafień). To było naprawdę ciężkostrawne „widowisko”, ale nie mogło być inaczej, skoro w jednym z zespołów 3/5 składu stanowili nominalni bramkarze…

Hüttenes-Albertus – Adampol Team 0:4 (0:2)
Przedziwnie układa się sezon drużynie Adampol Teamu. Upatrywany w roli jednego z faworytów do awansu zespół Krystiana Jocia pałęta się w drugiej części tabeli. Być może sygnałem do marszu w górę będzie niedzielna wygrana nad zespołem Hüttenes-Albertus Polska. Ekipa Tomasza Martyniaka targana problemami kadrowymi nie miała wielkich szans na ugranie choćby punktu. Dwa gole przed przerwą oraz dwa gole po przerwie były i tak najniższym wymiarem kary ze strony Adampola, głównie dzięki dobrej postawie Marcina Mendela. Łupem bramkowym podzielili się Joć i Michał Babiarz, solidarnie kompletując dublety.

GOL-asy – Posesja 1:0 (0:0)
Zaległe spotkanie 14. kolejki pomiędzy GOL-asami a Posesją toczyło się pod niewielkie dyktando Posesji, która nie potrafiła jednak zwieńczyć tego golem. Z czasem częściej do głosu zaczął dochodzić team w czerwonych koszulkach, a w 19 min, po wrzucie z autu (a jakże) gola na 1:0 zdobył Adam Miąc. Ten gol okazał się zwycięskim. W końcówce kilka razy Posesję od utraty drugiej bramki uchronił Tomasz Krysa, nowy nabytek zespołu, który podobnie jak Piotr Flis, powinien stanowić o sile znów przebudowywanej Posesji. Póki co brakuje jednak jakości ofensywnej.

Bulbazaury – Bio Berry 1:2 (0:0)
Piłkarska bryndza przy Rycerskiej w niedzielę trwała w najlepsze. Mecz Bulbazaurów z Bio Berry był przykładem tego jak w piłkę nożną grać nie należy. Po pierwszej połowie byliśmy już całkowicie pewni, że jeśli w tym spotkaniu padną jakieś gole to najprawdopodobniej przypadkowe. I tak w 19 i 21 min sporo szczęścia w polu karnym Bulbazaurów miał dwukrotnie Jakub Okrutnik – dwa razy piłka praktycznie „płakała” wpadając do bramki outsidera tabeli. Dwa słowa o Bulbazaurach – zespół mimo wszystko poprawił się w stosunku do mizernej wiosny i w tym meczu zasłużył co najmniej na punkt, ale to nie ma większego znaczenia, gdy w ofensywie jedynym piłkarzem, na którego jako tako można liczyć jest Paweł Basznianin. Sporo zmarnowanych okazji znalazło swoje odzwierciedlenie w wyniku. W końcówce trafił wprawdzie Bartosz Deptuś, ale ostatnia minuta nie przyniosła już zmiany rezultatu.

Politechnika Lubelska – piekarz-auto.pl 9:1 (2:0)
Rzadko trafia się tak marna sesja gier jak ta z niedzieli przy ul. Rycerskiej. Jej zwieńczeniem był mecz walczącej o awans Politechniki Lubelskiej z piątką graczy piekarz-auto.pl. Nie mogło być więc innego rozstrzygnięcia niż wysokie zwycięstwo „Polibudy”. Do przerwy ekipa Andrzeja Kurysa prowadziła „tylko” 2:0, ale w drugiej połowie „Canarinhos” stracili siły i wiarę w cokolwiek. Bramki zaczęły wpadać taśmowo, a większość z nich zdobył oczywiście Dawid Pikul (6), który jest praktycznie bezkonkurencyjny w walce o tytuł króla strzelców I ligi. Końcowe rozmiary zwycięstwa Politechniki to 9:1.

KP Starówka – MW Lublin 3:9 (1:4)
Starówka niemal cudem i dzięki uprzejmości MW Lublin zdołała z kilkuminutowym poślizgiem rozpocząć mecz. Jego wynik był jednak z góry przesądzony – bez bramkarza z prawdziwego zdarzenia i w 5-osobowym składzie Starówka mogła co najwyżej pomarzyć o punktach. MW Lublin bez specjalnego wysiłku nastrzelało 9 goli, ale samo nie ustrzegło się „poluzowania” w defensywie, dzięki czemu Starówka zdobyła swoje 3 bramki, a mogła i więcej. Widowisko przeciętne, praca sędziego kiepska – przynajmniej było ciepło i zobaczyliśmy 12 goli. Najwięcej zdobył Tomasz Dąbrowski – 3.

Hubex – Ekipa 666 2:1 (0:1)
Ekipa 666 mogła wykorzystać potknięcie Elektro-Sparku i zniwelować stratę do lidera tabeli. Nic takiego się jednak nie stało, bo niedziela nie była dobrym dniem dla trzecioligowej czołówki. „Piekielni” wprawdzie prowadzili 1:0 po bramce Pawła Mierzwy, ale Hubex w drugiej połowie odwrócił losy meczu. Czy można jednak mówić o niespodziance? Patrząc na wzmocniony i wreszcie w miarę pełny skład Hubexu – niekoniecznie. To ekipa o dużym potencjale, ale wiosną głównie borykająca się z kadrowymi problemami. Jesień może być inna. Wyrównującą bramkę zdobył Łukasz Szlachetka, a o zwycięstwie Hubexu zdecydował gol innego łysego – Kamila Kaweckiego. Ekipa 666 do końca próbowała zdobyć gola na 2:2, ale bez skutku.

Robimy Marketing – Husaria 2:2 (1:2)
Remis z Husarią trudno brać za sukces, ale gdy przez 25 minut trzeba sobie radzić w liczebnym osłabieniu – wynik nie wygląda już tak źle. Zespół Robimy Marketing po raz drugi tej jesieni przystępował do gry w pięcioosobowym zestawieniu. Herbowa wykorzystała to ułatwienie, ale już Husaria nie dała rady, mimo że dwukrotnie prowadziła po bramkach Tomasza Radeckiego i Mariusza Libickiego. Dwukrotnie odpowiadał jednak najlepszy w szeregach „Marketingowców” Arkadiusz Dąbrowski. Patrząc na niedokładną grę Husarii chciało się wezwać niebiosa tradycyjnym „boże, ty widzisz i nie grzmisz…”, ale problem w tym, że akurat grzmiało i siąpił deszcz.

FC Pszczółka – FC FABRYKA FORMY 1:7 (1:4)
Niedziela stała pod znakiem drużyn, które musiały radzić sobie w piątkę. Kolejnym takim zespołem była FC Pszczółka, a że jej rywalem była czołowa Fabryka Formy, to wynik był praktycznie rozstrzygnięty przed pierwszym gwizdkiem. Już do przerwy Fabryka aplikowała „Pszczółkom” cztery bramki, sama tracąc jedną. W drugiej połowie fenomenalnie w bramce spisywał się Tomasz Gawroński, ale na niewiele się to zdało – jego koledzy byli bezradni, wobec napędzającej się do ataków drużyny Andrzeja Czaplińskiego. Końcowy rezultat to 7:1. Jako jedyny dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Michał Zagrodniczek, ale poza tym „popisał się” też dwoma żółtymi kartkami i mecz kończył za linią boczną – przez kilkadziesiąt sekund siły były więc wyrównane, ale wynik już dawno rozstrzygnięty. Warto zauważyć, że po swojej bramce Tomasz Czapliński wykonał jednoosobową „kołyskę” dla swojej wnuczki – gratulujemy świeżo upieczonemu dziadkowi, tak gola, jak i nowo narodzonego oczka w głowie.

Kancelaria Filipek & Kamiński – Cormay 1:1 (1:0)
Kancelaria przez ponad 20 minut meczu prowadziła z drużyną Cormay, by w ostatniej akcji meczu stracić gola i tylko zremisować. Prowadzenie zapewnił Krzysztof Gołaszewski, który sprytnie wypracował sobie miejsce na strzał w polu karnym, a następnie huknął pod poprzeczkę bramki Pawła Szumlańskiego, który po kilku latach gry dla KP Wicher, zdecydował się na przenosiny. Kancelaria była w tym meczu minimalnie lepsza, ale Cormay to już inny zespół niż wiosną i nikt już nie powinien liczyć na łatwe punkty w konfrontacji z tą ekipą. Już po upływie 25 minut Szumlański wyprowadzał ostatnią akcję meczu. Napisalibyśmy, że akcję rozpaczy, ale toczyła się ona w spokojnym tempie, bo nikt nie kwapił się, by zaatakować bramkarza. Ten w końcu zdecydował się na uderzenie, piłkę „wypluł” Patryk Kłodnicki, a z okazji na dobitkę skrzętnie skorzystał Rafał Kazimierski.

Wściekłe Psy – RKS Perła 1:2 (0:2)
Kalendarzowe lato służy RKS Perle, która zdobyła w wakacyjnych rozgrywkach LAKP i OAKP po brązowym medalu, a drugą rundę zmagań w OLS rozpoczęła od dwóch zwycięstw. W poniedziałek o punkty w rywalizacji z Wściekłymi Psami nie było jednak łatwo. „Wściekli” źle weszli w mecz i zapłacili za to słoną cenę. W 3 min na przebój ruszył Mateusz Krzywanowski i niezatrzymywany przez nikogo zdecydował się na strzał – trafił w słupek, ale piłka szczęśliwa trafiła z powrotem pod jego nogi – druga próba była skuteczna. Dwie minuty później Michał Nurzyński odwrócił się z Marcinem Kierepką na plecach i pokonał Pawła Żydka, podwyższając na 2:0. Od tego momentu Perła skupiła się na obronie i próbach kontr, które ogniskowały się głównie wokół młodszego z braci Nurzyńskich. Wściekłe Psy skupił się zaś na biciu głową w mur. Dopiero w trzeciej doliczonej minucie, w ostatniej akcji meczu, piłkę w zamieszaniu podbramkowym wbił do siatki Adam Bratkowski – był to jednak zaledwie gol na otarcie łez.

PKS BIGOS – Weterani 0:6 (0:1)
O falstarcie może mówić PKS BIGOS – zespół Tomasza Moszczyckiego zaliczył drugiego poważnego „dzwona” po letniej przerwie. W poniedziałkowy wieczór oprawcami BIGOS-u okazali się Weterani. Do przerwy szóstka zawodników w zielonych strojach trzymała się dzielnie, tracąc tylko jednego gola – po prostym błędzie Marka Wolińskiego w wyprowadzeniu piłki, bezlitosny był Michał Gregorowicz. W drugiej połowie Weterani skarcili swoich rywali jeszcze pięciokrotnie, a Gregorowicz zakończył mecz z hat-trickiem. W tym składzie „Kapuścianych” zwyczajnie nie było stać na nic więcej.

FC FABRYKA FORMY – LSM Team 1:0 (1:0)
Zaległy mecz Fabryki Formy z LSM Team rozstrzygnęła zaledwie jedna bramka, która padła w 10 min. Zdobył ją przytomnym przecięciem piłki Łukasz Flak. Faworyt musiał sporo się namęczyć z jedną z drużyn z ligowego dna, a duża w tym zasługa nowych twarzy w ekipie LSM – szczególnie Grzegorza Kaczmarskiego, który rozgrywał swój prywatny koncert w linii obrony ekipy Dawida Szatkowskiego. Godne podkreślenia jest jednak to, że Fabryka po strzeleniu golu nie miała zamiaru bronić wyniku i cały czas dążyła do podwyższenia rezultatu. Próby spełzły na niczym, ale dzięki temu znacznie mniej pracy miał Andrzej Czapliński i zwycięstwo jego drużyny nie było specjalnie zagrożone. LSM zagrał jednak jedno z lepszych spotkań w tym sezonie.

Posesja – Centrum Handlowe Olimp 0:2 (0:0)
Posesja drugi raz w ciągu dwóch dni przerobiła podobny scenariusz – niezła gra, kilka dobrych sytuacji i kompletna nieskuteczność, a w efekcie tego porażka. W poniedziałkowy wieczór ekipa Artura Bogaja mierzyła się z Centrum Handlowym Olimp. Typowa trzecioligowa „kopaninka” nie przynosiła bramek aż do 22 min, kiedy to Piotr Flis sprokurował rzut karny dla Olimpu, a z okazji skorzystał Michał Urbaś. Posesję dobił dwie minuty później Przemysław Gdula, który płaskim strzałem sfinalizował szybką kontrę.

Billennium – Va Bank 0:2 (0:1)
Rundę zasadniczą w IV lidze zakończyliśmy wtorkowym meczem Billennium z Va Bank. Było to solidne czwartoligowe kopanie, w którym więcej ciekawych akcji zaprezentowali „Bankowcy” i to oni zasłużenie wygrali. Pierwszą bramkę w końcówce pierwszej połowy zdobył aktywny Leszek Huszaluk, z którym defensywa Billennium miała sporo problemów. W ofensywie „Informatyków” wyraźnie brakowało „wiatru” – podania na zastawiającego się Adriana Jędrzejewskiego były czytelnym sposobem rozgrywania akcji, a co za tym idzie – mało skutecznym. Wisienkę na torcie położył Karol Wróbel, który uderzył z rzutu wolnego – piłka jeszcze lekko rykoszetowała o mur, a zasłonięty Krzysztof Skrzypek był bezradny. Billennium będzie miało wkrótce okazję do rewanżu, bo obie drużyny zagrają w grupie mistrzowskiej.

Mat-Geo – 716 1:5 (1:1)
Tylko przez 12,5 minuty Mat-Geo było równorzędnym rywalem dla 716. Ba, pokusić się można nawet o stwierdzenie, że w pierwszej połowie bardziej podobała nam się właśnie drużyna Mateusza Szuraja, której akcje zazębiały się naprawdę nieźle. Notowaliśmy jednak remis 1:1 – na bramkę Janusza Wosia odpowiedział trafieniem z rzutu karnego Mateusz Rewerski. Karny podyktowany za ewidentne zagranie ręką Leszka Kwiatkowskiego. Druga połowa to już popis graczy 716, którzy napędzani głównie akcjami Radosława Daszczyka, raz po raz forsowali defensywę rywali. Mat-Geo odgryzało się już dość sporadycznie. Janusz Woś ustrzelił hat-trick, a po golu dorzucili wspomniany Daszczyk oraz Włodzimierz Wrzosek.  

Puchar Ligi: Promil – Primavera 0:2 (0:1)
Kolejkę nr 15 zakończyło pierwsze półfinałowe spotkanie Pucharu Ligi, w którym Promil zmierzył się z Primaverą. Stawka meczu spora i przełożyło się to od razu na przebieg gry – nikt nie odstawiał nogi, a tempo i intensywność stały na wysokim poziomie. Pierwsi cios zadali gracze Primavery. Krystian Iwaniuk z zimną krwią wykorzystał podanie z głębi pola jednego z kolegów, który świetnie wyprowadził akcję i na pewno zapisał sobie sporo zasług przy golu otwierającym wynik. „Skaleczony” Promil ruszył odważnie do przodu, ale Grzegorz Gieroba nie dawał się zaskoczyć, a jego obrońcy także wykonywali kawał solidnej roboty. Druga połowa to już coraz większa przewaga ekipy Michała Olecha. Primavera momentami dawała się zepchnąć do bardzo głębokiej defensywy i zamknąć w hokejowym zamku. Promil nie miał jednak koncepcji na rozłupanie muru. W końcu w 25 min z okazji do kontry skorzystał Konrad Mordziński, który świetnie dryblując wypracował sobie pozycję strzelecką, a następnie trafił na 2:0. Po drugiej straconej bramce Promil miał swoją najlepszą okazję na ripostę, ale wyśmienitą, podwójną interwencją błysnął popularny „Pyza” i już niedługo wraz z kolegami mógł świętować awans do finału Pucharu Ligi.

Szóstki tygodnia:
(bez Ekstraligi, gdzie odbyły się tylko dwa mecze)








 

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.