Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (493)



Za nami 10. kolejka OLS - liga powoli zmierza do letniej przerwy. Przed nami jeszcze dwie lub trzy kolejki - wszystko zależy od kwestii organizacyjnych i wyjaśni się niedługo. My zaś w kwestii wyjaśnienia - popsuły nam się style w edytorz tekstu i pokasowały pogrubienia Waszych nazwisk w relacjach. Przepraszamy, za tydzień będzie normalnie!

IV liga: Hanys Team – meble-ars.pl Zjednoczeni 2:3 (1:1)
Deszczowa aura przywitała czwartoligowców z Hanys Teamu i Zjednoczonych w czwartkowy wczesny wieczór. Na boisku na Felinie zmierzyły się drużyny należące do szerokiej czołówki IV ligi. Już w 3 min Sebastian Zlot wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem. Radość Zjednoczonych nie trwała długo, bo minutę później Mateusz Wójcik wyrównał. Zawodnicy Zjednoczonych dość szybko wystrzelali się z amunicji i marnowali swoje okazje. W dodatku dobrze spisywał się golkiper „Hanysów”, Sylwester Filipek. W 17 min po trafieniu Sebastiana Janickiego zrobiło się 2:1 dla Hanys Teamu. Zjednoczeni zagrali jednak do końca na pełnych obrotach. W 19 min sprytnym strzałem do remisu doprowadził Krzysztof Gawron. Kolejny błąd w kryciu Hanys Teamu we własnym polu bramkowym skutkował zaś kolejną utratą gola – w 20 min zwycięską bramkę zdobył Mariusz Kaźmierski. Mecz był wyrównany, ale Zjednoczeni popełniali mniej błędów i mieli więcej okazji na strzelenie goli – wygrali zatem zasłużenie.

Puchar Ligi: Bio Berry – Dziesiąta 0:1 (0:0)
Przygoda Bio Berry z Pucharem Ligi kończy się na III rundzie. W otwierającym tę fazę rozgrywek meczu „Jagódki” przegrały z Dziesiątą 0:1. Jedyną bramkę zdobył w drugiej połowie aktywny Konrad Kiejda, celnie trafiając z rzutu wolnego. Dziesiąta miała spore problemy z udokumentowaniem swojej optycznej przewagi. Nieźle w bramce Bio Berry spisywał się Łukasz Grela. Po drugiej stronie Michał Komor był praktycznie bezrobotny, co świadczy o tym, kto rozdawał karty na murawie. Dziesiąta w dość eksperymentalnym składzie, bez rezerwowych, uzyskała awans do ćwierćfinału.

Ekstraliga: Bempresa – Ipso Iure 3:3 (2:2)
W strugach deszczu o ligowe punkty walczyły drużyny Bempresy i Ipso Iure. Spotkanie stało na niezłym poziomie i choć nie brakowało fauli, ani przez moment nie była przekraczana granica wzajemnego szacunku zawodników wobec siebie i sędziego. Jako pierwsi gola zdobyli zawodnicy Bempresy. Strzał z dystansu Mirosława Ciocha rykoszetował o nogi Marcina Wrońskiego i złapany na wykroku Kamil Ciągło skapitulował. Ten wynik nie utrzymał się długo. Nieco ponad minutę później z rzutu wolnego piłkę obok muru i Wojciecha Paszczuka posłał Radosław Szynkaruk. Gra była wyrównana i trudno było przewidzieć w którym kierunku przechyli się szala zwycięstwa. W 14 min piłkę głową w bramce Paszczuka umieścił Krystian Okoniewski. Tuż przed przerwą prostą stratę zaliczył Wroński. Bempresa wykorzystała ta, a Cioch miał już na koncie dublet. Druga połowa rozpoczęła się od pięknej bramki Okoniewskiego, który dostrzegł wysuniętego z bramki Paszczuka i „poczęstował” go kapitalnym lobem. Piłka odbiła się od poprzeczki, następnie od podłoża, a następnie zameldowała się pod poprzeczką, ale już w bramce. Jako że wyleciała przez dziurę w siatce z bramki, przez moment zapanowała konsternacja, ale arbiter nie miał wątpliwości, że był gol. Na tę bramkę zespół Mariusza Kędry odpowiedział w 26 min golem Sebastiana Barana. Od tego momentu Bempresa wyraźnie złapała wiatr w żagle. Przeważała, tworzyła kolejne sytuacje, była bliżej zwycięstwa, ale „Prawnicy” utrzymali remis.

Ekstraliga: ZiP Kalina – Politechnika Lubelska 3:1 (0:1)
W czwartkowy wieczór Kalina zmierzyła się z Politechniką Lubelską w zaległym meczu Ekstraligi. Do przerwy na prowadzeniu była ekipa Andrzeja Kurysa, choć było to prowadzenie mocno szczęśliwie i głównie dzięki dobrej postawie Władysława Śniżko, bramkarza "Polibudy". W drugiej połowie Kalina potrafiła udokumentować swoją optyczną przewagę - szybko wyrównała i poszła za ciosem. Wyrównał Krzysztof Kosowski. Następnie gola zdobył Jacek Piekarczyk, a na 3:1 poprawił Sebastian Szymanek. "Łysy" miał w tym meczu sporo okazji, ale nie miał najlepszego dnia, jeśli chodzi o skuteczność. Zmarnował nawet rzut karny, strzelając wysoko ponad bramką. Karny był efektem faulu wspomnianego Śniżko, który w drugiej połowie nie miał już "dnia konia".

I liga: piekarz-auto.pl – Neo 3:2 (1:1)
Rzut oka w tabelę I ligi nie pozostawiał wątpliwości kto jest faworytem meczu piekarz-auto.pl – Neo, ale w tym dniu takie dywagacje wzięły w łeb. W Neo zabrakło kilku ważnych postaci, z kontuzjowanym Mateuszem Sędzielewskim na czele. Zastępujący go Nikodem Gazi skapitulował już po około 30 sekundach, gdy na wolne pole wyszedł szybki Damian Dęga i strzelił spokojnie, obok golkipera. Lider I ligi nie potrzebował wiele czasu na ripostę. W 4 min nieupilnowany Franciszek Bojarski sprytnie, sytuacyjnie dostawił nogę do piłki w polu bramkowym i pokonał Artura Bogaja. Spotkanie stało na niezłym poziomie, ale kolejne gole obejrzeliśmy już w drugiej połowie. Płaski strzał Kamila Michalaka był na tyle precyzyjny, że pewnie nie poradziłby sobie z nim także Sędzielewski – w 16 min piekarz-auto.pl znów był na prowadzeniu. Neo pracowało nad odpowiedzią siedem minut. Gdy nie szło drużynowo, sprawy w swoje ręce wziął Marek Błaszczak, który urządził sobie slalom gigant między obrońcami „Canarinhos”, a następnie posłał piłkę obok bezradnego Bogaja. Zanosiło się na podział punktów, ale w ostatniej minucie meczu Michalak strzałem z woleja z pola karnego przechylił szalę zwycięstwa na korzyść zespołu piekarz-auto.pl. On wraz z Dęgą raz po raz nękali defensywę Neo i koniec końców przyniosło to wymierny skutek.

II liga: Mat-Geo – Undefined Team 3:0 (2:0)
Drugi kolejny mecz w stosunku 3:0 wygrała drużyna Mat-Geo. Zwycięstwo tym cenniejsze, że odniesione nad wyżej notowanym w tabeli zespołem Undefined Team. Dzięki dobrze zorganizowanej grze Mat-Geo wytrąciło praktycznie wszystkie atuty z rąk rywali, samemu zadając ciosy. Dwa pierwsze w pierwszej połowie zadał Mateusz Szuraj. Dwukrotnie jedynie lekko dotykał piłkę, puszczając ją obok Axela Łomicza. Za pierwszym razem było to po wrzucie z autu i w tej sytuacji Łomicz na pewno mógł się lepiej zachować. W 25 min wynik spotkania ustalił Mateusz Rewerski, który wcześniej asystował także przy bramce na 2:0.

Puchar Ligi: Widok – KS Marmota 0:3 (0:2)
Do niemałej niespodzianki doszło w Pucharze Ligi, gdzie KS Marmota poradziła sobie z Widokiem. Jeszcze rok temu taki wynik nikogo by nie dziwił, ale obecnie to czwartoligowiec, który poziomem gry mocno dopasował się do tej klasy rozgrywkowej. W sobotę wygrana „Świstaków” była jednak przede wszystkim wynikiem tego, że Widok przez cały mecz musiał sobie radzić w pięcioosobowym składzie. Zielono-niebiescy wykorzystali przewagę liczebną. Jako pierwszy gola zdobył Mateusz Wilk, po asyście Ireneusza Kowalskiego. Przy bramce na 2:0 role strzelca i asystenta się odwróciły. Marmota szanowała wynik i nie forsowała tempa, a w drugiej połowie wśród licznych szans na podwyższenie rezultatu, wykorzystała jedną. Kowalski dograł do Michała Łukasika, ten ograł Andrzeja Chagowskiego i dosłownie „wjechał” do pustej bramki.

Ekstraliga: ZiP Kalina – RKS Perła 6:2 (4:1)
Na zwycięski szlak wróciła ZiP Kalina. W sobotę mistrzowie ligi okazali się lepsi od RKS Perły, pokonując drużynę nieobecnego Marcina Czopka 6:2. Od początku dominacja Kaliny na placu gry nie podległa żadnej dyskusji. Zespół Apolinarego Żeleźniaka grał z rozmachem, a akcję napędzał przede wszystkim Sebastian Szymanek. „Łysy” był klasą sam dla siebie. Po kilku sekwencjach dryblingów mieliśmy ochotę zafundować zawodnikom Perły Aviomarin. Dodajmy, że to „Piwosze” strzelili pierwszego gola w tym meczu. W zamieszaniu skutecznie nogę do piłki przystawił Przemysław Kłoda. Wyrównanie nastąpiło niedługo potem. Błąd Przemysława Powagi, który źle obliczył lot piłki, wykorzystał czyhający za jego plecami na taką sytuację Mateusz Misztal – jego główka do pustej bramki była już formalnością. Potem swoje „turbo” włączył Szymanek i po jego klasycznym hat-tricku do przerwy zrobiło się 4:1. W 23 min Jacek Piekarczyk trafił na 5:1. Kalina nieco spuściła z tonu, pozwalając Perle dochodzić do sytuacji pod bramką strzeżoną przez Marka Gliwkę. W 24 min Michał Nurzyński wykorzystał jedną z szans i nieco zniwelował stratę. Nie było tu jednak większych emocji, bo w 31 min ostatniego gola tego spotkania zdobył ponownie Piekarczyk.

IV liga: FC Mamrotki – PKS BIGOS 5:1 (2:0)
Dobra passa BIGOS-u na Orliku przy ul. Śliwińskiego dobiegła końca. W sobotę wyżej notowany zespół Mamrotek bezlitośnie wypunktował „Kapuścianych”, choć do otwarcia wyniku faworytowi szło jak po grudzie. Gol Zbigniewa Próchno zmienił tę sytuację. Później poszło już bardzo łatwo – momentami absurdalnie łatwo, bo niektóre bramki dla Mamrotek były po prostu kuriozalne – np. obie Jakuba Sowińskiego – na 2:0 i 3:0. W 18 min czwarte trafienie dla „Niedźwiedzi” zanotował Marcin Pyc. BIGOS odpowiedział golem Jakuba Krzysztonia, ale w ostatniej akcji meczu wynik ustalił Sławomir Łoński, który oddał strzał w światło bramki, z którym, wydawało się, że Karol Furtak sobie poradzi. Bramkarz zbił jednak piłkę na tyle nieszczęśliwie, że ta odbiła się od słupka i wylądowała w bramce.

IV liga: Limuzyna z Lublina – TRANS-AUDYT.pl 2:1 (1:1)
W bólach rodziła się wygrana Limuzyny z Lublina nad ekipą TRANS-AUDYT.pl. W 3 min Dominik Skórko zagrał ręką w polu karnym i sędzia Piotr Baran przyznał rzut karny drużynie w niebieskich strojach, a okazję wykorzystał Bogdan Lembrych. Limuzyna odpowiedziała bardzo szybko, bo już w 4 min wyrównał Robert Kisiel. Wydawało się, że w takim tempie kolejne bramki posypią się jedna za drugą, ale nic takiego nie miało miejsca. Limuzyna przeważała, ale nie potrafiła tego przekuć w konkrety. Bicie głową w mur, sporo niedokładności – tak się meczów nie wygrywa. W końcu się jednak udało. Znów w głównej roli wystąpił Kisiel i po jego bramce na 2:1 to TRANS-AUDYT wylądował na „musiku”. Limuzyna mogła sama skomplikować sobie w życie, bowiem zebrała aż cztery żółte kartki za źle przeprowadzane zmiany, a dwie z nich obejrzał Paweł Tobiasz. Rywale nie umieli jednak wykorzystać przewagi liczebnej.

I liga: Zawsze Spoko – Wściekłe Psy 2:2 (1:0)
Ciekawie układało się spotkanie Zawsze Spoko ze Wściekłymi Psami. Wprawdzie to dopiero 10. kolejka, ale już teraz można przypuszczać, że jeden z kluczowych meczów w kontekście gry o utrzymanie. W gorszej sytuacji przed meczem były Wściekłe Psy i nic dziwnego, że to ta drużyna miała przewagę optyczną i bardziej dążyła do zwycięstwa. Dążenie to jedno, a w 10 min rzeczywistość zbrukała oczekiwania drużyny Adama Bratkowskiego. Wrzut z autu, błąd Pawła Żydka i celny strzał Kamila Wawrzyńczuka. Do przerwy 1:0 dla Zawsze Spoko. W 15 min „Wściekłym” udało się wyrównać. Strzał jednego z kolegów skutecznie dobił Mateusz Sadowski. Gdy kolejne gole dla tej drużyny wydawały się kwestią czasu, w 18 min znów dał o sobie znać Wawrzyńczuk – tym razem ze sporym wsparciem ze strony rykoszetu. I tym razem wyrównał jednak Sadowski, który z najbliższej możliwej odległości wbił piłkę, która i tak wpadłaby do bramki po strzale Łukasza Makarewicza. Sadowski nie został jednak bohaterem tego meczu. W 22 min po faulu na Bratkowskim sędzia Adrian Mańko podyktował rzut karny. Sadowski ustawił piłkę na białej kropce, ale posłał ją w spojenie słupka z poprzeczką. Ostatnie minuty nacisku na bramkę na Krzysztofa Stachyry także nie przyniosły skutku i doszło do podziału punktów.

IV liga: Szukamy Sponsora – ABM Polska 1:0 (1:0)
Tylko jeden gol padł w meczu Szukamy Sponsora – ABM Polska, ale nie można powiedzieć, by był to nudny mecz. Bramka ta padła jeszcze w pierwszej połowie, po strzale Mateusza Wawszczaka. Znacznie ciekawiej zrobiło się po przerwie, niestety w dużej mierze z powodu negatywnych emocji. Jedni i drudzy nie szczędzili sobie złośliwości, fauli, docinek itp. Sędzia Adrian Mańko próbował zapanować nad gorącymi głowami zawodników, ale nie było to sprawą prostą. W dodatku w 20 min za zagranie ręką poza polem karnym czerwoną kartkę obejrzał Krzysztof Laskowski z Szukamy Sponsora. ABM mimo tego, że zepchnął rywali do defensywy, kompletnie nie potrafił wykorzystać przewagi liczebnej. W takich okolicznościach trzeba powiedzieć, że drużyna Daniela Wawrzeniuka po prostu nie zasłużyła na punkty.

III liga: SKP Sport – KP Starówka 4:3 (3:2)
Dziwnie układało się spotkanie SKP Sport ze Starówką. Drużyna ze Starego Miasta mimo gry w pięcioosobowym składzie nie była daleka od zdobycia punktu. Początek zapowiadał jednak raczej klęskę. W 3 min wynik otworzył Jan Cegiełka. Wyrównał wprawdzie Grzegorz Mocny, ale po chwili dwa łudząco podobne ciosy w ciągu niecałych dwóch minut wyprowadził Damian Lipiński. Dwukrotnie bardzo źle w bramce Starówki spisywał się Marcin Błaziak, o co koledzy mieli do niego sporo pretensji. W 11 min po przechwycie i podaniu Przemysława Malca, gola kontaktowego ponownie zdobył jednak Mocny. Druga połowa zaczęła się od zmarnowanej przez Starówkę, a konkretnie Marcina Górnego, szansy na wyrównanie. Rzut karny po zagraniu ręką jednego z rywali powędrował na słupek. W 15 min sytuację sam na sam z Błaziakiem wykorzystał Wojciech Liwiak. I tym razem Mocny pokusił się o odpowiedź i bramkę kontaktową. Mało tego, potem miał nawet szansę na wyrównanie, ale szczęście było przy przyjezdnych ze Świdnika.

II liga: Herbowa – KP Wicher 0:3 (0:1)
W kratkę gra Herbowa. Po niezłym meczu z Plagą Szczurów przyszedł kiepski z KP Wicher, zakończony zasłużoną porażką 0:3. Trudno żeby było inaczej, kiedy samemu prezentuje się bramki rywalom, jak w 9 min kiedy nieudana główka Tomasza Szewczuka przelobowała Grzegorza Brydę. Wicher sporadycznie niepokoił Brydę, ale był skuteczny, zdobywając jeszcze dwa gole – strzelali je Adrian Wójcik i Mateusz Pogoda. A Herbowa? Biła głową w mur. Oddawała sporo marnej jakości strzałów i wyraźnie nie miała koncepcji.

IV liga: Stara Gwardia – KS Marmota 2:6 (0:3)
Stara Gwardia to drużyna oparta w dużej mierze o byłych zawodników KS Marmoty sprzed wielu lat. Dlatego też niedzielne starcie obu tych zespołów miało szczególny wymiar, zwłaszcza że do tej pory jedni i drudzy nie mieli okazji zmierzyć się w lidze, a jedynie w Turnieju Dzielnic (Marmota wygrała 1:0 – przyp. red.). Od początku sytuacji podbramkowych nie brakowało. Różnica była taka, że zielono-niebiescy nie wykorzystywali, a Gwardia nie – szczególnie dużo na sumieniu miał tu Grzegorz Kuśmirek. Prowadzenie Marmocie dał Ireneusz Kowalski. Poprawił Michał Łukasik. Przy obu golach asystował Michał Niedzielski, który potem podwyższał na 3:0 i już po zmianie stron na 4:0. Piątą bramkę dla Marmoty zdobył Kowalski. Wtedy dla Gwardii odgryzł Jan Stankiewicz, który ośmieszył defensywę lidera, zdobywając bramkę i zakładając dwie „siaty”. W odpowiedzi Kowalski pokusił się o hat-trick, a strzelanie zakończył były zawodnik Marmoty – Łukasz Sulowski, który reprezentował nawet jej barwy w ubiegłorocznej LAKP Beach Soccer League.

II liga: Kancelaria F. & K. – Plaga Szczurów 1:3 (0:1)
Ciężko na trzy punkty zapracować musiała w niedzielę ekipa „Szczurów”, która mierzyła się z Kancelarią. Początek meczu był bardzo wyrównany. Na gola poczekaliśmy do 11. minuty. Defensywa „Adwokatów” kompletnie spuściła z oczu Przemysława Saniaka, który długo sam pozostawał na desancie, oczekując na podanie. W końcu się go doczekał i oddał dość kiepski strzał, ale miał na tyle dużo szczęścia, że Patryk Drozd usiadł na tyłku i wpuścił bramkę. Teraz Plaga mogła skupić się na tym, co lubi najbardziej – bronieniu dostępu do swojej bramki. Gdy nadarzyła się okazja na drugiego gola, takowy się pojawił. Strzał zza pola karnego Jarosława Szewczuka, drobny rykoszet i piłka w bramce. Tymczasem w 23 min arbiter dopatrzył się faulu Grzegorza Zielińskiego na Gabrielu Wlaziu. Sytuacja mocno kontrowersyjna, ale podyktowany został rzut karny. Okazję wykorzystał Stanisław Staniszewski. Już minutę później to Plaga egzekwowała rzut karny. Drozd potrącił wychodzącego na czystą pozycję Saniaka, który trącił piłkę w kierunku bramki. Arbiter poczekał na rozstrzygnięcie akcji, ale gol nie padł, więc natychmiast podyktowany został rzut karny, a Drozd wykluczony z gry. Notabene to błąd sędziego, bo według nowych przepisów w tej sytuacji bramkarz walcząc o piłkę zasłużył jedynie na żółtą kartkę. Damian Lech trafił z „wapna” i ustalił wynik meczu na 3:1 dla Plagi Szczurów.

III liga: FC Fabryka Formy – GOL-asy 1:1 (0:1)
Dwa punkty pogubiła Fabryka Formy. Wprawdzie zespół Andrzeja Czaplińskiego nie miał w tym dniu zbyt szerokiej kadry, ale obecność takich graczy jak Paweł Myśliwiecki, Radosław Mazur czy Krzysztof Żukowski w bramce to gwarancja ekstraligowej wręcz jakości, stąd tylko remis z GOL-asami należy uznać za wpadkę. Do przerwy było jeszcze gorzej. Rozkojarzona defensywa Fabryki dopuszczała rywali do licznych okazji, aż w końcu Paweł Wrzaszcz wcisnął piłkę do siatki. Druga połowa to już nieustanne ataki wicelidera tabeli. Napór dość szybko przyniósł wyrównanie autorstwa Myśliwieckiego. Co jednak najdziwniejsze – w 14 min padł ostatni gol tego spotkania. Fabryka atakowała, narażała się na duże ryzyko, bo często rozgrywającym był bramkarz, Żukowski, ale ani jedni ani drudzy gola już nie zdobyli. Piotr Rój i spółka grali ostro, często przekraczali przepisy, ale też ciężko zapracowali na cenny ligowy punkt.

IV liga: Szemrani – Patataje 2:3 (0:1)
Tego nie spodziewał się nikt. Patataje, totalny outsider IV ligi, wygrał pierwszy mecz, zdobył pierwsze punkty i podwoił liczbę goli! Ojcem zwycięstwa drużyny był Tomasz Pluta, aktywny ofensywny zawodnik, autor pierwszego gola, którego oglądający mecz ochrzcili mianem „polskiego Griezmanna”. Na słowa wyróżnienia zasługują jednak wszyscy – dobrze w bramce spisywał się Łukasz Rusiński, pięknym golem na 3:2 popisał się Damian Danilewicz, inni nie odpuszczali ani na moment. Przy stanie 2:0 dla Patatajów (na 2:0 trafił Piotr Pawlukowicz), obudziła się ekipa Szemranych. Marcin Dalentka raz po raz uruchamiał swoją „karuzelę”. Kontaktowego gola zdobył jednak z rzutu karnego, po faulu na swoim bracie, Marku. Wyrównującą bramkę strzelił zaś po solowej akcji, jednej z wielu. Kto nie wygrywa 3:0, ten przegrywa 2:3? To nie siatkówka! W końcówce meczu piłka trafiła do wspomnianego Danilewicza, a ten zamknął oczy i nie kalkulując, uderzył z całej siły – piłka zatrzepotała w siatce, a połączone kibicowskie siły Plagi Szczurów i KS Marmoty wpadły w euforię – sympatia kibiców była tu ewidentnie po stronie Patatajów. Po meczu gromkie „PA-TA-TA-JE” było tego najlepszym wyrazem. Szał, jakiego Orlik przy Śliwińskiego nie widział już dawno, a może nigdy?

I liga: Malagenia – Restauracja Szwejk 2:2 (1:1)
Podziałem punktów zakończył się mecz Malagenii i Restauracji Szwejk. W 2 min spotkania po składnej akcji Szwejk objął prowadzenie, a gola zdobył Jakub Gałka. Na odpowiedź Malagenii czekaliśmy do 7 min, kiedy to obsłużony idealnym podaniem Daniel Wójcikowski nie miał prawa spudłować. Zacięta i wyrównana walka o ligowe punkty znów przechyliła się bliżej rozstrzygnięcia korzystnego dla Szwejka w 20 min. Strzelcem bramki był Maciej Izdebski. Wcześniej, zdaniem Wójcikowskiego, Malagenii należał się rzut rożny, czego nie dostrzegł arbiter. Prawdziwego „klopsa” sędzia miał jednak dopiero przed sobą. W końcówce meczu po rzucie rożnym piłka spadła pod nogi Patryka Bernata, a ten uderzył praktycznie w samo okienko, nie dając bramkarzowi żadnych szans. Bramka ładna, ale zdaje się, że chwilę wcześniej Damian Farotimi sfaulował łokciem w walce o piłkę rywala – Adama Jurka, co kompletnie uszło uwadze Adriana Mańko. Po meczu popularny „Faro” nawet nie krył specjalnie, że przewinił.

II liga: CH Olimp – Elektro-Spark 4:4 (1:3)
Gdy po trzech minutach Elektro-Spark prowadził z Olimpem 2:0, a Łukasz Misztal notował dublet, można było sądzić, że „Iskierki” rozniosą rywala, który w defensywie przypominał ser typu szwajcarskiego. Wprawdzie kontaktową bramką odpowiedział Bartłomiej Perestaj, ale trzy minuty później po strzale Jakuba Sawickiego, który zmierzał poza światło bramki, piłka rykoszetowała jeszcze o Artura Drobika i spłatała Olimpowi niemiłego figla w postaci wyniku 1:3. W 15 min ponownie Olimp do życia przywrócił Perestaj, ale znów radość nie trwała długo, bo po bramce Tomasza Stachurskiego z najbliżej odległości, po raz kolejny team Marcina Iwana musiał odrabiać dwa gole. I udało się! W 18 min Perestaj skompletował hat-trick, wyraźnie pokazując, że jego zespół nie złoży broni. W 23 min wyrównał z kolei Marcin Goc. Działo się od samego początku do końca. Kawał meczycha, brawo panowie!

II liga: Ekipa 666 – Hüttenes-Albertus Polska 8:0 (3:0)
To miał być szlagier kolejki w II lidze i tak by pewnie było, gdyby na meczu pojawił się anonsowany w protokole meczowym Paweł Kośka. Bez niego Hüttenes musiał radzić sobie w pięcioosobowym składzie, a Ekipa 666 tylko na to czekała. Po drugiej stronie nie było wprawdzie Pawła Mierzwy i Pawła Michalskiego, ale wystarczył Michał Budzyński z obstawą. „Budyń” strzelił cztery z ośmiu goli zdobytych przez „Piekielnych”. Drużyna Daniela Misztala trzymała się dzielnie do 9. minuty, kiedy to po strzale Krzysztofa Demaniuka zrobiło się 0:1. Potem poszło już ciurkiem…

Ekstraliga: Primavera – PHU Pad-Bud 1:7 (0:5)
Pad-Bud wyraźnie się rozkręca, a w niedzielę na dowód tego rozbił Primaverę 7:1. Przyczyny takiego dużego wyniku? Przede wszystkim problemy kadrowe Primavery, która grała bez rezerwowych. Nie można jednak nie wspomnieć o wybitnym pechu beniaminka, który w tym meczu łącznie aż pięciokrotnie opukiwał konstrukcję bramki rywala! Gdy do tego doliczymy kilka fenomenalnych parad Piotra Skrypczuka to możemy dojść do daleko posuniętych wniosków. A pamiętać warto także, że w końcówce spotkania Adrian Mańko nie podyktował rzutu karnego za faul Skrypczuka na Krystianie Iwaniuku – z pomeczowych komentarzy graczy Pad-Budu wywnioskować można, że był to błąd arbitra. Nie deprecjonujmy jednak wygranej drużyny Piotra Bielaka – znakomite interwencje Skrypczuka, jak zwykle ogromna klasa Pawła Bugały, solidność defensywna Łukasza Stefańskiego, efektowny gol Rafała Wiśniewskiego – to wszystko się wydarzyło. Primaverze momentami się już po prostu nie chciało i trudno się dziwić, kiedy rywalom wychodzi wszystko, a samemu obija się ciągle słupki i poprzeczki.

Ekstraliga: Widok – Moore 0:6 (0:1)
Trwa zapaść Widoku. Wicemistrz ligi był w niedzielę jedynie tłem dla Moore. Drużyna Marcina Urban podeszła do meczu bardzo mądrze, rozgrywając praktycznie koncert gry obronnej. Mateusz Dudek to dobry fachowiec, ale w tym meczu w bramce Moore można było równie dobrze umieścić pachołek z Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego – efekt mógłby być zbliżony. Konrad Zieliński i spółka stworzyli zasieki obronne nie do przejścia, a „dzień konia” miał Marcin Urban. Do przerwy po jego goli było tylko 1:0, ale prawdziwa demolka nastąpiła w drugiej części drugiej połowy. Zieliński podwyższył na 2:0, a potem cztery kolejne bramki w dwuminutowych odstępach dołożył „Urbi”. Widok bił głową w mur i nabił sobie sporego guza. Tabela jest bezlitosna. Wicemistrz wylądował na samym dnie – szansa na powtórzenie sezonu 2017 jest praktycznie zerowa, a coraz bardziej w oczy zagląda widmo gry o utrzymanie.

Ekstraliga: RKS Perła – Dziesiąta 1:4 (1:3)
W niedzielny wieczór Perła mierzyła się z Dziesiątą i już w pierwszej akcji meczu straciła gola, którego zdobył Kamil Ostrowski. Początek w ogóle należał do zespołu nieobecnego Mateusza Gawryszczaka, ale w 8 min niespodziewanie brak czujności w obronie został skarcony i do remisu doprowadził Jakub Szymański. W 11 min z dystansu uderzył najlepszy aktor tego widowiska – Daniel Brzozowski. Przemysław Powaga nie zdołał obronić uderzenia i zrobiło się 2:1 dla Dziesiątej. Brzozowski w 18 min był współautorem gola na 3:1 – wyszedł sam na spotkanie z Powagą, mimo trudnej pozycji zdecydował na lob – piłka odbiła się od poprzeczki, następnie od pleców przewracającego się bramkarza, by po chwili znaleźć się w siatce. Co istotne – Brzozowski miał udział przy golach, ale przede wszystkim udzielał się w tym meczu w defensywie, gdzie m.in. mocno utrudniał życie Przemysławowi Kwiatkowi. Przez całą drugą połowę wynik 3:1 dla Dziesiątej się utrzymywał – aż do ostatniej akcji meczu, kiedy to Ostrowski klamrą spiął to spotkanie, bo przecież trafił do siatki też na samym jego początku. Zasłużona wygrana Dziesiątej.

IV liga: Gala – Ułani 1:3 (0:2)
Ułani wypunktowali Galę, wykorzystując braki kadrowe rywala – choćby nieobecność Pawła Basznianina. Do przerwy było 2:0, a bramki zdobywali Dawid Szatkowski i wracający do LAKP Remigiusz Baran, znany m.in. z Galaty czy Marmoty. W przerwie z gry w roli bramkarza Gali zrezygnował Michał Mędrzecki, który dużo więcej drużynie daje w polu – nic dziwnego, że druga odsłona zakończyła się remisem 1:1. Na 3:0 podwyższył Maciej Strug, ale golem w 22 min odpowiedział Maksym Romaniuk. Ułani byli czujni i nie dali sobie odebrać punktów, na które w pełni zasłużyli.

IV liga: Wataha – KS Świeżaki 0:3 (0:0)
Wciąż na dole tabeli pałęta się Wataha. Drużyna Macieja Jabłońskiego w niedzielny wieczór do przerwy utrzymywała niezły bezbramkowy rezultat w rywalizacji z wiceliderem – Świeżakami. Jednak team Łukasza Mazura konsekwentnie dążył do celu i nękał obronę znacznie niżej notowanego rywala. Gol wydawał się kwestią czasu i w końcu wpadł – w 18 min trafił Sebastian Łucjan. W 22 min na 2:0 strzałem z pola karnego podwyższył Andrzej Różycki. Bramka na 3:0 to „samobój” Macieja Burzaka – wcześniej piłkę główkował jeden z rywali, trafił w głowę obrońcę Watahy, a potem futbolówka była już w bramce.

III liga: FC Kośminek – OSK Piotr 0:2 (0:0)
Drugi kolejny mecz na zero z tyłu zanotował OSK Piotr. Solidność w defensywie? Po trosze tak, ale po części także wybitna niefrasobliwość rywali. Kośminek był w tym spotkaniu, a przynajmniej przez wiele minut, stroną przeważającą, ale nie potrafił trafić do siatki, chaotycznie rozgrywając piłkę w kluczowych momentach, albo po prostu marnując „setki”. Tymczasem OSK Piotr wykorzystał swoje okazje – pierwsza to płaski, niezbyt mocny, ale wystarczająco precyzyjny strzał Piotra Sawickiego. Druga to strzał Marcina Miturskiego. Oba po gole zdobyte po przerwie. Końcowe minuty to z kolei naprawdę przygniatająca przewaga Kośminka, ale wciąż bez skutku.

III liga: Inża Team – Bio Berry 3:1 (2:1)
Bio Berry w ostatnich kolejkach „popisuje się” wyjątkową wręcz nieporadnością. Jak inaczej określić porażkę 1:3 z raptem pięcioma rywalami z Inży? Okej, przeciwnik to nie ułomki, ale liczebna przewaga powinna być wystarczającym atutem. Nie była. W 4 min gola na 1:0 zdobył aktywny Kamil Przychodzień. Gdy pięć minut później wyrównał Michał Mucha, można było sądzić, że sytuacja się normalizuje. Nic bardziej mylnego, bo już w 12 min po trafieniu Marcina Nowakowskiego znów to team z Inżynierskiej był bliżej wygranej. Bio Berry próbowało rozgrywać piłkę, ale słowo „próbowało” jest tu bardzo adekwatne. Na nieszczęście dla „Jagódek”, w 17 min po strzale jednego z rywali, piłka odbiła się od Norberta Ładniaka i wpadła do siatki. Ten samobój, jak się później okazało, ustalił wynik meczu. Na grę Bio Berry patrzyło się z bólem serca, zębów i oczu. Inża powalczyła i pokazała, że nawet w teoretycznie beznadziejnej sytuacji, warto wierzyć w sukces.

III liga: Husaria – Napad Na Bank 0:1 (0:1)
Husaria najpierw zagrała Fair Play, zgadzając się, by poczekać na spóźniającego się piątego zawodnika Napadu. O 18:34 mecz się wreszcie rozpoczął, a potem Husaria zagrała fatalnie do tego stopnia, że ekipa Przemysława Pulikowskiego zdobyła pierwsze punkty. Zapracowała na nie już w 2 min, po strzale Jakuba Rzechuły. Później systematycznie coraz wyraźniej do głosu dochodziła Husaria. Świetną partię w bramce Napadu rozgrywał jednak Piotr Smoluch, któremu pomagało szczęście i indolencja strzelecka rywali – wszystko to razem dało wygraną 1:0 outsidera. Można było brać darmowe trzy punkty – Husaria była jednak za sportową, uczciwą rywalizacją. Przegrała, ale zasłużyła na brawa, choć oczywiście nie za boiskową grę, ale pozaboiskową postawę. Identyczną sytuację mieliśmy zresztą w meczu Inży z Bio Berry – tam dobroduszny okazał się zespół Bio Berry, a potem schodził z boiska pokonany.

I liga: Adampol Team – Underground Poker League 6:0 (0:0)
Dziwnie układało się spotkanie Adampolu z UPL. Do przerwy notowaliśmy rezultat 0:0, choć stroną przeważającą byli świdniczanie. Nie potrafili jednak udokumentować tego – kilka okazji po świetnych podaniach Pawła Ulicznego zmarnował jego imiennik, Szyjduk. Rozwiązanie worka z bramkami nastąpiło w 17 min, właśnie po strzale Ulicznego. Potem było już lekko, łatwo i przyjemnie. Na 2:0 trafił wspomniany Szyjduk, potem hat-tricka w niecałe trzy minuty strzelił Mateusz Materna, a wynik ustalił Marcin Szyjduk. UPL praktycznie nie istniał.

Ekstraliga: RKS Perła – Antique 2:7 (1:4)
W zwycięskim spotkaniu z Poker Teamem, Kamil Cieśla zdobył hat-tricka, ale i tak jego występ oceniliśmy bardzo krytycznie. Prawdziwy pokaz swoich dużych umiejętności Cieśla dał w poniedziałek, w zaległym meczu z Perłą. Wprawdzie wynik otworzył ktoś inny – Marcin Bijas, ale potem do głosu doszedł już snajper „Stolarzy”, który w sumie skończył mecz z dorobkiem sześciu goli! Przy stanie 0:4, Perła pokusiła się o dwa gole – jednego przed przerwą i drugiego już po. W dodatku „Piwosze” nieco opanowali własne nerwy, negatywne emocje i przesunęli ciężar gry bliżej bramki Przemysława Hajkowskiego. Wydawało się, że wynik jest jeszcze sprawą otwartą, ale nic z tych rzeczy. W 35 min ponownie o strzelaniu goli przypomniał sobie Cieśla i dobił przeciwników. Słabo w bramce Perły spisywał Przemysław Powaga, który na pewno nie pomógł kolegom zbytnio w walce o punkty. Trzecia porażka ekipy Marcina Czopka (znów nieobecnego) w trzy dni. A początek sezonu mógł zwiastować walkę o coś więcej niż utrzymanie.

IV liga: Hanys Team – TRANS-AUDYT.pl 4:1 (1:0)
W zaległym meczu 9. kolejki Hanys Team ograł TRANS-AUDYT.pl 4:1. Wynik w 8 min otworzył rozgrywający naprawdę dobrą partię Mateusz Wójcik. Ten sam zawodnik był autorem bramki na 2:0, zdobytej już w drugiej odsłonie gry. Gdy w 18 min Mateusz Ceran podwyższył na 3:0, jasne stało się, że Transaudytowi o punkty będzie bardzo ciężko. Gole Michała Błaszczaka i honorowy Bogdana Lembrycha niewiele już tu zmieniły. Wygrał zespół lepszy, a rozmiary zwycięstwa mogły być jeszcze wyższe, zwłaszcza że Hanys Team zmarnował m.in. stuprocentową sytuację do pustej bramki.

I liga: Malagenia – Neo 7:0 (4:0)
Bez Mateusza Sędzielewskiego, Jana Błaszczaka czy Jana Wojtasika, zespół Neo był po prostu bezradny wobec będącej w dobrej formie Malagenii. Podopieczni Pawła Kępki od początku mocno rzucili się rywalom do gardła i skutecznie ich punktowali. Zaczęło się już w 1 min od skutecznego strzału Patryka Bernata zza pola karnego. Kolejne bramki to dzieło Michała Wasila, Marka Błaszczaka (samobójcza) i Mateusza Siedleckiego. Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Neo praktycznie nie zagrażało bramce Rafała Fedzioryny, a Malagenia robiła swoje. Piękny gol Bernata na 5:0, następnie druga bramka Wasila i na sam koniec, puentujące trafienie Daniela Wójcikowskiego. Pogromu raczej nie spodziewał się tu nikt, ale wobec kadrowej „bryndzy” w Neo – nie jest to wielka niespodzianka.

I liga: Bombardino 716 – Szerszeń Team 3:1 (3:0)
Bombardino rozpoczęło spotkanie z Szerszeń Teamem z bardzo wysokiego „C” – ani się obejrzeliśmy, a po akcji Radosława Daszczyka i strzale Ernesta Tatary zrobiło się 1:0 dla „Numerycznych”. Mało tego – po sześciu minutach było już 3:0. Gol na 2:0 to kolejna dwójkowa akcja Tatary z Daszczykiem, w którą wmieszał się Rafał Szkoda, pakując piłkę do własnej bramki. Na 3:0 podwyższył Karol Nowicki. Prowadzenie 3:0 do przerwy uspokoiło drużynę spod znaku liczby 716. Szerszeń Team próbował odwrócić losy spotkania, ale niewiele było w tym jakości – dużo  więcej szarpania się. W końcu jednak udało się zdobyć gola – piłkę do bramki wpakował Jarosław Oleksiak. Problem „Hornets” w tym, że był to jedyny gol tego spotkania dla zespołu w żółto-czarnych strojach.

I liga: Promil – UMWL Szkoltex 1:3 (1:0)
UMWL znów odwrócił losy meczu – tym razem z Promilem. Drużyna Rafała Goździewskiego nie dysponowała zbyt silną kadrą, ale do przerwy potrafiła prowadzić 1:0. Po dobrym podaniu Przemysława Kowalczyka, gola zdobył Daniel Lis. UMWL miał sporo okazji, by wyrównać, ale brakowało koncentracji i dokładności. Jednak przebieg gry wyraźnie wskazywał na to, że po zmianie stron może nastąpić „remontada” drużyny Grzegorza Łaty. I tak się stało. Sygnał do walki dał ponownie Grzegorz Mulawa, ładnie uderzając z rzutu wolnego. W 20 min na 2:1 trafił aktywny Rafał Szostak, który wbił piłkę do pustej bramki, po podaniu Szymona Tatary. Promil został dobity za sprawą Rafała Piwońskiego.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.