Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (530)



Po raz pierwszy w tym sezonie z powodu warunków pogodowych odwołane zostały mecze OLS. Niespodziewany wolny poniedziałek uszczuplił nieco "szpaltę" naszego wydawnictwa, ale i tak jest o czym poczytać. Na czoło ekstraligowej tabeli powróciła Kalina, za którą dwa trudne, ale dwa zwycięskie boje. Na zapleczu Ekstraligi skuteczny szturm na fotel lidera przeprowadził UMWL Szkoltex. Poniżej bez zmian, choć warto odnotować straty punktów Fabryki Formy i Togatusa. Obie drużyny padły ofiarą kadrowych osłabień.

Ekstraliga: Moore – Ipso Iure 2:1 (1:1)
Jest Barwiak – jest impreza. Tak w tym sezonie wygląda drużyna Moore i potwierdziło się to po raz kolejny w czwartek, gdy młody napastnik zdobył dwie bramki i dał swojej drużynie cenne zwycięstwo nad Ipso Iure. Pierwszy gol padł nieco przypadkowo. Bartłomiej Barwiak był adresatem dalekiego podania z głębi pola, ale piłka spadła mu niespodziewanie na głowę, gdy był on odwrócony przodem do bramki. Dopadł jednak do niej i ładnym wolejem umieścił w siatce. Gracze Ipso Iure twierdzili, że napastnik zagrał ręką, co było bzdurą. Nie ostatnią w tym meczu. Moore nie nacieszyło się prowadzeniem zbyt długo, bowiem Arkadiusz Ciągło z dużym spokojem wykorzystał swoją sytuację. Kluczowe było tutaj prostopadłe podanie do niepilnowanego „Cyngla”. Do przerwy 1:1. Po zmianie stron opady deszczu przybrały na intensywności, co na pewno nie ułatwiało gry. Piłka przyspieszała i płatała figle, a obie drużyny lepiej broniły niż atakowały. W końcu jednak w 39 min Barwiak dopadł do bezpańskiej piłki w polu karnym i płaskim strzałem zaskoczył bramkarza Ipso Iure. Akcja była następstwem rzutu wolnego, podyktowanego za zagranie ręką Kamila Ciągło poza polem karnym. Część  graczy w czarnych strojach sugerowała, że golkiper zagrał ręką już także poza linią końcową boiska, co oczywiście nie było prawdą. Zła wiadomość dla Moore jest taka, że w ostatnich sekundach spotkania po zderzeniu z Mateuszem Dudkiem kontuzji skręcenia kostki doznał Barwiak, a bez niego ani rusz…

Puchar Ligi: Antique – RKS Perła 7:3 (3:1)
Pewne i wysokie zwycięstwo w pucharowym meczu z Perłą odniósł Antique. Chcielibyśmy napisać, że wygrana nie była zagrożona nawet przez moment, ale to nie do końca prawda, bo nonszalancka postawa „Stolarzy” spowodowała, że w pewnym momencie zrobiło się tylko 4:3. Był to jednak sygnał alarmowy, żeby wziąć się do pracy i z powrotem wypracować sobie większą przewagę. A gdy Antique chciał, robił to znakomicie. Mecz z dubletami zakończyli Marcin Bijas, Jarosław Komarzeniec i Mateusz Kłyk oraz w Perle nowy nabytek – Paweł Kisiel. Po bramce dorzucili Krzysztof Chilimoniuk i dla Perły Jakub Szymański. Czego zabrakło „Piwoszom”, by powalczyć z Antique? Zwyczajnie piłkarskiej jakości, szczególnie na pozycji bramkarza, bo gole wpadały po prostu zbyt łatwo.

Ekstraliga: Poker Team – Neo 5:3 (2:2)
Czwarty kolejny mecz w ciągu pięciu dni rozgrywał Poker Team. Wojciech Krzymowski nie ma łatwego zadania, zbierając skład – kontuzjowani są braci Sobiech, niedostępny był także inny as atutowy – Piotr Baran. Mimo to udało się pokonać beniaminka, choć to właśnie Neo zadało pierwszy cios. Jan Wojtasik nie pomylił się w sytuacji sam na sam, strzelając obok Marcina Zapała. Wyrównanie nastąpiło pięć minut później i był to zdecydowanie gol meczu. Znakomite crossowe podanie Konrada Tarkowskiego po przekątnej do wbiegającego Pawła Bielaka, który mimo asysty obrońcy uderzył z pierwszej piłki i trafił idealnie! Skala trudności? Taka, że w lidze mogło to zrobić najwyżej kilku graczy i mamy tu na myśli zarówno podanie, jak i wykończenie. W 10 min Poker już prowadził, a z bliska do bramki trafił Jakub Bednara. Okazji „Karciani” mieli mnóstwo, ale brakowało skuteczności – Grzegorz Góral i Bednara zmarnowali bardzo proste okazje, a potem zemściło się to, gdy w 15 min po serii bilardowych zagrań Jan Dutkiewicz umieścił wreszcie piłkę w bramce. Akcja trochę spod znaku Benny Hilla i nawet sam strzał nie był idealny, ale piłka odbiła się od mocno zdezorientowanego Zapała i wylądowała w bramce. Neo grało bardzo ambitnie, nie zważając na nieobecność wykartkowanego Jana Błaszczaka i próbowało sprawić niespodziankę. Poker miał jednak więcej atutów. W 28 min po zagraniu ręką jednego z graczy Neo podyktowany został rzut karny, zamieniony na gola przez Górala. Trzy minuty później faulowany w „szesnastce” był Karol Strug i znów piłka została ustawiona na „wapnie” – tym razem skutecznie uderzył Bednara. Neo złapało jeszcze kontakt po trafieniu Dominika Bojarskiego. Ten sam zawodnik mógł wyrównać, ale w prostej sytuacji trafił w bramkarza. W 39 min po kontrze wynik spotkania ustalił Bielak.

III liga: WORD Lublin – KS Marmota 0:3 walkower
WORD zakończył swoją przygodę z OLS 2019 poddają sobotni mecz przeciwko Marmocie na nieco ponad godzinę przed planowanym pierwszym gwizdkiem.

III liga: Va Bank – Bosko Kośminek 1:5 (0:2)
Kolejne zwycięstwo odniosła drużyna Kośminka, która tym razem rozprawiła się z Va Bank. Sprawę mocno ułatwiła czerwona kartka Mateusza Pióreckiego, który przy stanie 0:1 w 11 min wyciął wychodzącego na czystą pozycję Łukasza Gosia. Stawiający swoje pierwsze kroki z gwizdkiem Paweł Kręglicki nie bał się odważnej, ale słusznej decyzji. Goś po chwili i tak podwyższył na 2:0. Druga połowa to nadal wyraźna dominacja drużyny Jakuba Kosikowskiego. Brakowało jednak skuteczność, sporo było nonszalancji. Mimo to wynik udało się podreperować, ostatecznie wygrywając 5:1. Honorowy gol dla „Bankowców” padł po strzale Przemysława Świercza. Maciej Walicki zablokował tę próbę tak nieszczęśliwie, że piłka obrała zaskakujący tor lotu, odbiła się od słupka i wpadła do bramki ku zdumieniu wszystkich. W Kośminku dublet zanotował Adam Aina.

III liga: KS Świeżaki – Szukamy Sponsora 4:1 (2:0)
Swoje drugie zwycięstwo w IV lidze w tym sezonie odniosły Świeżaki. Drużyna Łukasza Mazura całkiem zasłużenie pokonała Szukamy Sponsora 4:1. Wynik dość szybko otworzył Jeremi Olejnik. W 8 min na 2:0 podwyższył Kacper Świerkula, który po zdobytej bramce popisał się efektowną „gwiazdą”. Początek drugiej połowy łudząco przypominał początek pierwszej. Po około dwóch minutach do bramki Tomasza Gawrońskiego trafił Olejnik. Dość szybko ładnym golem odpowiedział Grzegorz Pietrzak – odważnie zaatakował on piłkę w stylu „karate kid” i trafił idealnie. Wynik spotkania w 23 min ustalił Sebastian Łucjan.

I liga: Restauracja Szwejk – MM Studio 1:4 (0:2)
Po marnym początku sezonu na prostą wychodzi spadkowicz z Ekstraligi, MM Studio (dawniej Bempresa). Team Mariusza Kędry rozprawił się ze Szwejkiem, który popełniał stanowczo zbyt wiele prostych błędów, by wygrać. W 2 min Konrad Cegiełka zagrał prostopadłą piłkę w pole karne. Nie przeciął jej nikt, włącznie z Filipem Kowalikiem, bramkarzem Szwejka. 0:1. W 8 min sytuację sam na sam wykorzystał Radosław Kiełbowicz. 0:2. W 17 min Marcin Miściur bezpośrednim strzałem z rzutu wolnego zdobył gola łatwiejszego niż sam mógł się spodziewać. Bramkarz bez reakcji – 0:3. Prawdziwym upokorzeniem dla Szwejka musiała być czwarta bramka. Mariusz Kędra trafił bezpośrednio z rzutu rożnego. Notabene już drugi raz w tym sezonie! Można zacząć żartować, że gdy „Prezes” podchodzi do piłki ustawionej w narożniku boiska, to jak Messi gdy podchodzi do wolnego, albo Lewandowski do karnego. Prawie pewny gol. To oczywiście żarty, a postawa bramkarza Szwejka w tym meczu była fatalna. Mateusz Kowalik ślicznym strzałem w 25 min zaliczył gola honorowego.

Puchar Ligi: Widok – Cloud Shisha Lounge Bar 0:3 (0:1)
Widok na mecz Pucharu Ligi z Cloud Shishą zebrał tylko pięciu graczy i przez całe spotkanie nie stworzył choćby jednej naprawdę groźnej sytuacji. Od początku do końca meczu toczył się pod dyktando Ukraińców, którzy grali dużo rozsądniej niż w wielu ligowych meczach, gdy idą na wymianę ciosów. Tym razem spokojnie wypunktowali przeciwnika, mając w ręku niezaprzeczalny atut w postaci przewagi liczebnej. Na 10 sek przed końcem meczu na boisko wszedł „spóźnialski” szósty graczy Widoku – Ayoub Kherouf. Oczywiście nie tylko nie pomógł kolegom, ale tylko ich rozzłościł. Nie zaliczył kontaktu z piłką, za to był świadkiem trzeciego gola dla Cloud Shishy, zdobytego przez kapitana drużyny, Dmytro Charushyna.

IV liga: Cloud Shisha Lounge Bar – Wataha 4:0 (1:0)
To była udane sobotnie popołudnie w wykonaniu Cloud Shishy, która po zwycięstwie w Pucharze Ligi, zaliczyła też wygraną w lidze. Wataha nie postawiła poprzeczki zbyt wysoko, choć w pierwszej połowie walczyła dzielnie. Przewaga w umiejętnościach indywidualnych Ukraińców była jednak nie do zatuszowania, a najlepszym przykładem był gol na 3:0, gdy Dmytro Charushyn wrzucił najlepszego w szeregach Watahy Macieja Jabłońskiego na taką karuzelę, że potrzebny był chyba Aviomarin. Finalnie „skręcony” Jabłoński stojąc metr przed linią bramkową próbował jeszcze przeciąć dośrodkowanie Charushyna, ale tylko wbił sobie piłkę do siatki. Pewna wygrana 4:0 pnących się w górę tabeli przybyszy zza wschodniej granicy.

II liga: Plaga Szczurów – Szerszeń Team 3:1 (1:0)
Po zapaści w środku rundy na właściwe tory wraca Plaga Szczurów. W sobotę drużyna dowodzona obecnie przez Roberta Sadurskiego ograła Szerszeń Team 3:1. „Hornets” nie pomógł nawet powrót na boisko Daniela Mroza, który ponad miesiąc pauzował z powodu złamanej ręki. Było to wyrównane i zacięte spotkanie, w którym „Szczury” miały po prostu ciut więcej atutów. Jedynego gola w pierwszej połowie zdobył w 10 min Damian Kowalczuk. Zaskakujący, ale genialny w swojej prostocie strzał szpicem buta okazał się znakomitym sposobem na przelobowanie wysuniętego Dariusza Szewczaka. W 22 min na 2:0 podwyższył Przemysław Saniak, ale jeśli Plaga poczuła się już zwycięzcą tego meczu, to zbyt szybko. Paweł Lizun w 24 min przywrócił swoim kolegom wiarę w odrobienie strat, jednak ostatnie słowo należało do Michała Komora. Solidny drugoligowy mecz z happy endem dla Plagi Szczurów.

IV liga: Billennium – ABM Polska 6:3 (3:0)
Gdybyśmy mieli przyznawać punkty za styl gry, to Billennium mimo bramkowej wygranej 6:3 wróciłoby do domu z minusem. „Informatycy” przez cały mecz mieli liczebną przewagę, bowiem rywal zebrał tylko piątkę graczy. Długo trwało polowanie na pierwszego gola. Billennium grało bez sensu, a gdy nawet sytuacje się tworzyły – bez skuteczności. W końcu celnie zagłówkował Adrian Jędrzejewski i worek z bramkami został rozwiązany. Do przerwy Billennium prowadziło 3:0 i wydawało się, że może być pogrom. Tymczasem wynik drugiej połowy to remis 3:3. Przy stanie 5:3 ABM uwierzył nawet w cud i odważniej zaatakował rywali. Gdyby w jednym z ataków drużyna Wojciecha Cyranowskiego zachowała ciut więcej zimnej krwi, mogła skarcić fatalnie ustawionych w obronie rywali. Nic takiego się nie stało, a w doliczonym czasie gry Jędrzejewski pozazdrościł jednemu z rywali strzału bezpośrednio z rzutu rożnego. Kopnął piłkę i dokładnie tak jak trzy minuty wcześniej – bramkarz sam wbił ją sobie do siatki i nie zostawił swojego vis-a-vis jako autora jedynego „samobója” w meczu.

Ekstraliga: PHU Pad-Bud – ZiP Kalina 3:7 (2:4)
W sobotni wieczór Pad-Bud i Kalina zagrały awansem mecz 10. kolejki. Spotkanie przyniosło sporo emocji. Do przerwy na prowadzeniu 4:2 była Kalina, która z dużą łatwością zdobywała gole, wykorzystując fakt, że w bramce rywali stoi nominalny gracz z pola – Mariusz Nieradka. Już po niecałym kwadransie hat-tricka na koncie miał Łukasz Wierzbicki. Pad-Bud odgryzał się, ale dorobek zespołu Piotra Bielaka mógł być lepszy. Znakomitej okazji nie wykorzystał choćby Rafał Wiśniewski. Michał Gdulewicz miał ręce pełne roboty. Dobra postawa Pad-Bud zaowocowała najpierw golem kontaktowym, autorstwa Łukasza Stefańskiego, a następnie okazją na wyrównanie. Po faulu Marka Gliwki na Bielaku, sędzia Adrian Mańko bez wahania wskazał na punkt karny. Paweł Bugała strzelił jednak w sygnalizowany sposób i Gdulewicz zatrzymał do uderzenie! To był kluczowy moment, bowiem już minutę później Mateusz Misztal podwyższył na 5:3. W końcówce Jakub Marczuk i Misztal dobili rywali. Nie ma wątpliwości, że największą różnicą pomiędzy zwycięzcami a przegranymi w tym meczu była obsada bramki.

III liga: FC Mamrotki – Robimy Marketing 2:1 (1:1)
Faworytem pojedynku Mamrotek z Robimy Marketing był zespół Rafała Szyszki. Jakby na potwierdzenie tego w 6 min gola na 1:0 zdobył Kamil Miklaszewski. Chwilę wcześniej faulu Szyszki na jednym z rywali nie zauważył Adrian Mańko. „Niedźwiedzie” nie załamały się takim obrotem spraw. Ładna akcja Zbigniewa Próchno i świetna finalizacja pozwoliły w 9 min na remis 1:1. To nie był zbyt dobry mecz ekipy „Marketingowców”, którzy mimo optycznej przewagi nie potrafili konkretnie zagrozić bramce Marka Surdackiego. Niemrawe poczynania rywali w doliczonym czasie gry skarcił Sławomir Łoński, który mając trochę miejsca na lewym skrzydle pociągnął z piłką kilka metrów i uderzył bardzo precyzyjnie.

Ekstraliga: RKS Perła – PHU Pad-Bud 2:3 (1:3)
Perła całkowicie przespała początek meczu z Pad-Budem i zapłaciła  za to słono. Po 10 minutach gry było 3:0 dla teamu Piotra Bielaka, a sam kierownik zaliczył dublet. Trzeciego gola zdobył zaś Rafał Wiśniewski. „Piwosze” w ostatnich minutach tej części się przebudzili, zdobywając pierwszą bramkę – na listę strzelców wpisał się Emil Klimowicz. W 23 min Przemysław Kwiatek otrzymał świetne prostopadłe podanie, z lekkimi problemami „objechał” Krzysztofa Flisa i na wślizgu wpakował piłkę do bramki. Mieliśmy zatem kontakt. Od tego momentu Perła na poważnie uwierzyła w sukces i ruszyła do przodu. Pad-Bud w drugiej połowie był zepchnięty do głębokiej defensywy, choć nie ograniczał się do bronienia. Potrafił również zagrażać  bramce Flisa. Czas płynął, ale żadne bramki mimo dość otwartej gry i dobrego tempa nie padły.

III liga: GP Togatus – Bio Berry 2:2 (1:1)
Prowadzący w III lidze Togatus stracił punkty dopiero drugi raz w tym sezonie. To w głównej mierze efekt tego, że nieobecni byli gracze Aveniru Jabłonna – Marek Stefańczuk, Artur Mrozik czy kierownik drużyny, Krzysztof Gołaszewski. Szóstka „Adwokatów” radziła sobie dzielnie, ale Bio Berry to nie ułomki. W 5 min z rzutu karnego po faulu na Gabrielu Wlaziu wynik otworzył Michał Piłat. Błyskawicznie odpowiedział jednak Sławomir Łukowski. W drugiej połowie było odwrotnie. Na bramkę „Jagódek”, a konkretnie Tomasz Ołyniuka, odpowiedział szybko Wlaź, najlepszy aktor tego widowiska. Niezły trzecioligowy mecz, zakończony sprawiedliwym podziałem punktów.

IV liga: Wolcar Auto – Zajezdnia 7:2 (4:1)
Mecz Wolcaru z Zajezdnią był swoistym teatrem jednego aktora – Antoniego Mietelskiego. Wprawdzie nie chcemy umniejszać zasług jego kolegów, ale 21-letni gracz Wolcaru był zdecydowanie najlepszy. Zdobył cztery bramki i był nieuchwytny dla defensywy Zajezdni. Na dobrą sprawę ani przez moment wygrana drużyny Michała Mędrzeckiego nie była zagrożona. Obie bramki dla przegranej strony zdobył Adrian Tarkowski. Wolcar złapał niezłą formę i na pewno będzie chciał do końca bić się o awans. Paradoksalnie jednak w tabeli wciąż wyżej jest ekipa Przemysława Krystka.

IV liga: TRANS-AUDYT.pl – Atmosfera Zabawa Sport 1:3 (0:2)
Ze zwycięskiego szlaku nie zbacza AZS. W niedzielę mimo trudnych warunków postawionych przez Transaudyt udało się wygrać 3:1. O wygranej przesądziła przede wszystkim pierwsza połowa, wygrana 2:0. Gole zdobywali Patryk Pulikowski i Daniel Lipnicki. Dwie minuty po przerwie kapitalnym wolejem z pierwszej piłki popisał się Bogdan Lembrych. Sam bramkarz AZS, Michał Giletycz, stwierdził, że nie spodziewał się takiego uderzenia. „Transportowcy” poczuli krew i kto wie jak zakończyłby się ten mecz, gdyby w końcówce po strzale Lembrycha piłka nie zatrzymała się na obramowaniu bramki. Inna sprawa, że sędzia Rafał Szyszka miał w tej sytuacji podstawy do sięgnięcia po gwizdek i wskazania na punkt karny. AZS w ostatniej minucie dobił rywali. Piłkę z najbliższej odległości do bramki wbił Pulikowski, dla którego był to dublet.

IV liga: PKS BIGOS – Nasaro Team 5:0 (3:0)
Wreszcie w boiskowej walce zwycięstwo odnieśli nasi ulubieńcy spod znaku tak popularnej ostatnio (szczególnie w Lidlu) kapusty. Pokonali oni Nasaro Team i to bezapelacyjnie, bez głosu sprzeciwu. Przez aklamację. Nasaro niby walczyło, niby nie przeszło obok meczu, ale brak jakichkolwiek piłkarskich atutów był nader widoczny. Już w 2 min sygnał kto tu będzie rozdawał karty dał Bartłomiej Czarnota. Przed przerwą gole zdobywali jeszcze Jakub Krzysztoń i Marcin Kosiński. Trzybramkowa zaliczka pozwoliła BIGOS-owi uwierzyć w wygraną. Dwubramkowa pewnie przywiodła w pamięci złe wspomnienia sprzed tygodnia i meczu z Zajezdnią. Tym razem czarny jak koszulki Nasaro scenariusz się nie powtórzył. Piękny gol Łukasza Walczaka z własnej połowy to ewidentny błąd golkipera Nasaro. Wynik ustalił zaś Czarnota. Nie wiemy jak jest po hiszpańsku „bigos”, ale wygrana 5:0 to „manita”.

II liga: GOL-asy – Krupniki07 0:4 (0:2)
Patrząc na ostatnie występy obu drużyn faworyta można było upatrywać w zespole GOL-asów. Boisko pokazało jednak coś zupełnie innego. W 3 min Adrian Prażmo zakręcił rywalami w polu karnym jak chciał i zakończyło się to faulem oraz rzutem karnym, zamienionym na gola przez samego poszkodowanego. W 8 min Prażmo odpalił po raz drugi, tym razem z gry i zrobiło się 2:0. „Golasy” nie zaproponowały w tym spotkaniu za wiele ciekawego i w drugiej połowie otrzymały kolejne dwa „gongi”. Grzegorz Kosik trafił z łatwością do pustej bramki, zaś w ostatniej minucie wynik ustalił Kamil Młynarski, który wykorzystał sytuację sam na sam.

II liga: MW Lublin – FC Fabryka Formy 3:1 (2:1)
Problemy kadrowe dopadły Fabrykę Formy i w ostatnią niedzielę zespół Andrzeja Czaplińskiego musiał uznać wyższość MW Lublin. Fabryka zebrała tylko szóstkę graczy, a występować musiał nawet gracz głębokich rezerw, dobry duch drużyny, Tomasz Czapliński. MW Lublin wykorzystało to bezlitośnie, już w 1 min strzelając gola na 1:0. W 5 min na 2:0 podwyższył były gracz Fabryki Formy – Emil Mackiewicz. Po bramce nie celebrował radości, okazując szacunek swoim byłym kolegom. Tego szacunku nie okazał mu Michał Zagrodniczek, który w jednej z akcji bezceremonialnie wyciął swojego byłego partnera z zespołu, za co obejrzał żółty kartonik. Kartki to ostatnio zmora Fabryki Formy – ten mecz z boku oglądali „banici” – Krzysztof Żukowski i Radosław Mazur. Z nimi o wygraną byłoby dużo łatwiej. Jednak nadzieja na korzystny rezultat była i tym razem, bowiem nieco przypadkowego gola w 10 min zdobył Krzysztof Bednarczuk. W kategorii przypadkowych bramek przebił go jednak w drugiej połowie kolega z zespołu, Kamil Wawrzyńczuk, który mimowolnie został autorem bramki samobójczej, choć winy w tym jego nie było.

II liga: Underground Poker League – Inża Team 3:1 (3:0)
W niedzielę o 18:00 w drugoligowym pojedynku zmierzyły się drużyny UPL i Inży. „Pokerzyści” zagrali koncertową pierwszą połowę, aplikując przeciwnikom aż trzy bramki. Tak dobrze grającego i tak skutecznego zespołu Bartosza Suchanowskiego nie widzieliśmy już dawno. Wynik ładnym uderzeniem otworzył Sebastian Kula. Gol na 2:0 to wprawdzie „brzydkie kaczątko” i samobój Patryka Fiuka, ale liczy się, że w sieci. Po raz trzeci piłka wylądowała w bramce Roberta Skomro w 11 min. Kontrę dwójkowo rozegrali Tomasz Kijak i Krzysztof Gap. Ten pierwszy dopełnił formalności i trafił na 3:0. Inża w drugiej połowie przeniosła grę na połowę rywali. Ładne trafienie po potężnym strzale z rzutu wolnego zanotował Kamil Przychodzień, ale ataki napędzone głównie przez niego nie przyniosły już większej liczby trafień.

I liga: Gliniana – Elektro-Spark 2:3 (1:3)
W pojedynku beniaminków I ligi ciut lepsi okazali się gracze Elektro-Sparku. Objęli oni prowadzenie po znakomitym strzale z dystansu w wykonaniu Mateusza Flisa. Piłka odbiła się od poprzeczki i ugrzęzła w siatce. Maciej Ziółkowski próbował interweniować dość nieporadnie, ale zapewne i tak nie dałby rady, bo strzał był wyśmienity. Jego brat, Piotr, doprowadził do wyrównania już minutę później. Potem jednak do głosu doszedł Paweł Osoba. Jego dwa gole dały „Iskierkom” prowadzenie 3:1. Kilka minut po zmianie stron Gliniana wróciła do gry. Na listę strzelców wpisał się Mikołaj Poniatowski. Do ostatnich minut zespół z fioletowych strojach szarpał, szukając wyrównania, ale wyraźnie brakowało piłkarskiej jakości, którą mogli zapewnić wielcy nieobecni, tacy jak Falisiewicz, Piorun, Dudek czy Perduta.

IV liga: Ułani – Stara Gwardia 6:2 (2:2)
Ułani z Karolem Iwanowiczem będą jednym z głównych faworytów do awansu. W niedzielny wieczór drużyna nieobecnego Dawida Szatkowskiego odrobinę męczyła się tylko w pierwszej połowie, gdy na dwie bramki Iwanowicza odpowiedział dubletem najlepszy w Starej Gwardii Krzysztof Chłopek. Po przerwie jednak „Gwardyści” nie byli w stanie nawiązać wyrównanej walki. Iwanowicza wsparł znakomitymi uderzeniami z dystansu Piotr Król i w całości złożyło się to na pewne zwycięstwo 6:2. Osiem bramek, ale tylko trzech strzelców. 

IV liga: Patataje – SAABiX 2:1 (2:1)
W ostatnim niedzielnym meczu doszło do sensacji, bo tak należy określić zwycięstwo Patatajów nad ekipą SAABiX. W 3 min mocno szczęśliwie z piłką w pole karne przedarł się Damian Danilewicz i cudem zdołał oddać jeszcze strzał. Wprawdzie lekki, ale skuteczny! Natychmiast odpowiedział Paweł Tobiasz. Błąd w kryciu, dalekie podanie, które popularny „Pirania” świetnie opanował, a potem oddał równie dobry strzał. Jednak już w 6 min defensywa dawnej Limuzyny z Lublina zdrzemnęła się po raz kolejny i tym razem Filip Wośko pokonał Artura Bielaka vel Bieleckiego. O beznadziejnej grze SAABiX najlepiej świadczy fakt, że bramkarz i tak był najlepszym zawodnikiem, a w drugiej połowie kilka razy uchronił swoich kolegów przed utratą trzeciej bramki. Był to po części efekt tego, że Tobiasz i spółka musieli się odsłonić i odważniej zaatakować. Poszukiwania bramek były jednak mniej więcej tak skuteczne jak poszukiwania złotego pociągu. Po końcowym gwizdku przegrali mieli sporo pretensji sami do siebie i trudno się dziwić. Ta porażka jest trudna do wyjaśnienia.

I liga: Posesja – Bombardino 716 0:3 walkower
Posesja zebrała tylko czterech graczy na wtorkowy, zaległy mecz z Bombardino. To już drugi walkower teamu Artura Bogaja w tym sezonie.

I liga: UMWL Szkoltex – Hüttenes-Albertus 4:2 (3:0)
Mecz na szczycie I ligi zakończył się w pełni zasłużonym zwycięstwem UMWL-u, który już po sześciu minutach prowadził 3:0. Trudno o dobry wynik, gdy bez formy jest czołowa postać drużyny, a mowa tu o Marcinie Mendelu. Przy bramkach nr 2 i 3 autorstwa Grzegorza Mulawy popularny „Cino” na pewno mógł zachować się lepiej. Przy czwartej, którą w 14 min strzelił Damian Dęga, zawalił po całości. Przy stanie 4:0 dotychczasowy lider tabeli nieco się przebudził. Tomasz Skomra zdobył dwa gole i na sześć minut przed końcem spotkania, tliła się jeszcze nadzieja dla Daniela Misztala i spółki. To jednak „Urzędnicy” dominowali na placu gry i mogli wygrać to spotkanie znacznie wyżej. Teraz to UMWL przejął przodownictwo w lidze.

III liga: meble-ars.pl Zjednoczeni – KP Starówka 3:0 walkower
Na mecz Zjednoczonych ze Starówką przybył tylko jeden zawodnik drużyny ze Starego Miasta! To oczywiście musiało zakończyć się walkowerem. Zjednoczeni póki co w tym sezonie wygrywają wyłącznie poprzez walkowery, ale punkty to punkty.

I liga: Undefined Team – Promil 4:3 (2:2)
Bardzo otwarty mecz zagrały ekipy Undefined i Promilu. Walka w środku pola? W tym meczu praktycznie jej nie było. Akcje spod jednej bramki, zaraz po drugą. Najlepsi gracze z łatwością robili sobie trochę miejsca i napędzali kolejne szarże. Strzelanie precyzyjnym, mierzonym strzałem rozpoczął Jakub Waliłko. Błyskawicznie mocnym, ale równie precyzyjnym uderzeniem odpowiedział Sebastian Szymanek. W 8 min Promil prowadził 2:1. Ze swojej okazji skrzętnie skorzystał Szymon Gieroba. Minutę później był już remis. Łukasz Barański na raty pokonał Michał Olecha. Jego pierwszy strzał został obroniony, ale przytomna dobitka głową wylądowała w siatce. Po przerwie znów Promil objął prowadzenie. Szymanek świetnie utrzymał się na nogach, mimo że był „skrobany” po chillesie, po czym oddał świetny strzał. Marek Gumiela bez szans. W końcówce więcej szczęścia i zimnej krwi miało Undefined. Wyrównał w 20 min Waliłko. Trzy minuty później jedną z wielu swoich solowych akcji pewnie wykończył Barański. Gdy zanosiło się, że bardziej zmęczony zespół Promilu nie odgryzie się, piłkę meczową na 4:4 miał Przemysław Kowalczyk. Najpierw jego strzał z najbliższej odległości wybronił Gumiela, ale wydawało się, że wobec dobitki będzie bezradny. Tymczasem „Kowal” uderzył w spojenie słupka z poprzeczką i sekundę później wybrzmiał ostatni gwizdek tej rywalizacji!

Ekstraliga: Dziesiąta – ZiP Kalina 2:3 (1:1)
Pojedynek dzielnic znów na korzyść Kaliny, choć w pewnym momencie tego meczu zapowiadało się na inne rozstrzygnięcie. W pierwszej połowie obaj rywale „dali sobie po razie”. Obaj po wrzutach z autu. Na 1:0 Jakub Świderski, na 1:1 Krzysztof Jarnicki. Drzemki obrońców były bardzo kosztowne w skutkach. Kalina w początkowej fazie miała przewagę, ale potem dopasowała się stylem gry do Dziesiątej. Siedem minut po przerwie Jarnicki strzelił swoją drugą bramkę w tym meczu, sprytnie wykorzystując dobre prostopadłe podanie z głębi pola. Po tym golu Dziesiąta jakby spoczęła na laurach i wyczekiwała na to, co zrobi rywal. A Kalina nie ma w swoim zwyczaju odpuszczać i tracić wiary. W 32 po raz drugi w tym meczu Świderski wykorzystał wrzut z autu kolegi i tym razem niezłym szczupakiem pokonał Karola Kurzępę. Ten gol napędził mistrzów ligi. W 34 min Jakub Marczuk bardzo dobrze opanował trudną piłkę, dograł do Mateusza Misztala, a ten strzelił obok bramkarza,  wprost do siatki. Naprawdę ładna akcja! Dwie minuty później doszło do najbardziej  kontrowersyjnej sytuacji w tym meczu. Piotr Sternik upadł, a sędzia Jakub Baran dopatrzył się faulu Michała Piwnickiego i wskazał na punkt karny. Protesty nie pomagały, arbiter był niewzruszony. Michał Gdulewicz powtórzył jednak swój wyczyn z soboty i meczu z Pad-Budem i po raz kolejny w kluczowym  momencie uchronił swój zespół przed utratą gola, broniąc strzał Jarnickiego.  Strzelec uderzył dość słabo, ale nie umniejszajmy zasług golkipera. Znów Kalina dzięki Gdulewiczowi nie straciła prowadzenia. Nie straciła go zresztą do końca. W ostatniej minucie Dziesiąta straciła zaś zawodnika, bowiem za drugie „żółtko” boisko opuścił Jakub Łuczyński.

III liga: Mat-Geo – Malagenia 3:5 (2:3)
Już po trzech minutach mieliśmy w tym meczu trzy bramki. Dwie pierwsze zdobyli podopieczni Pawła Kępki, po czym odpowiedział Mateusz Rewerski. Kilka minut spokoju i Michał Kowalski podwyższył prowadzenie uznanej firmy LAKP na 3:1. Przed przerwą Michał Młynarczyk pokusił się jednak o kolejnego kontaktowego gola, który oznaczał, że będziemy tu mieli emocje. W drugiej połowie złudzeń Mat-Geo pozbawił aktywny Michał Haratynowicz, który najpierw skompletował dublet, ale na tym nie poprzestał i wrócił do domu z hat-trickiem. W ostatniej minucie meczu rozmiary porażki drużyny w czerwonych kostiumach zmniejszył swoim drugim golem Młynarczyk. Wreszcie lepszy Malagenii. Czyżby zbawienny wpływ obecności kierownika Kręciny Kępki?

Puchar Ligi: KS Świeżaki – CH Olimp 1:2 (1:1)
Drugoligowy Olimp z trudem bo z trudem, ale jednak awansował do III rundy Pucharu Ligi. Było to wyrównane spotkanie z lekkim wskazaniem na team Marcina Iwana, który w 4 min objął prowadzenie po golu Bartłomieja Perestaja. Na pewno lepiej w tej sytuacji mógł się zachować Jarosław Koszałka, bramkarz Świeżaków. Potem Olimp dwukrotnie ostemplował bramkę rywali, a niewykorzystane okazje zemściły, gdy po strzale Łukasza Mazura „samobója” zanotował Piotr Piekarz, golkiper drugoligowców. Po przerwie to Olimp dyktował warunki gry i wyglądał na zespół, któremu bardziej zależy na wygranej, ale to Świeżaki finalnie miały lepsze okazje. Kacper Świekula wyłożył piłkę Patrykowi Turewiczowi praktycznie na pustą bramkę, a ten zmarnował okazję! Efekt? W 24 min strzał z dystansu Perestaja wprowadził Olimp do 1/8 finału Pucharu Ligi, a Świeżaki mogły rozpamiętywać końcówkę, w której drużyna z IV ligi grała naprawdę dobrze, ale nieskutecznie.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.