Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (531)



Coraz więcej meczów rozstrzyga się z powodu problemów kadrowych jednej z drużyn. Taka jest specyfika okresu majowego od wielu sezonów i najlepiej zorganizowane ekipy mogą tu sporo zyskać. Za tydzień dobijemy do półmetka sezonu, ale już teraz widać, że walka w Ekstralidze o mistrzostwo może być epicka, bo teoretycznie liczyć się w niej może 5 albo 6 zespołów.

Ekstraliga: Ipso Iure – RKS Perła 2:1 (0:0)
W pierwszej połowie meczu sytuacje podbramkowe można było policzyć na palcach jednej ręki. Więcej z gry miało Ipso Iure, ale poza jednym strzałem, obronionym przez Daniela Hulicza, nie było o czym wspominać. Hulicz jak na golkipera z łapanki zaliczył zresztą świetny mecz. Otwarcie wyniku tego spotkania nastąpiło dopiero po ponad pół godzinie gry, gdy Krzysztof Poleszak wykorzystał moment zagapienia defensywy Ipso Iure i wcisnął się w polu karnym „między wódkę a zakąskę”, zdobywając sprytnego gola. Perła zaprzepaściła jednak wszystko. Dwie minuty później wyrównał Mariusz Adamczyk, który z bliska dobił piłkę do bramki. Zwycięski gol to strzał Antoniego Markockiego i rykoszet od nogi Poleszaka, który został w ten sposób autorem pechowej bramki „samobójczej” na wagę porażki Perły.

Ekstraliga: Neo – Dziesiąta 0:3 (0:2)
Dziesiąta nie bez kłopotów, ale zasłużenie pokonała Neo 3:0. W tym twardym, zaciętym i niezbyt pięknym meczu drużyna Piotra Sternika miała więcej z gry. Efektem tego był gol Sebastiana Cieślaka zdobyty w 13 min. Gdyby Cieślak zachował w tym spotkaniu więcej zimnej krwi w kluczowych momentach, znów wracałby do domu minimum z hat-trickiem. Cztery minuty później Dziesiątej udało się podwyższyć prowadzenie, ale Neo nie odpuszczało do samego końca i tak naprawdę dopiero gol Sebastiana Sztejno w 38 min oznaczał koniec emocji i kropkę nad „i”.

Ekstraliga: Poker Team – Moore 7:3 (4:0)
Już w 1 min kontuzji doznał Jarosław Walęciuk, kończąc w ten sposób swój występ. Miało to niebagatelne znaczenie dla przebiegu gry, zwłaszcza że już Bartłomiej Barwiak grał z urazem kostki, unikając wszelkich „stykówek”. Poker od początku grał z przewagą, a w roli lotnego bramkarza oglądaliśmy Konrada Tarkowskiego. Wychodziło to „Karcianym” całkiem dobrze, co potwierdza, że Moore jest jednym z ulubionych rywali dla Piotra Barana i spółki. Już do przerwy było 4:0. Wprawdzie na pierwszego gola czekaliśmy 10 minut, ale potem poszło już bardzo łatwo, a po niektórych akcjach czterokrotnych mistrzów OLS po prostu chciało się tylko bić brawo. Druga połowa była nieco bardziej wyrównana, przynajmniej pod względem goli, bo obie ekipy zdobyły po 3 trafienia. Wszystkie trzy dla Moore były dziełem Barwiaka, ale ani przez moment wygrana Poker Teamu nie była zagrożona.

Puchar Ligi: Szukamy Sponsora – Moore 2:7 (0:4)
Moore poprawiło sobie humory po wyraźnej porażce w lidze i pewnie ograło Szukamy Sponsora w meczu II rundy Pucharu Ligi. Paradoksalnie ekipa czwartoligowców rozgrywała niezły mecz, ale przeciwnik był skuteczniejszy i dokładniejszy. Różnica czterech klas rozgrywkowych po prostu była widoczna gołym okiem. Po hat-tricku ustrzelili Marcin Urban i Bartłomiej Barwiak. Mecz bez większej  historii i końcowego zwycięstwo faworyta 7:2. W III rundzie ekipa „Urbiego” tak łatwo mieć już na pewno nie będzie.

Puchar Ligi: MW Lublin – Robimy Marketing  1:2 (1:1)
Mecz rozpoczął się od cudownego uderzenia z dystansu w wykonaniu Łukasza Sternika. Co to był za gol! Niedługo potem MW Lublin mogło prowadzić 2:0 po kolejnej bombie „Sterola”, ale tym razem na drodze do szczęścia stanęła poprzeczka. Chwilę później było już 1:1. Seria błędów obrońców i bramkarza, skończyła się tym, że Dawid Wicha z łatwością kopnął piłkę do pustej bramki i wyrównał stan spotkania. Zwycięski gol tej pucharowej  rywalizacji padł w drugiej połowie po uderzeniu Norberta Piotrowskiego i rykoszecie. MW Lublin w końcówce przycisnęło, szukając remisu i rzutów karnych, ale „Marketingowcy” dali radę dowieźć korzystny wynik do ostatniego gwizdka.

Puchar Ligi: Krupniki07 – Bosko Kośminek 3:0 walkower
Drużyna Bosko poddała pucharowy mecz z Krupnikami bez gry.

IV liga: KS Świeżaki – TRANS-AUDYT.pl 0:2 (0:2)
Zacięty mecz Świeżaków z Transaudytem zakończył się dwubramkowym zwycięstwem tych drugich, a wynik został ustalony jeszcze przed przerwą. Bramki zdobywali Jarosław Piątek i Michał Stypułkowski. Słabszy mecz Świeżaków, a szczególnie bramkarza, Arkadiusza Wilkosa i porażka stała się faktem. Chętnie napisalibyśmy coś więcej, ale będziemy szczerzy do bólu – niewiele pamiętamy.

IV liga: Cloud Shisha Lounge Bar – PKS BIGOS 3:0 walkower
PKS BIGOS tydzień temu wygrał 5:0 z Nasaro, ale jeśli ktoś sądził, że to będzie przełom dla tego zespołu, to się mylił. W ostatni weekend drużyna Tomasza Moszczyckiego miała tak duże problemy kadrowe, że musiała poddać mecz z Cloud Shishą.

IV liga: SAABiX – Zajezdnia 4:1 (2:0)
SAABiX najwyraźniej wyciągnął wnioski z ostatniej porażki z Patatajami i rozegrał dużo lepsze, a przede wszystkim skuteczniejsze spotkanie z Zajezdnią, wygrywając 4:1. Strzelanie w 3 min rozpoczął Kamil Kłyś. Dwie minuty później było już 2:0, a na listę strzelców wpisał się Paweł Tobiasz. Zajezdnia nie złożyła broni, potrafiła przejąć inicjatywę, a w 13 min miała wyborną okazję, by odrobić straty. Po faulu Pawła Dejko podyktowany został rzut karny, ale Adrian Tarkowski nawet nie trafił w bramkę! Minutę po rozpoczęciu gry piłka ponownie została ustawiona na tym samym punkcie karnym, ale tym razem to SAABiX miał szansę na gola. Faul bramkarza Zajezdni, Emila Wójtowicza, był bezdyskusyjny. Piotr Nadulski się nie pomylił. W 23 min zrobiło się 4:0. Paweł Paluch nie miał swojego dnia jeśli chodzi o skuteczność, ale za którymś razem w końcu i on trafił do siatki. Honor Zajezdni w ostatniej minucie uratował Dominik Wójtowicz.

III liga: Malagenia – FC Mamrotki 2:4 (2:0)
Niemałej sztuki dokonały Mamrotki, które do przerwy przegrywały z Malagenią 0:2, by ostatecznie wygrać 4:2. Trzeba przyznać, że wynik pierwszej odsłony był nieco mylący. Marmotki były równorzędnym rywalem, ale to team Pawła Kępki był efektywny i dzięki trafieniom Mateusza Siedleckiego oraz Michała Kowalskiego prowadził różnicą dwóch goli. W drugiej połowie rozpoczął się jednak festiwal błędów Malagenii. Jako pierwszy do siatki trafił Robert Guziak. Minutę później niepilnowany w polu karnym Zbigniew Próchno dobrze przystawił czoło do wyrzuconej z autu piłki i było 2:2. Nieporadność Malagenii trwała w najlepsze. Złe przyjęcie piłki Wojciecha Kosiora, natychmiastowy doskok Guziaka i golkiper Malagenii sam nabił strzelca Mamrotek. W 25 min odsłonięty zespół w niebieskich koszulkach padł ofiarą kontry, po której Marcin Bodzak ustalił rezultat meczu.

II liga: Szerszeń Team – CH Olimp 5:4 (2:1)
Po spotkaniu Olimpu z Szerszeniem spodziewamy się, że w popularnej lubelskiej galerii handlowej zawiśnie zdjęcie Daniela Mroza z dopiskiem „tego klienta nie obsługujemy”. W meczu 10. kolejki ekipa „Hornets” mierzyła się z Olimpem, który do meczu przystąpił bardzo osłabiony i bez zmienników. Do przerwy Szerszeń Team prowadził 2:1. Dwie bramki Mroza przedzieliło trafienie Bartłomieja Perestaja i nic nie wskazywało na to, że Olimp w drugiej połowie nawiąże walkę. Tymczasem w 15 min Krzysztof Godula doprowadził do wyrównania, a juz trzy minuty później, za sprawą dwóch trafień Michała Urbasia było 4:2 dla Olimpu! W 21 min Mróz zdobył bramkę kontaktową, a na minutę przed końcem, strzałem sprzed pola karnego doprowadził do wyrównania! Emocje sięgnęły zenitu. Gdy wydawało się, że spotkanie zakończy się remisem, Mróz dobił Olimp, ustalając wynik na 5:4. Teatr jednego aktora!

III liga: meble-ars.pl Zjednoczeni – Va Bank 3:4 (1:2)
Mecz Va Banku ze Zjednoczonymi rozpoczął się od mocnego uderzenia „Bankowców”. Juz po pięciu minutach i trafieniach ciągnącego grę  Marcina Kanadysa prowadzili 2:0. Tuż przed przerwą Michał Sochan zdobył gola kontaktowego, ale juz trzy minuty po zmianie stron wspomniany Kanadys został sfaulowany w polu karnym przez Michała Malinowskiego, a karnego na bramkę zamienił Karol Wróbel. Mimo niekorzystnego wyniku Zjednoczeni nie złożyli broni i po golach Marcina Furmaniaka i Grzegorza Kościka na minutę przed końcem doprowadzili do remisu. Chwilę później Sochan w nieparlamentarnych słowach skomentował błahą decyzję sędziego zawodów, za co został ukarany czerwoną kartką. W ostatniej akcji meczu Va Bank wykorzystał przewagę liczebną i Daniel Nowosad ustalił wynik meczu na 4:3.

Puchar Ligi: Bombardino 716 – Politechnika Lubelska 1:1 (1:1) k. 4:3
Mecze pucharowe rządzą się swoimi prawami i boleśnie przekonała się o tym Politechnika. Czołowa drużyna Ekstraligi mierzyła się ze słabo punktującym w tym sezonie I ligi Bombardino 716. Faworyt tego meczu mógł więc być tylko jeden, jednak to 716 weszło lepiej w spotkanie i juz w 4 min, po bramce Mateusza Szafrańskiego „Numeryczni” wyszli na prowadzenie. Od tego momentu Bombardino broniło się i czekało na kontry, mając w składzie szybkich graczy takich jak choćby Stanisław Staniszewski czy wspomniany Szafrański. Politechnika wyrównała pod koniec pierwszej połowy, a bramkę zdobył Marcin Borówka. Obraz drugiej połowy się nie zmienił. Politechnika budowała atak pozycyjny, a 716 groźnie kontrowało. Mimo tego wynik nie uległ zmianie, a o losach awans decydowały karne. Te ciut lepiej wykonywało 716, a ojcem zwycięstwa został autor dwóch skutecznych parad, Krzysztof Kania.

I liga: Wściekłe Psy – Restauracja Szwejk 3:2 (1:2)
W młodej drużynie Szwejka nie brakuje talentu, ale już wiele razy w tym sezonie zespół ten płacił frycowe. Po raz kolejny w niedzielę, kiedy mimo prowadzenia 2:1 do przerwy, Szwejk uległ Wściekłym Psom. Z pierwszej połowy zapamiętaliśmy przede wszystkim fantastycznego gola Macieja Izdebskiego, po którym wypadało tylko długo bić brawo strzelcowi. Była to bramka na 2:1. Wcześniej Izdebski otworzył wynik spotkania, korzystając z prezentu rywali. Gracze Szwejka nie pozostali dłużni i także sprezentowali „Wściekłym” bramkę na remis. Po zmianie stron Wściekłe Psy wyrównały na 2:2. Adam Bratkowski skutecznie dobił głową strzał jednego z kolegów. Po raz kolejny błąd zanotował golkiper Szwejka, Filip Kowalik, który w ostatnich kolejkach dość często jest winny utraty bramek przez swój zespół. Bramka na wagę trzech punktów padła w 23 min po ładnym, mierzonym strzale Pawła Czarkowskiego. Biorąc pod uwagę liczbę osłabień kadrowych, była to bardzo cenna wygrana Bratkowskiego i spółki.

II liga: Inża Team – MW Lublin 2:3 (1:1)
Po emocjonującym, nerwowym i zaciętym meczu, MW Lublin odniosła bardzo ważne zwycięstwo. W 5 min to jednak Inża była bliżej  wygranej, a to dzięki Marcina Nowakowskiego. Kilka minut później wyrównał Wojciech Czernicki, korzystając z kiksu Roberta Skomro. Druga połowa rozpoczęła się podobnie jak pierwsza. Po kilku minutach Marcin  Nowakowski dał Inży prowadzenie. W 21 min MW po raz kolejny wyrównało – tym razem z rzutu karnego nie pomylił się Grzegorz Stępień. W ostatniej minucie meczu bohaterem MW Lublin został Wojciech Czernicki, który sfinalizował kontratak i celnym strzałem zapewnił swojej ekipie wygraną. Inża wciąż za łatwo gubi punkty, by wygrzebać się z dolnych rejonów tabeli.

Puchar Ligi: Inża Team – Va Bank 0:3 (0:1)
Jeszcze gorzej Inża zaprezentowała się w pucharowym boju z Va Bank. Trzecioligowcy ograli rywala 3:0, wykazując wyższą kulturę i dojrzałość w grze. Pojedyncze zrywy teamu z Inżynierskiej to było za mało, na dobrze dysponowanych w ostatnim czasie „Bankowców”. Jak tak dalej pójdzie, to zapracują sobie na miano „Banksterów”, którzy ograbiają kolejnych rywali z punktów. Wynik w pierwszej połowie otworzył Przemysław Świercz, ale ojcem chrzestnym gola był Adam Ciupek, który twardo powalczył o piłkę. Kilka minut po przerwie Świercz miał już na koncie dublet. W 22 min Robert Skomro najwyraźniej wybrał się „do warzywniaka”. Wrzut z autu, minięcie się z piłką bramkarza i celna główka Wojciecha Goneta.

IV liga: Stara Gwardia – ABM Polska 6:2 (3:2)
ABM balansuje na granicy wypadnięcia z ligi. W niedzielę wprawdzie udało się zebrać szóstkę graczy, ale była ona zbyt słaba, by nawiązać walkę ze Starą Gwardią. Wprawdzie już w 1 min Piotr Wojciechowski dał ekipie Wojciecha Cyranowskiego prowadzenie, ale były to klasyczne miłe złego początki. Po bramkach Krzysztofa Chłopka i Grzegorza Kuśmirka zrobiło się 2:1. Grzegorz Litwin dał ABM cień nadziei, ale bramka na 2:2 była ostatnim pozytywnym akcentem. Finalnie Chłopek skończył mecz z hat-trickiem, Kuśmirek z dubletem, a listę strzelców po stronie „Gwardystów” uzupełnił Łukasz Sulowski.

III liga: KP Starówka – Robimy Marketing 0:3 walkower
Starówka po raz drugi z rzędu nie pojawiła się na meczu ligowym. Szkoda, że nie dając znaku, co zaoszczędziłoby ekipie Robimy Marketing niepotrzebnej wycieczki na Orlik przy Śliwińskiego. Czy drużyna ze Starego Miasta się podniesie czy już w najbliższy weekend pożegna się z rozgrywami?

III liga: GP Togatus – Bosko Kośminek 3:3 (0:2)
Stracić punkty z liderem to żaden wstyd, ale stracić je w taki sposób, prowadząc 3:0, to jednak najdelikatniej mówiąc niefrasobliwość ze strony Bosko Kośminka. Mecz rozpoczął się od bramki Adama Ainy, który odebrał piłkę Mateuszowi Szczeckiemu i pomknął na bramkę. W 7 min kapitalny wyrzut z autu Kacpra Wanielisty uruchomił Dzmitry Kobzeua, który na raty pokonał Patryka Drozda. Wanielista cisnął piłką jak jakimś kasztanem. Rory Delap lubi to. Kilka minut po przerwie po strzale Łukasza Gosia zrobiło się już 3:0 i można było sądzić, że jest po sprawie. Bosko grało wprawdzie „gołą” szóstką, ale była to bodaj najmocniejsza możliwa konfiguracja  personalna drużyny, więc trudno było sądzić, że „Adwokaci” nagle odrobią straty. A jednak! Artur Mrozik w 19 min dał sygnał, Sławomir Bereza w 23 min dał nadzieję, a Marek Stefańczuk w ostatniej akcji meczu dał punkt! Gracze Kośminka jeszcze długo po meczu siedzieli na boisku przygnębieni, analizując przyczyny słabiutkiej końcówki.

II liga: KP Wicher – Underground Poker League 2:5 (0:2)
UPL dość łatwo rozprawił się z KP Wichrem, prowadząc do przerwy 2:0 po dublecie Krzysztofa Gapa. W drugiej połowie dość szybko wynik podwyższył Rami Ibrahim i zdawało się, że przyzwoicie grający Wicher jest już „pozamiatany”. Jednak samobójcza bramka Krzysztofa Gapa oraz gol Grzegorza Urbana zmieniły na moment optykę, bo oto nagle wynik był już kontaktowy. Jednak nie trwało to długo. Ibrahim na 4:2, a w ostatniej minucie Ireneusz Zygmunt na 5:2. „Pokerzyści” w tym sezonie grają w kratkę. W niedzielę zagrali dobrze. Czy to zły prognostyk przed kolejnym spotkaniem?

II liga: Krupniki07 – Plaga Szczurów 3:1 (1:1)
Sporo szczęścia miały Krupniki07. Mimo słabego personalnie składu i braku zmienników udało się wygrać z Plagą Szczurów. To efekt tego, że przeciwnicy grali w pięciu. Można przypuszczać, że gdyby obecny był szósty gracz, „Szczury” wróciłyby do domu minimum z jednym oczkiem. Spotkanie stało na niskim jak na standardy II ligi poziomie. Gola na 1:0 sprytną „podcinką” zdobył Roman Ulanowski. Przed przerwą wyrównał jednak Damian Kowalczuk, któremu mocno pomógł rykoszet. W 18 min Krupniki odzyskały prowadzenie po płaskim strzale Tomasza Sijewskiego. Łukasz Sobczak nie zdołał skutecznie interweniować nogą. W 21 min wynik spotkania ustalił Władysław Świderski.

I liga: Bombardino 716 – Gliniana 2:8 (1:5)
W sobotę Bombardino w ładnym stylu wyeliminowało z Pucharu Ligi drużynę Politechniki, by w niedzielę zagrać beznadziejny mecz i przegrać 2:8 z Glinianą. Oczywiście rzecz tkwi w personaliach, ale skład „Numerycznych” w niedzielę nie był aż tak słaby, by usprawiedliwiał rozmiary tej klęski. Gliniana robiła  na boisku co chciała. Graczom Macieja Ziółkowskiego udawało się praktycznie wszystko, a pomiędzy słupkami bramki 716 można było postawić pachołek i pewnie nie byłoby niekorzystne rozwiązanie. Najwięcej dobrego w Glinianej zrobił autor czterech goli, Paweł Jakubczak. Piotr Ziółkowski upolował hat-tricka, a bramkę dorzucił też Mikołaj Poniatowski. Gdyby nie fatalny początek meczu, pewnie Bombardino w dalszej fazie grałoby z większą wiarą w sukces. Bez tego kolejne minuty były tylko klasycznymi boiskowymi „dożynkami”.

IV liga: Szukamy Sponsora – Ułani 1:4 (0:2)
Drużyna Szukamy Sponsora postawiła twarde warunki gry i Ułani nie mogli rozwinąć skrzydeł aż tak jak w ostatnich meczach, chociaż ostatecznie wygrali pewnie i dość wysoko. Team Dawida Szatkowskiego do przerwy prowadził 2:0 po bramkach Remigiusza Barana i Adama Rasiaka. W 17 min Baran podwyższył na 3:0, a w 21 min na listę strzelców wpisał się też aktywny jak zawsze Karol Iwanowicz, który napędzał większość ataków Ułanów. Bramka Tomasza Smyka na 1:4 ustaliła w ostatniej minucie rezultat spotkania.

III liga: KS Marmota – Bio Berry 1:2 (1:1)
Mocno osłabiona personalnie KS Marmota uległa drużynie Bio Berry 1:2. Plaga kontuzji i skutki wieczoru kawalerskiego dzień wcześniej były widoczne i odczuwalne w grze „Świstaków”. Mimo to zielono-niebiescy prowadzili 1:0 po bramce  Michała Niedzielskiego z rzutu wolnego. Potem Bio Berry przejęło inicjatywę i na potęgę marnowało kolejne sytuacje. Dobrze w bramce Marmoty spisywał się Jakub Sokołowski, ale tylko do czasu, bo bramka Bartosza Spaczyńskiego z 10 min obciąża jego konto. Kilka minut po przerwie Sokołowski źle wznowił grę, co sprokurowało zamieszanie, po którym Tomasz Ołyniuk trafił na 2:1. „Jagódki” niefrasobliwie marnowały kolejne okazje i zamiast wygrać 10:1, w końcówce mogły nawet stracić punkty, ale po sytuacyjnej próbie Michała Łukasika, piłka odbiła się od słupka.

IV liga: MPT Taxi – Decathlon 4:2 (2:1)
Decathlon rozegrał jeden z najlepszych meczów w sezonie, ale bez solidnego fachowca między słupkami, trudno o sukces, szczególnie w meczu z jednym z faworytów do awansu. Bohaterem „Taksówkarzy” został Michał Krzak, który jako bramkarz zdobył pierwszego gola, a potem wiele razy z wyczuciem bronił strzały rywali. Dość powiedzieć, że w całym meczu napędzani przez duet Jakub Wiśniewski Tomasz Paluch gracze Decathlonu mieli znacznie więcej bramkowych okazji niż ich rywale. To jednak MPT Taxi prowadziło 2:0, a potem nawet 4:1 i mimo wyraźnej przewagi w końcówce meczu, Decathlon stać było tylko na zmniejszenie strat. Różnicę zrobiła obsada pozycji bramkarza, choć popularny „Krzako” to przecież nie nominalny golkiper.

I liga: Promil – MM Studio 1:2 (0:0)
Drugie poniedziałkowe spotkanie mogło się podobać. Jedni i drudzy grali twardo, ale też na wysokich  obrotach. Pod koniec pierwszej połowie nad Radzyńską przeszła ulewa, a po niej gra w drugiej połowie była jeszcze ciekawsza, choć okazji nie brakowało już wcześniej. Promil, który miał więcej z gry, w 16 min stracił gola. Po strzale Konrada Cegiełki piłka odbiła się od Piotra Skrzypczyńskiego, zmieniła tor lotu, a zmylony Rafał Goździewski skapitulował. Dwie minuty później Michał Ungert popisał się bramką, o którą raczej byśmy go nie podejrzewali. Efektowna żonglerka, zastawka i strzał z półobrotu pod kryciem obrońcy w polu karnym. Piłka odbiła się od słupka i zatrzepotała w siatce! Obie drużyny mocno walczyły o pełną pulę, nie zadowalając się remisem. Sebastian Szymanek był pod grą, ale marnował sporo sytuacji. W 25 min Tomasz Wnuk wyszedł na czystą pozycję, ale Goździewski skrócił kąt i obronił strzał. Wydawało się, że pełniący obowiązku bramkarza Promilu będzie jednym z bohaterów meczu, ale strzał oddany przez Radosława Kiełbowicza w doliczonym czasie gry na pewno był do obrony, a tymczasem piłka zatrzepotała w siatce. Po chwili sędzia Piotr Baran gwizdnął po raz ostatni.

II liga: Nocowanie.pl – FC Fabryka Formy 1:3 (1:3)
Jedna sytuacja zdeterminowała cały mecz Nocowanie.pl – Fabryka Formy. W 4 min, chwilę po tym jak Nocowanie objęło prowadzenie, Marcin Pytka potrącił wychodzącego na czystą pozycję rywala i po chwili musiał opuścić boisko z czerwoną kartką. Przewaga liczebna dość szybko zaczęła przynosić efekty i Fabryka Formy wyrównała, a potem zdobyła kolejne dwa gole. Może gdyby zawodnicy Rafała Misztala grali z takim zaangażowaniem i rozsądkiem jak po przerwie, nie straciliby tak łatwo trzech bramek. W tym czasie byli jednak zaangażowani w krytykowanie decyzji sędzi, która była ze wszech miar słuszna. Klasyczne odebranie realnej szansy na zdobycie gola (ang. DOGSO) musiało skutkować wykluczeniem zawodnika. Bramki dla „Fabryki” zdobywali Kamil Wawrzyńczuk, Mateusz Król i Mikołaj Gaborski.

Ekstraliga: Adampol Team – Antique 5:3 (3:1)
Bardzo dobry mecz rozegrał Adampol, który mimo silnego składu Antique, rozprawił się z rywalem bez większego problemu. Szczególnie dobry był początek meczu w wykonaniu świdniczan, kiedy to „Stolarze” wyraźnie nie potrafili zareagować na szybką, kreatywną i efektowną grę rywali. Na 1:0 trafił Michał Ziemkiewicz. Po kilku minutach „poprawił” Paweł Szyjduk. W 11 min na 3:0 podwyższył jego brat, Marcin. W 18 min Kamil Cieśla wbił piłkę głową do bramki, wykorzystując przytomne podanie Michała Hajkowskiego, notabene także głową. Zatliła się nadzieja na emocje w drugiej połowie. Antique wcale nie grał źle, ale na Adampol był po prostu lepszy. Paweł Szyjduk w 28 min miał już na koncie trzy bramki. Dwie minuty później Jarosław Komarzeniec trafił na 2:5, ale poszukiwania gola nr 3 w wykonaniu drużyny Krzysztofa Chilimoniuka trwały stanowczo za długo. W końcu w 40 min znalazł go Łukasz Skroban, ale chwilę później usłyszeliśmy ostatni gwizdek sędziego Jakuba Barana, więc Antique nie miał już nawet okazji powalczyć o kontaktową bramkę, o niczym więcej nawet nie wspominając.

I liga: Hüttenes-Albertus – Ekipa 666 0:6 (0:3)
Dużo więcej spodziewaliśmy się po meczu na szczycie I ligi, jednak Hüttenes-Albertus bez Marcina Mendela czy choćby Artura Harasima nie nawiązywał wyrównanej walki w meczu przeciwko Ekipie 666. „Piekielni” równomiernie rozłożyli amunicję na obie połowy, aplikując szaro-czerwonym po trzy bramki. W pierwszej połowie trafiali Paweł Michalski (dwukrotnie) i Michał Budzyński, a po przerwie już wyłącznie Mirosław Cioch. Chętnie obejrzelibyśmy rywalizację obu tych zespołów w najsilniejszych składach, bo nikomu nie trzeba chyba udowadniać jaką jakość Hüttenesowi daje podstawowy bramkarz.

Ekstraliga: Politechnika Lubelska – Widok 6:0 (4:0)
Mianem jednostronnego meczu bez historii spokojnie możemy określić poniedziałkową rywalizację Politechniki z Widokiem. Drużyna Andrzeja Kurysa przejechała się po rywalach, którzy bez Ayouba Kheroufa nie przedstawiali praktycznie żadnych walorów ofensywnych. Władysław Śniżko nie miał w tym spotkaniu za wiele pracy. Co innego Andrzej Chagowski, który od początku meczu na zmianę skutecznie interweniował i wyjmował piłkę z bramki. „Polibuda” grała z polotem, fantazją i wielką „ikrą”. Dawid Pikul biegał po boisku z taką energią, jakby przed meczem zjadł półmisek witamin i popił karafką napoju energetycznego. Nic dziwnego, że ustrzelił hat-tricka. Jego koledzy także robili dobrą robotę, choć momentami brakowało im zimnej krwi w sytuacjach podbramkowych. Brązowi medaliści ligi przy lepszej skuteczności mogli pokusić się w tym meczu o dwucyfrówkę. Widok po prostu był o dwie klasy słabszy i nie pomógł nawet powrót do gry Tomasza Myrchy, który niegdyś w optymalnej formie był ogromnym zastrzykiem jakości z przodu.

Ekstraliga: Antique – Dziesiąta 11:2 (5:0)
Antique i Dziesiąta we wtorek odrobiły zaległości z zeszłego, burzowego poniedziałku. Mecz skończył się de facto zanim się zaczął, gdy okazało się, że duet Marcin FirlejPiotr Michoński pomylił godzinę rozpoczęcia. W bramce musiał stanąć Adrian Pyszniak, który od wielu miesięcy jedynie kibice swoim kolegom. Czwarta drużyna ubiegła sezonu przystąpiła do gry bez wiary w jakikolwiek sukces i szybko „Stolarze” zdobyli na tyle wysokie prowadzenie, by potem nie martwić się o nic. 4:0 było już po ośmiu minutach. Do przerwy 5. Przyjazd „spóźnialskich” niewiele już zmienił, bowiem Antique był w uderzeniu, a Dziesiąta myślała już tylko o końcowym gwizdku. Wprawdzie udało się kilka razy zagrozić bramce Przemysława Hajkowskiego, a nawet dwukrotnie go pokonać, ale finalnie Antique dołożył jeszcze sześć bramek i skończyło się „dwucyfrówką”. Królami polowania zostali Marcin Bijas (4 gole) i Krzysztof Chilimoniuk (3).

IV liga: Nasaro Team – Billennium 0:1 (0:0)
Nasaro we wtorkowy wieczór zebrało ciut silniejszy skład niż zwykle i mocno napsuło krwi Billennium. W pierwszej połowie gracze w czarnych koszulkach mieli więcej klarownych okazji, ale nie zamienili ich na gola. Już pierwsza ciekawsza akcja po zmianie stron mogła przynieść gola dla Nasaro, ale i ta okazja została zmarnowana. Kolejna przyniosła otwarcie wyniku, ale dla Billennium. Wrzut z autu wprost na głowę Pawła Wancerza okazał się skuteczną receptą. Mimo usilnych starań team Damiana Kowalczyka nie strzelił w tym meczu bramki, a w końcówce wiele razy był bliski utraty kolejnej, jednak „Informatycy” partaczyli na potęgę.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.