Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (571)



Puchar OLS dobiegł wczoraj końca. Po raz pierwszy triufmowała w nim ekipa Moore. Na podium zmieściły się jeszcze inne drużyny z Ekstraligi - Antique & Dywany oraz Politechnika. Po raz drugi z rzędu smakiem medalu obejść musiała się Marmota. Stawka półfinalistów była bardzo wyrównana i o wynikach decydowały detale, a przede wszystkim skład zebrany na dany mecz. To był udany nieco ponad miesiąc rozgrywek. Teraz dwutygodniowa przerwa i wreszcie emocje ligowe, miejmy nadzieję, że już bez nieprzewidzianych sytuacji.

Ćwierćfinał: Antique & Dywany - Bombardino 716 7:1 (4:0)
Na więcej emocji można było liczyć w spotkaniu Antique z Bombardino, zwłaszcza że jedni i drudzy przybyli na mecz w mocnych składach. Jednak przewaga ekipy z Ekstraligi była bezdyskusyjna i przejawiała się praktycznie w każdym aspekcie. Od waleczności, przez technikę użytkową, po skuteczność. Już do przerwy było 4:0 i trudno było się oprzeć wrażeniu, że Oskar Jachimczuk w bramce "Numerycznych" nie radzi sobie ze strzałami rywali, w szczególności Adriana Prażmo. Wysokie prowadzenie rozluźniło Antique, który w drugiej połowie pozwalał rywalom na bardzo wiele. Jednak kapitalny mecz między słupkami drużyny Krzysztofa Chilimoniuka rozgrywał Patryk Skrajnowski, będąc w wielu sytuacjach mężem opatrznościowym drużyny. To tylko rozleniwiało jego kolegów, którzy mieli przeświadczenie, że nawet jeśli znów odpuszczą, to pewnie uratuje ich bramkarz, a w razie czego i tak mogą z łatwością odpowiedzieć golem. I sporo było w tym prawdy, bo Bombardino grało bez ambicji, indywidualnie i z żałośnie niską skutecznością. Patrząc na to, serce się krajało. Honorową bramkę dla zespołu w biało-czarnych strojach zdobył dość aktywny, ale także niezbyt przekonujący Piotr Dajos. Najsłabiej prezentował się zaś Anes Kherouf, który nie błyszczy tak jak jego brat Ayoub, gdy ten wszedł do naszej ligi z buta w 2017 roku. Duże brawa dla zwycięzców, którzy byli po prostu dużo lepsi. Cztery gole dla "Stolarzy" zdobył Prażmo, który walczy o koronę króla strzelców Pucharu OLS.

Ćwierćfinał: Moore - Malagenia 3:1 (2:0)
Bez większych emocji także w drugim wtorkowym ćwierćfinale. Wprawdzie rozmiary zwycięstwa Moore nie są wysokie, ale trudno powiedzieć, by Malagenia choć przez moment była bliska sprawienia niespodzianki. Dopiero w końcówce, poniekąd za sprawą nonszalancji Moore, poniekąd także dzięki wpuszczeniu w polu świeżego i żwawego Daniela Wójcikowskiego, gra zespołu Pawła Kępki się ożywiła. Niestety, wcześniej Wójcikowski musiał strzec własnej bramki, bo zapomniał ściągnąć na to spotkanie nominalnego bramkarza, czyli Łukasza Zinkiewicza. Ta pomyłka kosztowała Malagenię sporo. Już pierwszy gol, po strzale z dystansu Konrada Zielińskiego, pokazał, że bramkarz  z prawdziwego zdarzenia by się przydał. Zieliński w 16 min zdobył także gola nr 2. Na 3:0 już po przerwie podwyższył uderzeniem pod poprzeczkę Marcin Urban. W końcówce bramkę dla Malagenii zdobył Michał Wójtowicz, a poza tym dwie znakomite okazje miał wspomniany Wójcikowski. Można gdybać, że jeśli by je wykorzystał, padłby remis. Ale obiektywnie lepszy piłkarsko był team Moore i to on zagra o medale. Malagenia odpadła bez wstydu, ale pozostaje pytanie czy nie dało się zmontować lepszego składu na tak ważny mecz.

Ćwierćfinał: KS Marmota - MW Lublin 4:2 (2:1)
W środę trwała sukcesja zwycięzców grup. Do Antique i Moore dołączyła Marmota, która nie bez trudu ograła MW Lublin. Już na początku meczu z prezentu rywali skorzystał Bartłomiej Barwiak. MW Lublin wyrównało po rzucie rożnym. Piłka trafiła w polu karnym pod nogi Wojciecha Czernickiego, a ten uderzył nie do obrony. Remis nie trwał jednak długo. Tym razem rzut rożny dla "Świstaków" zakończył się trafieniem nr 2 Barwiaka. Wynik 2:1 do przerwy nie oddawał jednak przebiegu meczu. Marmota miała sporo sytuacji, ale marnowała je na potęgę. Taka sytuacja utrzymywała się także po zmianie stron, ale trzeba też przyznać, że i MW Lublin kilka razy niepokoiło Michała Gdulewicza, gościnnie strzegącego bramki zielono-niebieskich. W 27 min Barwiak skompletował hat-trick. Marmota odetchnęła, ale ledwie na moment. Kontra, potem seria zwodów Tomasza Dąbrowskiego i finalnie dobry strzał, przy prawym słupku bramkarza. Znów było gorąco! Doświadczony zespół Marmoty potrafił jednak utrzymać prowadzenie, a finalnie także je powiększyć. Za sprawą... oczywiście Barwiaka! Na cztery gole Prażmy odpowiedział on swoim czteropakiem, po którym znów jest liderem wyścigu o piłkę z autografem Cesare Prandellego. MW Lublin powalczyło, ale przydałaby się jeszcze większa odpowiedzialność w grze i pewniejszy fachowiec między słupkami. Marmota z kolei z taką skutecznością raczej do finału nie awansuje.

Ćwierćfinał: Politechnika Lubelska - Robimy Marketing 7:2 (4:0)
Ostatni ćwierćfinał był formalnością już przed meczem, gdy team Robimy Marketing zebrał raptem sześciu zawodników. W szóstce tej brakowało m.in. Rafała Szyszki czy Norberta Piotrowskiego. Szanse na korzystny rezultat były znikome. Politechnika to zbyt doświadczony i po prostu zbyt dobry piłkarsko zespół, by tego nie wykorzystać. Jarosław Wójcik i spółka narzucili swoje warunki gry, zepchnęli rywali do głębokiej defensywy i w końcu zaczęli wykorzystywać błędy. Pierwszy w 7 min popełnił Dawid Wicha, prokurując rzut karny. Worek z bramkami się rozwiązał i potem poszło już dość łatwo. Do przerwy 4:0, po zmianie stron już trochę bliżej wyrównanego wyniku, ale summa summarum zwycięstwo Politechniki 7:2. Trudno było nie odnieść wrażenia, że gdyby Politechnika potrzebowała do awansu strzelenia dwucyfrowej liczby bramek, to zrobiłaby to z łatwością. "Marketingowcy" powalczyli dzielnie, a na pocieszenie pozostają im dwa piękne gole. Ten Arkadiusza Dąbrowskiego to wręcz małe arcydzieło, ale i Kamil Miklaszewski przyłożył jak trzeba.

Półfinał: Antique & Dywany - KS Marmota 3:3 (3:3) k. 5:4
Dużo emocji, także tych niezdrowych, wywołało spotkanie Antique & Dywany z Marmotą. Oba zespoły do gry przystąpiły bez najlepszych strzelców Pucharu OLS - Adriana Prażmo i Bartłomieja Barwiaka. Jednak w pierwszej połowie ich koledzy nie przejmowali się tym i zabrali się za strzelanie goli aż miło. Początek należał do Marmoty. Ładne uderzenie z woleja Krzysztofa Wójcika dało prowadzenie już w 1 min. Precyzyjny strzał Michała Łukasika poprawił na 2:0. Jednak Antique tworzył sobie bardzo dużo sytuacji i wydawało się kwestią czasu, kiedy zaczną wpadać gole. I tak się stało! Między 5 a 10 min "Stolarze" pokonali aż trzy razy swojego kolegę, w pucharze broniącego barw Marmoty, Przemysława Hajkowskiego. Słynąca z dobrej gry w defensywie Marmota tym razem popełniała proste błędy. Antique zdominował ten fragment meczu. Dopiero pod koniec pierwszej części do głosu znów doszli zielono-niebiescy. Kilka niewykorzystanych sytuacji i wreszcie rzut karny po faulu Dariusza Komarzeńca na Adrianie Wójciku. Decyzja Adriana Mańko wywołała lawinę pretensji. Czy kierownik Marmoty podjął słuszną decyzję? Tego nie wypada nam komentować, ale kto widział, ten wie. Czujący się skrzywdzeni zawodnicy Antique rozpoczęli falę protestów, dyskusji, docinek i pretensji, która trwała nawet po zakończeniu meczu. W drugiej połowie niestety mało było dobrej gry w piłkę. Jedni i drudzy bali się utraty czwartego gola, który mógłby być tym ostatnim. Gracze Krzysztofa Chilimoniuka kilkukrotnie próbowali naciągnąć sędziego na rzut karny, sądząc, że ten ugnie się pod presją. Nic takiego się nie stało. Marmota mimo opadnięcia z sił (tylko dwóch rezerwowych) w końcówce miała niezłe okazje, ale brakowało zimnej krwi. Spotkanie zakończyło się więc dość sprawiedliwym remisem, choć ciut więcej z gry mieli gracze w żółtych koszulkach, którzy lepiej wytrzymali trudy 40-minutowej rywalizacji w 30-stopniowym upale. W serii rzutów karnych najpierw dwa razy obramowanie bramki obili gracze Marmoty, ale potem dwie pomyłki przydarzyły się rywalom i po chwili był remis. Dopiero w siódmej serii lepsi okazali się "Stolarze". Adrian Wójcik przegrał pojedynek z Patrykiem Skrajnowskim i, co ciekawe, był to jedyny rzut karny obroniony przez któregoś z bramkarzy w tym konkursie. Gol Mateusza Zawiślaka zamknął temat awansu do finału.

Półfinał: Moore - Politechnika Lubelska 3:0 walkower
Nikt nie spodziewał się, że kwestię awansu do finału rozstrzygnie walkower. A tak się właśnie stało w wypadku meczu Moore z Politechniką Lubelską. Okazało się bowiem, że w drużynie "Polibudy" wystąpił zawodnik, który grał już wcześniej w ekipie VoIP - Piotr Wójcik. Jednak drużyny walcząc na boisku, nie miały pojęcia o tym, że ten mecz nie będzie miał znaczenia. A walczyły naprawdę godnie, tworząc fajne widowisko. Moore wygrało 6:5, choć Politechnika przez całą drugą połowę dzielnie walczyła i odrabiała straty. Jednak za każdym razem nie potrafiła się też ustrzec błędów, które Moore karciło bardzo sumiennie. Najlepsze wrażenie w zespole Moore sprawiał Marcin Urban, autor hat-tricka i asysty. Aż żal, że jego bramki z powodu walkowera nie mogą się wliczać do klasyfikacji strzelców. Od wtorku wiadomo jednak, że Puchar OLS 2020 trafi albo do Antique albo do Moore.

Mecz o 3. miejsce: KS Marmota - Politechnika Lubelska 4:5 (1:1)
To był kawał widowiska! Marmota przystąpiła do meczu w silniejszym składzie niż do półfinału, Politechnika chyba w ciut słabszym, przede wszystkim bez Jarosława Wójcika. I przełożyło się to na obraz gry, bo przez 40 minut to zielono-niebiescy stworzyli zdecydowanie więcej okazji. Szanse trzeba jednak umieć zamieniać na gole. Pierwszą wykorzystał sprytnym strzałem piętą Michał Młynarczyk, ale potem było z tym dużo gorzej - m.in. sytuację sam na sam z Władysławem Śniżko zaprzepaścił Bartłomiej Barwiak. Politechnika wyrównała po koszmarnym błędzie defensywy Marmoty w kryciu przy rzucie rożnym - gola zdobył Jakub Wankiewicz. Prawdziwa wymiana ciosów zaczęła się po przerwie, gdy "Świstaki" trzykrotnie obejmowały prowadzenie po golach Barwiaka, by trzykrotnie je tracić. Kiepsko między słupkami bramki Marmoty spisywał się Paweł Socha. Przy stanie 4:4 zapowiadało się już na konkurs rzutów karnych, zatem powtórkę z finału Turnieju 15-lecia. Jednak wtedy ładną akcję przeprowadziła Politechnika, a ten, który w tamtym turnieju był antybohaterem, teraz został bohaterem - mowa o Marcinie Borówce. Jego sprytny strzał piętą wylądował w siatce i Marmota mimo dwóch doliczonych minut nie odpowiedziała już niczym konkretnym. Z sytuacji w tym meczu wynik może nie jest sprawiedliwy, ale z perspektywy całego turnieju brąz trafił do drużyny lepszej. Marmota po raz drugi z rzędu kończy puchar na 4. miejscu.

Finał: Antique & Dywany - Moore 3:9 (2:3)
Z dużą niecierpliwością czekaliśmy na finał tegorocznego Pucharu OLS, bowiem postawa obu zespołów gwarantowała wysoki poziom. Niestety, emocje mieliśmy tylko do pewnego momentu. Antique dwukrotnie obejmował prowadzenie w pierwszej połowie po trafieniach Przemysława Małaja i Gabriela Parady. Marcin Urban i Jakub Kawalec wyrównywali. Minutę po bramce na 2:2 Moore wyszło na prowadzenie za sprawą Konrada Zielińskiego. Koledzy z drużyny mieli spore pretensje do swojego bramkarza, Patryka Skrajnowskiego, ale ten rozgrywał bardzo dziwny mecz - genialne wprost interwencje przeplatał prostymi błędami. Na początku drugiej połowy strzał Macieja Kleszcza dał Moore prowadzenie 4:2. "Stolarze" nie zrezygnowali i po fartownej bramce Michała Gołębia (rykoszet) znów złapali kontakt z rywalem. Ale team Krzysztofa Chilimoniuka popełniał zbyt dużo błędów, by móc liczyć na korzystny wynik. Po koronkowej akcji w 31 min Marcin Urban dopełnił formalności. Dwa gole to wciąż nie była jednak różnica, która cokolwiek przesądzała. Ale gdy podyktowany został rzut karny dla Moore, a za wulgarne słowa w kierunku sędziego czerwoną kartkę obejrzał Mateusz Zawiślak, jasne stało się, że jest po meczu. Chwilę wcześniej Antique domagał się karnego za rzekomy faul na Gołębiu. Wtedy gwizdek sędziego milczał. Po chwili faul Zawiślaka na Kleszczu został spenalizowany. "Stolarze" od tego momentu stanęli, czekając na kolejne bramki, które wpadały z dużą regularnością. Ostatecznie skończyło się wynikiem 9:3. Wynikiem trochę na wyrost, bo długo mecz był wyrównany. Tak czy inaczej - nie można mieć złudzeń, że puchar wygrał najlepszy zespół. Brawo dla Moore!

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.