Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (574)



Dziwna to była kolejka. Przez cały weekend zastanawialiśmy się czy więcej będzie walkowerów czy meczów, które uda się rozegrać. Ostatecznie niedzielny wieczór rozstrzygnął ten "mecz" na korzyść spotkań odbytych. Walkowery niestety trzymają się jednak mocno, szczególnie w Pucharze Ligi, co każe zastanowić się nad sensownością istnienia dodatkowych rozgrywek.

Puchar Ligi
Niestety już tradycyjnie w Pucharze Ligi obrodziło walkowerami. Cóż, powoli zasadne staje się pytanie o sens rozgrywania pucharu, skoro dla większości ekip jest piątym kołem u wozu, a walkowery przytrafiają się nawet w teoretycznie bardzo korzystnych terminach.
Na plus niewątpliwie czwartkowa rywalizacja Antique z Bombardino. Zacięty, dobry mecz zakończył się remisem 3:3, a dawno niewidziany w LAKP Przemysław Wójciuk, który wraca do piłki po nieprzyjemnym urazie, zdobył hat-tricka. Jednak tuż przed końcem meczu gola na 3:3 dla "Numerycznych" strzelił Piotr Dajos. O awansie do dalszej rundy zdecydowały rzuty karne. W tych odrobinę więcej zimnej krwi zachowali "Stolarze".
W piątek awans do kolejnej rundy zanotowały ekipy Homera i Moore. Ci pierwsi ograli rywala ze swojej ligi, z którym być może stoczą bój o awans - OBI. Krzysztof Boguta dał prowadzenie ekipie marketu budowlanego, ale trzy kolejne ciosy wyprowadził Homer. Mecz Moore z Transaudytem był raczej spotkaniem bez historii. Faworyt wygrał, bo wygrać musiał.
Jedyny pucharowy mecz, który udało się rozegrać w sobotę to drugoligowy pojedynek MW Lublin z LKMP Zon Admina. Ci drudzy prowadzili spokojnie 2:0 po golach Pawła Gęcy i Tomasza Maciąga. Ten drugi miał sporo szczęścia - kopnął lewą nogą piłkę w światło bramki nie licząc na nic, ale Kamil Dębicki to nie jest bramkarz z krwi i kości i przepuścił leniwie toczącą się piłkę między nogami. Nic nie zapowiadało emocji, ale w końcówce meczu w MW Lublin wstąpiły dodatkowe siły. Zon Admina zlekceważyła kilka ostrzeżeń i straciła dwa gole w samej końcówce - oba w przeciągu minuty zdobył Wojciech Czernicki. Zamiast pewnego awansu drużynę Maciąga czekały rzuty karne. W tych jednak MW Lublin pomyliło się dwa razy, a LKMP tylko raz. W końcówce Kamil Wierzbicki najpierw obronił strzał Wojciecha Czernickiego, a potem sam mocnym uderzeniem zamknął temat.
Do skończenia II rundy Pucharu Ligi zostały już tylko dwa spotkania.

Ekstraliga
Wreszcie z dobrej strony zaprezentował się UMWL Szkoltex, który sezon rozpoczął od dwóch walkowerów i wysokiej porażki. W czwartek "Urzędnicy" zebrali niezły skład i powalczyli z ekipą Perły. Zacięte spotkanie tych dwóch ekip do ostatnich sekund trzymało w napięciu. Perła obejmowała prowadzenie 2:1, 3:2 i 4:3, by na końcu cieszyć się z punktu, bo przy stanie 4:4 Grzegorz Mulawa nie wytrzymał presji i zmarnował rzut karny. Dobra interwencja nogą Krzysztofa Flisa uratowała "Piwoszom" punkt. Gdyby nie to, pewnie mogliby mówić o jakimś fatum orlika przy Tumidajskiego, bo w pamięci mamy jeszcze ubiegłą niedzielę, kiedy prowadzili z Moore 5:0, by przegrać 5:7!
W piątek ZiP Kalina pewnie pokonała Neo. Ekipa Marka Błaszczaka na każdy mecz przychodzi innym składem. Gdy akurat jest "iksiński" to brakuje "igrekowskiego" - i tak w kółko. Bez najmocniejszego zestawienia można zapomnieć o punktach w takich spotkaniach jak to z Kaliną. Mateusz Misztal i spółka wrzucili po prostu wysokie obroty i wygrali każdą z połów po 3:1, co dało koniec końców wynik 6:2. Problemem nie była nawet nieobecność podstawowego bramkarza, Michała Gdulewicza.
Wnioski po pierwszych kolejkach nowego sezonu? PHU Pad-Bud może powalczyć o podium, a na mecze tej drużyny trzeba zabierać kamerę, bo Paweł Bugała przeżywa drugą (albo i trzecią) młodość. Polowanie na gola sezonu w meczu z Ipso Iure skończyło się fiaskiem, bo na drodze stawała konstrukcja bramki, ale dwa trafienia "Buły" z meczu z Widokiem to gole z cyklu "palce lizać"! Łącznie Bugała strzelił ich w tym meczu cztery, ale dwa były szczególnej urody. Pierwsze przypomniało nam nieco bramkę, która dała mu niegdyś Piłkarskiego Oscara, czyli trafienie z meczu Górnik Łęczna - Górnik Polkowice. Drugie cudo wpadło tuż przed końcem spotkania, kiedy Bugała dostrzegł wysuniętego Tomasza Pawluka i strzałem z powietrza, z pierwszej piłki, z blisko połowy boiska, przelobował go tak, że ręce same składały się do oklasków. Pad-Bud był zespołem lepszym i zasłużenie wygrał 6:3, choć w końcówce z drużyny Piotra Bielaka nieco zeszło powietrze i zaczęły się mnożyć błędy w obronie, a Łukasz Stefański choć robił w bramce co mógł, to nie wszystkiemu mógł zapobiec. Najbardziej szkoda nam jednak Marcina Szweda, który znów doznał poważnie wyglądającej kontuzji kolana. Mamy nadzieję, że skończy się na strachu i problem nie będzie aż tak duży. Trzymamy kciuki.
Niezwykłych emocji dostarczyły poniedziałkowe mecze w Świdniku. Na początek w świdnickich derbach Antique & Dywany podejmował Adampol. Mistrzowie ligi przeważali przez większą część meczu i długo zapowiadało się na to, że wygrają. Wprawdzie Antique odrobił stratę z 0:2 na 2:2, ale potem dwa błędy stojącego z konieczności między słupkami Krzysztofa Chilimoniuka wykorzystał Kamil Ostrowski. "Piekarze" mogli prowadzić wyżej, ale brakowało im zimnej krwi pod bramką. Nie przypuszczali jednak, że zapłacą za to w końcówce tak słoną cenę. Wszystko zaczęło się walić, gdy ręką poza polem karnym interweniował Piotr Chlebuś, za co musiał obejrzeć czerwoną kartkę. Przemysław Hajkowski mocnym strzałem z rzutu wolnego dał bramkę kontaktową. Antique ruszył do przodu. W 39 min po kontrataku udało się wyrównać - gola strzelił Krystian Zawadzki. W ostatniej akcji meczu w zamieszaniu pod bramką strzeżoną przez Krystiana Jocia Hajkowski na raty zdołał wbić piłkę do siatki i zapewnił swojej drużynie wygraną. Gra nie została już nawet wznowiona. 5:4 dla "Stolarzy"!
Mecz Adampolu z Antique był dobry i żywy, ale spotkanie Politechniki z Moore było jeszcze lepsze. Tempo rodem z Premier League! Zawodnicy biegali, jakby mieli jakieś turbodoładowanie. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. 1:0 dla Moore, 1:1, 2:1 dla Politechniki, 2:2, 3:2 dla Politechniki, 3:3, 4:3 dla Politechniki, 4:4 i wreszcie 5:4 dla Moore. W końcówce meczu górę wzięło doświadczenie drużyny Marcina Urbana. W 36 min niepotrzebną żółtą kartkę złapał Marcin Borówka, a że była to jego druga kartka w tym meczu, to musiał opuścić boisko. "Polibuda" w liczebnym osłabieniu próbowała jeszcze odwrócić losy meczu, ale nie potrafiła tego zrobić. Dawid Pikul od początku dwoił się i troił, robił sprint za sprintem, ale trochę zabrakło mu wsparcia kolegów. Brak takich zawodników jak Tomasz Kisiel, Jarosław Wójcik czy Dominik Struk to jednak spore osłabienie. Po jednym z lepszych meczów tego sezonu Moore triumfował, a liga nabiera rumieńców.

I liga
We wtorek trzy oczka w meczu z Krupnikami zainkasowała Ekipa 666. Zdecydowała o tym przede wszystkim pierwsza połowa, wygrana 2:0. Już w pierwszej akcji spotkania, nie pozwalając rywalom dotknąć piłki, "Piekielni" zadali cios nr 1, a na listę strzelców wpisał się Jacek Bojanowski. Potem trafiał Paweł Michalski - raz przed przerwą, raz po. Od stanu 3:0 na boisku zaczęła się dominacja Krupników, ale sił, umiejętności i czasu starczyło tylko na dwie bramki, choć do ostatnich sekund trwał napór i szukanie remisu.
O wyniku meczu Glinianej z Elektro-Sparkiem zdecydowała ostatnia akcja. Z piłką w polu karnym "Iskierek" szarżował Dawid Piorun i po kontakcie z Grzegorzem Bartnikiem padł na boisko. Defensor po gwizdku sędziego już wiedział co się święci - rzut karny. Gola na 2:1, dającego Glinianej trzy oczka, strzelił sam poszkodowany. W LAKP powitaliśmy też kolejną postać z ekstraklasową przeszłością - tym razem Daniela Koczona.
Organizacyjny kryzys przeżywa wyraźnie Hüttenes-Albertus. W sobotę drużyna ta nie zebrała się na mecz z Elektro-Sparkiem.
Gliniana jako pierwsza w tym sezonie zatrzymała Wściekłe Psy. Team Adama Bratkowskiego nie miał w niedzielę zbyt dużej siły ognia, a na dodatek musiał sobie radzić bez zmienników, co by przy tropikalnych warunkach (ponad 30 stopni w słońcu) miało duże znaczenie. Obie drużyny stworzyły sobie sporo bramkowych okazji, ale lepsza była Gliniana. Wyróżniał się wszędobylski Cezary Pęcak, autor gola na 1:0. Dwie kolejne bramki w samej końcówce zdobył Mikołaj Poniatowski, dwukrotnie strzałami szpicem buta. W ten sposób zrehabilitował się za swoją nieskuteczność we wcześniejszych momentach tego meczu.

II liga
W czwartek zaległości z poprzedniej kolejki odrobiła Malagenia i UPL. Już na samym początku meczu Bartosz Suchanowski pokonał Patryka Sobstyla i Malagenia musiała odrabiać straty. Doświadczony zespół wykazał się jednak charakterem i konsekwencją, dzięki czemu zapracował na wygraną. Ojcem zwycięstwa był oczywiście Michał Wójtowicz, zdobywca dubletu.
Rzadki popis wyjątkowej nieskuteczności dała w piątek Marmota, która od pierwszych minut wyraźnie przeważała w meczu z Szerszeń Teamem. "Świstaki" zmarnowały pewnie z tuzin dogodnych sytuacji bramkowych, w tym kilka setek. W końcu w 18 min Adrian Ręba dał prowadzenie Marmocie, ale strzał z dystansu Tomasza Książka zaskoczył Michała Drozda, który z konieczności bronił dostępu do bramki zielono-niebieskich. Szybkie wyrównanie i znów Marmota musiała atakować. W końcówce nawet z przewagą zawodnika po dwóch żółtych kartkach dla Kamila Kubaja. Ale również słupki i poprzeczki grały w tym meczu z "Hornets", dzięki czemu padł wynik 1:1.
W sobotę przy Śliwińskiego ciężko trzy ligowe punkty wywalczył VoIP, który mierzył się z GOL-asami. Team Piotra Roja prowadził 1:0, by potem przegrywać 1:3. Dwie bramki dla VoIP strzelił niezawodny Damian Bilski. Po drugiej stronie sprawy w swoje ręce wziął Marcin Beć - strzelił gola na 2:3, świetnie się zastawiając i odwracając z obrońcą na plecach, a potem wypracował czystą pozycję Hubertowi Małyszce, ale ten fatalnie się pomylił. Całkiem niezły mecz z happy-endem dla ekipy Kamila Adryjanka.
Niezły weekend zaliczyło MW Lublin - w sobotę dzielna i waleczna postawa doprowadziła do rzutów karnych w meczu z Zon Admina, a w niedzielę udało się zdobyć komplet punktów w ligowym starciu z UPL. Był to dość wyrównany mecz, ale indywidualne przebłyski w MW Lublin przesądziły o losach widowiska. Nowa twarz w drużynie Marcina Roczniaka, czyli Jakub Twardzik naszym zdaniem zasłużył na tytuł MVP spotkania, szczególnie że otworzył jego wynik. Bramkę nr 2 dorzucił Grzegorz Sternik. Wyróżnijmy jednak także harującego jak wół w defensywie Pawła Chruściela, który był praktycznie skałą nie do przejścia.
Kiepsko spisuje się na starcie sezonu Olimp. W poniedziałek ekipa Marcina Iwana zagrała niezły mecz, ale na Togatusa to nie wystarczyło. Drużyna Krzysztofa Gołaszewskiego wreszcie nie miała kadrowych problemów, zagrała konsekwentnie i dzięki bramkom braci Szczeckich wygrała 2:0.

III liga
W sobotę Mat-Geo odpuściło mecz z AZS, a przyczyną był oczywiście brak składu.
Zagrali za to zawodnicy Plagi Szczurów i Zjednoczonych. Jedni i drudzy sezon rozpoczęli od samych porażek. Ktoś wreszcie musiał zapunktować. Były to "Szczury", które zebrały niezły skład i miały odrobinę szczęścia, bo inaczej nie da się określić gola nr 1. Świetna i szybka dwójkowa akcja Przemysława Saniaka i Damiana Kowalczuka zakończyła sie podaniem tego pierwszego do znajdującego się na czystej pozycji Bartłomieja Iwanka. Ten będąc metr przed bramką fatalnie skiksował, tak że piłka... wróciła do Saniaka. Ten jakimś cudem zdołał odegrać ją z powrotem do Iwanka, a ten naprawił swój błąd i głową umieścił piłkę w bramce, podczas gdy Saniak przewracał się o próbującego jakoś zapobiec nieszczęściu Michała Malinowskiego. Gdyby ktoś kto nagrał, to byłby to materiał-pewniak do kompilacji "piłkarskie jaja". Gol nr 2 dla "Szczurów" to już jaja w wykonaniu defensywy Zjednoczonych, której bierność można porównać chyba tylko do bierności Francji w chwilach zagrożenia. Wykop Łukasza Sobczaka z "piątki", a niepilnowany Kowalczuk staje oko w oko z Malinowskim i spokojnie go lobuje! W końcówce Zjednoczeni przerzucili ciężar gry pod bramkę Sobczaka, ale gol Wiktora Słomki zakończył mecz, więc czasu na wyrównanie już nie było.
W trzecioligowym szlagierze Ułani przejechali się po SAABiX-ie niemal jak po łysej kobyle. Wynik 4:0 trochę zaskakuje, ale kto oglądał mecz, ten wie, że jest to rezultat oddający przebieg boiskowych wydarzeń. Ułani zaskoczyli rywali, szybką, twardą, ale bardzo przepisową grą. Zdominowali SAABiX także kulturą gry, szybkimi wymianami podań. Wojciech Gołofit i Adam Rasiak grali koncertowo, ale szybcy i wściekli Jan Nowosad i Jakub Łupina także dorzucali swoje. Obok meczu nie przeszedł także na pewno Remigiusz Baran. Obserwujący ten mecz z boku kierownik drużyny, Dawid Szatkowski, mógł być dumny ze swoich zawodników.
Dość pewnie zwyciężył też Wolcar, który mierzył się z Billennium, a wszystkie bramki tego meczu padły w pierwszej połowie. W 59. sekundzie meczu Daniel Sekuła z bliska wcisnął piłkę do siatki na 1:0. Wyrównał sprytnym, niesygnalizowanym uderzeniem Adrian Jędrzejewski, ale Wolcar miał więcej atutów i wyprowadził dwa kolejne ciosy. Mecz stał na niezłym poziomie i choć sporo było walki, to nikt nie przekraczał granic Fair Play.  
Tempa nie zwalnia Granit II. W poniedziałek drużyna z Bychawy uporała się z solidnym Robimy Marketing. To był mecz bez większej historii. Tuż przed przerwą "Marketingowcom" udało się strzelić bramkę kontaktową, ale na początku drugiej połowy Granit podwyższył na 3:1 i ten wynik nie uległ zmianie do samego końca.
Zaskoczeniem jest na pewno rezultat poniedziałkowego meczu Va Banku z KTS Forever Young. Kto spisywał "Bankowców" na straty, wieszcząc im nieuchronny spadek, ten musi nieco zmienić optykę. W tym meczu team Wojciecha Goneta zagrał naprawdę dobrze i skutecznie. Szczególnie w końcówce, bo do 23. minuty utrzymywał się wynik 1:1. Jednak Paweł Bogusław poszedł po hat-tricka, a wynik ustalił Leszek Huszaluk. W KTS zabrakło Mirosława Ciocha czy Marcina Dalentki i od razu efekty tego widać w wyniku.

IV liga
W czwartek przy Lwowskiej zaległości odrobiły drużyny Husarii i Królewskich. Był to zacięty mecz pełen walki i raczej bez fajerwerków technicznych. Tempo i intensywność meczu mogły się jednak podobać, co jest zasługą ambicji obu drużyn. Zwycięskiego gola w końcówce pierwszej połowy zdobył Marcin Dobrzyński, który znalazł się w polu karnym tam, gdzie powinien i dobił uderzenie z ostrego kąta jednego z kolegów. Kluczem okazał się szybko i krótko rozegrany rzut rożny. Husarii wyraźnie brak snajperów.
Los Santos przystępowało do piątkowego, zaległego meczu IV ligi z pozycji lidera tabeli, ale Świeżaki pokazały co znaczy doświadczenie i ogranie w tej lidze. Nie bez wpływu na wynik były zapewne także osłabienia personalne po stronie Los Santos. Tak czy owak - Świeżaki prowadziły już w pewnym momencie nawet 4:0, ale w końcówce przeciwnicy odpowiedzieli dwoma trafieniami.
Formą nadal nie błyszczy Stara Gwardia, która w sobotni poranek otrzymała solidne baty od Midasa. Jednostronny mecz, w którym zagadką były tylko rozmiary zwycięstwa zespołu Wojciecha Kowalskiego. Ostatecznie skończyło się 6:0, a każdą z bramek dla zwycięzców strzelił inny zawodnik.
Choiny bez konieczności wychodzenia na boisku zainkasowały trzy punkty z Husarią, która jest największą zagadką ligi. Na zaległy mecz z Królewskimi przybyło bodaj 10 graczy, a na sobotę nie udało się zebrać nawet piątki...
Tymczasem zwyżkuje forma Królewskich. W sobotę rywalem Marcina Dobrzyńskiego i spółki były Mamrotki, które grały w dość mocnym zestawieniu. Problemem był jednak brak nominalnego bramkarza, z czego skrzętnie skorzystał właśnie wspomniany Dobrzyński - autor hat-tricka. Królewscy od stanu 0:1 wyszli dzięki niemu na 3:1. Zbigniew Próchno zniwelował stratę i zrobiło się ciekawiej, ale bezsensowny faul Pawła Ciocia (bramkarza) przyniósł rzut karny dla Królewskich i bramkę Damiana Stachyry. Później Cioć obejrzał jeszcze czerwoną kartkę za interwencję rękami poza polem karnym, co w sumie niewiele już zmieniło.
BIGOS rozbił grającą w pięcioosobowym składzie Watahę. W sumie w takim składzie "Kapuściani" mieliby szansę z każdym rywalem w IV lidze, a skoro przeciwnik sam ułatwił sprawę, to po prostu należało to wykorzystać. Już po czterech minutach klasyczny hat-trick na koncie miał Bartłomiej Czarnota, który koniec końców meczu zakończył z pięcioma trafieniami. "Wilki" walczyły dzielnie, ale były całkowicie bezradne wobec rywali i 30-stopniowego upału. 10:0.
Mądra gra całego zespołu + Grzegorz Mocny w ataku. Tak wyglądał przepis na sukces Starówki w meczu z OBI. To drużyna w pomarańczowych strojach przeważała i objęła prowadzenie po ładnym strzale Jakuba Tomczaka z rzutu wolnego. Starówka starała się nie stracić więcej goli i wyczekiwała na swoje okazje. Błędy obrony OBI przyszły, a Mocny dwa razy zabawił się z rywalami. Nawijał obrońców jak dzieci, a potem strzelał obok bezradnego bramkarza. Duży spokój, dostojność i klasa. Koledzy popracowali, Mocny zrobił swoje i choć OBI miało inicjatywę, to z Lwowskiej wróciło z niczym.
Strzelaninę uskutecznili sobie zawodnicy Sokoła i Jutrzenki. Tylko w pierwszej połowie zespół Marcina Piondło był równorzędnym rywalem, remisując 2:2. W drugiej odsłonie Jutrzenka wrzuciła obroty nieosiągalne dla rywali, dorzuciła pięć bramek i pojechała na Jagiełły, na swój drugi mecz tego dnia, pełna nadziei, z wysokim morale.
Drugi mecz także poszedł na po myśli Jutrzenki. Zaległe spotkanie z Homerem nie należało na pewno do łatwych, bo przeciwnik to jeden z mocnych kandydatów do awansu. Twardy mecz, rywalizacja "na noże" i ostatecznie wygrana 1:0 Jutrzenki po bramce Łukasza Kowalika.
A Homer po chwili przystąpił, w nieco odmienionym składzie, do meczu nr 2. Tym razem rywalem były Świeżaki, które grają ostatnio w kratkę. W piątek było zwycięstwo, a w niedzielę porażka. Homer objął prowadzenie w 5 min. Pięć minut później wyrównał Bogdan Bednarz, ale po kolejnych pięciu minutach Robert Kazubski przywrócił prowadzenie drużynie Jacka Trumińskiego. Zawodnikom najwyraźniej spodobało się strzelanie w równych odstępach czasu i w 20 min wygraną Homera przypieczętował Radosław Nowakiewicz.
Patataje świetnie rozpoczęły mecz z 2 Be Bio, prowadząc po dwóch minutach 2:0, a po sześciu 3:0. Do przerwy "Jagódki" odpowiedziały tylko jednym trafieniem Mateusza Zielonki, ale druga połowa należała już do drużyny dowodzonej w tym sezonie przez Michała Kopecia. Patataje zepchnięte do defensywy zrobiły sporo błędów i punkty wymknęły się z rąk. Ostatecznie 2 Be Bio wygrało 5:3, pokazując w tym meczu zarówno swoje złe cechy, jak i te najlepsze.
W HLAKP Szukamy Sponsora i TRANS-AUDYT.pl stworzyły jedną drużynę. W OLS fuzja już nie istnieje, a w poniedziałkowy wieczór te dwie zaprzyjaźnione drużyny zmierzyły się ze sobą. Wszystkie bramki padły po przerwie. Gole Pawła Mazura i Bogdana Lembrycha dały "Transportowcom" prowadzenie 2:0. Na ponad trzy minuty przed końcem meczu Przemysław Pitura przywrócił "Sponsorom" wiarę przynajmniej w remis. Ale nie udało się. Więcej bramek już nie padło.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.