Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (576)



Ligą wstrząsnęły ostatnio piątkowe wykluczenia dwóch drużyn, które nagminnie lekceważyły sobie jakikolwiek szacunek do sędziów czy organizatorów. Miarka się przebrała i choć piłkarska jakość rozgrywek pewnie na tym straci, to zdaje się, że było to jedyne rozsądne wyjście z sytuacji. Jest to też przestroga dla wszystkich innych, którzy czasem miesiącami pracują na doprowadzenie do takiej sytuacji. W środku naszego magazynu czytamy jednak przede wszystkim o piłce, a nie wydarzeniach okołoboiskowych.

Puchar Ligi
Trzecia runda Pucharu Ligi rozpoczęła się w charakterystycznym dla tych rozgrywek stylu - od walkowera. Gliniana poddała mecz z AZS.
Do ćwierćfinału w niedzielny wieczór awansowała LKMP Zon Admina. Drużyna Tomasza Maciąga ograła 3:0 drużynę Homer. Do przerwy notowaliśmy remis 0:0, a mecz był wyrównany. Po przerwie różnica dwóch klas rozgrywkowych znalazła swoje odzwierciedlenie w boiskowych wydarzeniach, a kolejne dwa gole dla Zon Adminy strzelił Kacper Dulniak. Wynik na 3:0 ustalił Dawid Makowski.

Ekstraliga
Dość niespodziewanie Poker Team w niezłym personalnym zestawieniu został rozniesiony przez Ipso Iure. To efekt mądrej, konsekwentnej gry "Prawników", którzy punktowali kompletnie rozbitych rywali, którzy skupiali się na kłótniach z sędzią lub pomiędzy sobą. Obrona "Karcianych" istniała tylko teoretycznie, bo w praktyce Ipso Iure z dziecinną łatwością zdobywało kolejne gole, jakby grało z jakimś czwartoligowcem, a nie wielokrotnym triumfatorem rozgrywek w LAKP. W podłamanym zespole Poker Teamu wyraźnie zabrakło lidera, który potrafiłby zmobilizować i poustawiać resztę drużyny - kogoś takiego jak Erwin Sobiech czy Piotr Baran. W zespole Ipso Iure hat-trickiem popisał się Patryk Wróblewski, ale godna odnotowania jest też piękna bramka strzelona przekopem przez prawie całe boisko, zdobyta przez najstarszego na placu gry Mirosława Molina. Dobre zawody między słupkami rozegrał także Arkadiusz Ciągło, choć, co ciekawe, w poprzednich sezonach bramkarzem był jego brat - Kamil.
Dość pewne zwycięstwo nad UMWL odniosła Politechnika Lubelska, mimo że Andrzej Kurys nie dysponował bramkarzem z prawdziwego zdarzenia i musiał na tej pozycji postawić Rafała Marzędę. "Polibuda" dominowała jednak w polu i choć nie był to mecz łatwy i usłany różami, to udowodniła swoją wyższość, zdobywając cztery gole, a samemu tracąc jedną. Nikt wtedy nie przypuszczał, że ten czwartek to będzie "Last Dance" dla dwóch drużyn w Ekstralidze. Ale tego typu publicystykę sobie podarujemy - chcemy skupiać się wyłącznie na wydarzeniach boiskowych.
W piątek Neo przegrało z Ipso Iure po całkiem niezłym meczu z obu stron. Tempo było wysokie, co jest charakterystyczne dla piątkowych spotkań z udziałem Neo. Jednak doświadczenie, ogranie, kultura gry oraz morale (po czwartkowym zwycięstwie z Poker Teamem) były atutami "Prawników". Neo znów nie wystawiło pierwszego garnituru - jak przez cały ten sezon. Bez tego o punkty z takimi przeciwnikami jest po prostu bardzo, ale to bardzo ciężko. Porządek 6:2, jak powiedział profesor Dąb-Rozwadowski do gospodarza domu.
W piątek po raz pierwszy graliśmy też na nowym obiekcie - sztucznym boisku przy Politechnice, które roboczo nazywamy Orlikiem Politechnika. Pad-Bud i Kalina zgodnie jak jeden mąż przystąpiły do gry bez swoich bramkarzy, stawiając na tej pozycji graczy z pola. Lepiej kłopoty rywala z obsadą bramki wykorzystała Kalina, a konkretnie Jacek Piekarczyk, który już do przerwy notował hat-tricka. Tak nękał Mariusza Nieradkę, że ten w przerwie oddał rękawice Pawłowi Osobie, który niegdyś w piłkarskiej karierze próbował także gry na tej pozycji. Był to dobry ruch, ale już przy stanie 0:4. W pewnym momencie drugiej odsłony po dwóch bramkach Marka Lenartowicza Pad-Bud przycisnął i wróciła wiara w punkty. Ale Kalina nie dała sobie strzelić już więcej bramek, a sama odpowiedziała jeszcze dwoma. Finalnie wygrała 6:2, a Jacek Piekarczyk wrócił do domu z karetą.
Politechnika w rozgrywanym awansem meczu z Widokiem nie miała dla rywali litości, choć długo grała nieskutecznie, jakby nie przewidując możliwych kłopotów. Prowadzenie 2:0 uzyskane po bramkach Piotra Zameckiego (ładny, mierzony strzał) i Piotra Wójcika, trochę rozproszyło gospodarzy obiektu przy Nadbystrzyckiej. Widok w 28 min odgryzł się bramką niezawodnego Łukasza Knosali, ale na nic więcej drużyny w białych strojach nie było już stać. I nic dziwnego - przez całe 40 minut radzić sobie musieli bez zmienników. Politechnika w końcówce dobiła wycieńczonych przeciwników, fundując im jeszcze cztery gole.
To w ogóle nie był dobry weekend dla Widoku, bo w niedzielę przyszła pora na kolejną wysoką porażkę - tym razem z Perłą. Przemysław Kwiatek i spółka mieli po prostu więcej atutów. Widok próbował zagrać jak całkiem niedawno na tym samym boisku z Kaliną, ale tym razem nie było o tym mowy. "Piwosze" zasłużenie wygrali 5:0, a Kwiatek ustrzelił hat-tricka.
Wreszcie po mistrzowsku gra Adampol Team, który wszedł w sezon na wolnych obrotach, ale w meczu z Moore pokazał wszystko, co ma najlepszego do zaoferowania. Spotkanie stało na znakomitym poziomie, tempo było wysokie, a przy tym zawodnicy traktowali zarówno siebie, jak i sędziego z szacunkiem. Klasa! Moore obejmował prowadzenie 1:0 i 2:1, ale Adampol za każdym razem dość szybko wyrównywał, dzięki bramkom Pawła Ulicznego. W końcowej fazie meczu świdniczanie wrzucili wyższy bieg i rozstrzygnęli spotkanie. Piękny gol Kamila Ostrowskiego dał prowadzenie 3:2. Równie ładny Jacka Kochalskiego 4:2. W ostatniej minucie szybki dublet dorzucił Paweł Szyjduk.
Totalnie obronę Kaliny podziurawił w poniedziałek zespół Antique. To także był mecz ładnych goli - pierwszego zdobył Dariusz Komarzeniec, ale dwa kolejne Mateusz Misztal. Kalina prowadziła 2:1 i raczej nie przeczuwała, że może w tym meczu przegrać 3:8! A tak się właśnie stało. Antique jeszcze przed przerwą zdołał wyprowadzić dwa ciosy, a po zmianie stron raz za razem wykorzystywał błędy defensywy ZiP. "Stolarze" także dopuszczali przeciwników do okazji strzeleckich, ale kolejny dobry mecz w bramce rozegrał Przemysław Hajkowski. Jednak nawet i bez jego świetnej gry w tym meczu team Krzysztofa Chilimoniuka pewnie by wygrał, bo po prostu całkowicie zdominował rywali w drugiej połowie, szybką, bezpośrednią grą, szczególnie z kontry.

I liga
Wściekłe Psy w sobotnie przedpołudnie bez większego problemu ograły Szwejka, który musiał radzić sobie w pięcioosobowym składzie. Przy wysokiej jak na wrzesień temperaturze było to dodatkowe utrudnienie dla Wojciecha Boniaszczuka i spółki. Mimo ambitnej postawy rywala, "Wściekli" zdołali strzelić gola, choć trudno było oprzeć się wrażeniu, że zwyciężyli niskim nakładem sił, po słabym meczu. Zwycięzców ciężko jednak brać pod sąd, zwłaszcza gdy przewodzą tabeli i znów pukają do bram Ekstraligi.
Koniec przygody Hüttenesa z OLS 2020. Niestety drużyna Daniela Misztala po raz trzeci przegrała walkowerem i nie będzie dalej uczestniczyć w rozgrywkach. Punkty bez gry zgarnęła Ekipa 666.
Dużej sztuki dokonał w niedzielę Promil. Po heroicznej walce drużyna Rafała Goździewskiego, grając jednego mniej przez całe 25 minut, zdołała wywalczyć punkt w starciu z Krupnikami. Fakt faktem, że ekipa Tomasza Sijewskiego biła głową w mur w bardzo prymitywny sposób, totalnie bez pomysłu, ale nie umniejsza to zasług Promilu. Wyróżniamy Kamila Biegaja, który - jak sam stwierdził - zagrał swój pierwszy mecz od 1,5 roku i był nie do pokonania, popisując się świetnymi paradami. Ale słowa pochwały za hart ducha dla całej drużyny w niebieskich strojach. To był ciężko wybiegany punkt.
Undefined przez całą pierwszą połowę meczu z Bombardino musiało radzić sobie w raptem piątkę. To chyba główna przyczyna porażki, bo personalnie jedni i drudzy nie zachwycali. Przewaga jednego gracza dała jednak "Numerycznym" prowadzenie 2:0 do przerwy. Po przerwie Paweł Kwiatkowski najpierw podwyższył na 3:0, a potem zapewnił "Nieokreślonym" gola honorowego.
Po zaciętym meczu podział punktów pomiędzy Posesją a Elektro-Sparkiem. W 8 min Paweł Fijałkowski wyprowadził Posesją na prowadzenie. Radość ekipy Mariusza Kędry nie potrwała długo - dwie minuty później wyrównał Robert Belniak. Można było sądzić, że to dopiero początek emocji, ale obrońcy i bramkarze byli tego dnia lepsi niż napastnicy.
Kapitalny "comeback" zaliczyła we wtorek Fabryka Formy, który przegrywała już z Glinianą 0:2 - całkowicie zasłużenie, bo to team Macieja Ziółkowskiego rządził na boisku. Ale do czasu. Młodsza i bardziej wybiegana Fabryka wrzuciła wyższe obroty w końcówce, gdy rywale jechali już na oparach. Dublet Jakuba Gałki w przeciągu niecałej minuty dał remis 2:2, a w 25 min zwycięstwo drużynie Andrzeja Czaplińskiego dał Rafał Kołodziej. Fajny, żywy mecz, z dużą ilością emocji.

II liga
Bosko pewnie kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. UPL w czwartek był bez szans, tym bardziej, że już w 1 min z rzutu rożnego wynik otworzył Dzmitry Kobzeu. W 8 min było już 2:0 - Bosko dobrze zagrało w pressingu i szybko odebrało piłkę "Pokerzystom". W 11 min Ireneusz Zygmunt zmniejszył straty strzałem z rzutu wolnego. Jeszcze przed przerwą na 3:1 podwyższył Denys Braslavets, a w drugiej połowie wynik ustalił Daniel Mróz, który ma ostatnio pecha do strzałów w obramowanie bramki - tym razem był jednak skuteczny.
Do 18. minuty w meczu Olimpu z VoIP utrzymywał się bezbramkowy remis. Wtedy jednak piłkę zmierzającą do bramki ręką zatrzymał Andrzej Gontarz - nic dziwnego, to całkiem solidny golkiper, co wiemy z HLAKP. Ale tym razem był zawodnikiem z pola - musiał otrzymać czerwoną kartkę, a Damian Bilski wykorzystał rzut karny. Worek z golami się rozwiązał, VoIP nie wypuścił z ręki okazji i zwyciężył aż 4:0. Bilski zaś skompletował hat-trick.
Sporo działo się w meczu Szerszeń Teamu z MW Lublin. Już po 20 sek obejrzeliśmy jednego z najbardziej kuriozalnych samobójczych goli w historii. Podanie obrońcy w światło bramki, golkiper ustawiony w innym miejscu - typowe nieporozumienie. Takich sytuacji widzieliśmy na pęczki. Ale tym razem piłka toczyła się bardzo leniwie i próbujący ratować sytuację Michał Styk spokojnie by do niej zdążył. Chciał ruszyć jednak tak dynamicznie, że stracił rytm biegu i każdy kolejny krok to była raczej próba ratowania się przed upadkiem. Piłka powoli toczyła się do bramki, a Styk się do niej zbliżał, jednocześnie przybliżając sie do upadku. W końcu przewracając się wtoczył ją sobie do bramki, a wynik meczu został otwarty. Trafienie zapisane podającemu Kamilowi Kubajowi, który tak się zirytował swoim błędem, że po dwóch minutach wyrównał. Obrona "Hornets" była jednak bardzo niepewna i dopuściła do straty kolejnych dwóch bramek - strzelali je Rafał Mitura i Jakub Twardzik. Wracający do gry Marcin Goc był jednak atutem Szerszeń Teamu i nadzieją na punkty. Strzelił on w 17 min bramkę kontaktową. Jednak w końcówce MW Lublin podwyższyło swoje prowadzenie na 4:2. Goc tuż przed ostatnim gwizdkiem zdołał wykorzystać jeszcze prosty błąd rywali w wyprowadzeniu piłki, złapał futbolówkę pod pachę, licząc, że jest jeszcze odrobina czasu... Ale nie było. Gwizdek końcowy i 4:3 dla MW Lublin.
Togatus w niedzielne południe odpuścił mecz przeciwko Inży. Niestety, informacja o walkowerze przyszła na tyle późno, że drużyna z Inżynierskiej pofatygowała się juz na Orlik przy Śliwińskiego.
W ligowym klasyku zwycięstwo odniosła KS Marmota, która nie dała Malagenii żadnych szans. Szybko zdobyte prowadzenie zapewnił "Świstakom" będący ostatnio w bardzo dobrej formie Adrian Wójcik. Pod nieobecność Bartłomieja Barwiaka to w dużej mierze na nim opiera sie ofensywa Marmoty. Malagenię przed utratą większej liczby goli długo ratowała konstrukcja bramki, która raz po raz przychodziła w sukurs Pawłowi Gwizdalowi. W końcu jednak szczęście się skończyło, a Gwizdal popełnił dwa błędy, po których Marmota zdobyła kolejne dwie bramki. Gdyby zamienić drużyny bramkarzami, wynik mógł być inny, bo w bramce zielono-niebieskich kilka świetnych parad zaliczył Paweł Socha, szczególnie przy wyniku 0:0 i 1:0, czyli wtedy, gdy zespół tego najbardziej potrzebował. Koniec końców jednak wygrała drużyna lepsza, która wykreowała więcej okazji.
Pozycję wicelidera utrzymuje Zon Admina, które we wtorek wypunktowała GOL-asy 3:0. Pierwsze 10 minut było dość wyrównane. "Golasy" miały kilka okazji, ale ciężko strzelić gola tak zwinnemu i wysokiemu bramkarzowi jak Kamil Wierzbicki. Dużo łatwiej Tomaszowi Simowi, który bramkarzem jest z przymusu. Uderzenie z rzutu wolnego Arkadiusza Sidora była łatwo, ale niezdarna interwencja jednego z obrońców, który trącił piłkę, utrudniła sprawę golkipera i piłka zatrzepotała w siatce. W drugiej połowie na 2:0 strzałem z czuba podwyższył Paweł Pfeifer, a dwie minuty później sprawa była załatwiona, gdy bramkę na 3:0 zdobył Kacper Dulniak.

III liga
Po dwóch kolejnych walkowerach podniosło się Mat-Geo. Mateusz Rewerski zebrał solidny skład i w czwartek udało się pokonać KTS Forever Young. Kluczem była dobra postawa Marcela Kapuśniaka w bramce. Jego kilka interwencji uchroniło Mat-Geo przed utratą gola. Piotr Pawlak vis-a-vis także spisywał się dobrze, ale po strzale Patryka Kowalczyka w 23 min i drobnym rykoszecie przepuścił piłkę do bramki. Mat-Geo zwyciężyło 1:0. Mamy nadzieję, że zespół uniknie wykluczenia z ligi za walkowery, bo piłkarsko ma do zaoferowania całkiem sporo.
Wciąż "biduje" Plaga Szczurów. W sobotę drużyna dowodzona przez Roberta Sadurskiego dostała lanie od Wolcaru. Już po niecałej minucie Krystian Kołodziejski pokazał, że jego drużyna nie zamierza brać jeńców - wykonał swój popisowy numer, zabrał rywala "na walizkę" i strzelił gola. Po 11 minutach było już 4:0, a poza dubletem Kołodziejskiego na uwagę zasługiwał samobój Damiana Lecha - trafienie piękne, niemal jak ponad dekadę temu na boisku w wąwozie na Kalinie podczas meczu FC Real Rats - FC Sławinek. Tuż przed przerwą Jarosław Staszków zmniejszył rozmiary prowadzenia Wolcaru. Po przerwie mógł to zrobić ponownie, ale na drodze stanęła poprzeczka. W drugiej odsłonie ekipa Damiana Sekuły dorzuciła jeszcze trzy bramki, choć jedną zdobył ponownie samobójczym strzałem jeden z Plagi - tym razem Przemysław Saniak zamknął w ten sposób dośrodkowanie z prawej strony.
Wciąż bez straty punktów jest Granit II. W sobotnie popołudnie przy Jagiełły drużyna z Bychawy ograła SAABiX. Długo utrzymywało się prowadzenie 1:0 po bramce Jacka Głazika, ale w 17 min próbkę swoich możliwości dał Sebastian Król. Granit, który przeważał w tym meczu, został zmuszony do szybkiej reakcji. Udało się. W 20 min Konrad Marek odzyskał dla drużyny prowadzenie, a wynik trzy minuty później ustalił Łukasz Maj. Kto pierwszy zdoła powstrzymać faworyta do awansu? Jeśli w ogóle...
To był, cytując Wojciecha Łazarka, typowy pojedynek gołej dupy z batem. Niestety, Zjednoczeni bez jednego zawodnika nie mieli szans w starciu z Robimy Marketing. Tylko cierpliwości rywali i organizatora Zjednoczeni zawdzięczają w ogóle fakt, że mecz się odbył, bo Krzysztof Gawron przybył na boisku spóźniony. Na szczęście udało się zagrać, ale na nieszczęście dla widowiska - było ono jednostronne i zwyczajnie nudne. Już do przerwy "Marketingowcy", którzy szybko rozwiązali worek z bramkami, prowadzili 4:0. Drugą połowę wygrali 3:1, a razem złożyło się to na wynik 7:1. W zespole Zjednoczonych wyróżniamy Roberta Bielińskiego, który był wszędzie i przecinał niezliczoną ilość akcji rywali. Sercem do gry obdzieliłby z pięć innych drużyn LAKP. Jego bohaterskiej gry nie umniejsza nawet samobójcza bramka - bardzo pechowa i niezasłużona. W Robimy Marketing hat-tricka zdobył Arkadiusz Dąbrowski.
Po zeszłotygodniowych turbulencjach i porażce z Robimy Marketing, na zwycięski szlak powrócili Ułani. AZS osłabiony brakiem kilku ważnych ogniw nie był tak groźny, jak można było przypuszczać. Team Dawida Szatkowskiego to wykorzystał. W 6 min Remigiusz Baran dopełnił formalności po znakomitej asyście Pawła Gryty. Kwadrans później Baran ustalił wynik meczu. AZS tanio skóry nie sprzedał, ale nie miał należytych atutów w ofensywie.

IV liga
Zaskakuje nas Husaria. Raz nie zbiera składu, innym razem zbiera 11 zawodników. Raz gra beznadziejnie, a raz zaskakująco dobrze. W niedzielę był ten ostatni wariant. Niespodziewanie w meczu z OBI to właśnie ekipa Łukasza Litiwniuka miała więcej z gry, ale była rażąco nieskuteczna. Wyglądało więc na to, że pokonać Kamila Michalczuka się nie uda. Ale w końcu się udało. W 20 min na 1:0 Emil Pietras, minutę później na 2:0 Andrzej Kwiecień. Michalczuk uchronił OBI przed wyższą porażką, broniąc w samej końcówce rzut karny. Tak grająca Husaria wnosi do ligi sporo dobrego i fajnie byłoby, by zespół ten nie odpadł z ligowej walki wskutek walkowerów.
Nerwowo było w meczu Watahy ze Świeżakami. Obie ekipy postawiły na intensywność i ostrą walkę. Ozdobniki zeszły na dalszy plan. Chociaż akurat jedyny gol pierwszej połowy, zdobyty przez Kacpra Świerkulę, był śliczny jak pięć złotych. Walka zaogniła się szczególnie w końcówce. Wataha wyrównała w 20 min za sprawą Macieja Jabłońskiego. Dwa kolejne ciosy wyprowadziły jednak Świeżaki. W doliczonym czasie gry kontaktową bramkę dla "Wilków" strzelił jeszcze Damian Kołodziej, ale to było już wszystko.
Na fali jest wyraźnie 2 Be Bio. Tym razem ekipa Michała Kopecia ograła Starówkę. Nie było to może spotkanie usłane różami, bo doświadczona i ograna Starówka postawiła trudne warunki, ale koniec końców w drugiej połowie wpadły dwa gole. Tego najważniejszego w 18 min zdobył Sławomir Łukowski. Wcześniej okazji nie brakowało, ale Piotr Maliszewski w bramce Starówki uwijał się jak w ukropie. W doliczonym czasie gry rzut karny na bramkę na 2:0 zamienił Adrian Cegłowski.
Los Santos jeszcze tydzień wcześniej było w czołówce IV ligi, a po karze punktowej i dwóch walkowerach wylądowało na dole, na skraju wyrzucenia z ligi. Oby tak się nie stało, bo zespół Damiana Dyjaka prezentuje ciekawy, niezły futbol, oparty na krótkich podaniach. Jednak w niedzielę tego futbolu nie obejrzeliśmy, bo "Święci" nie zebrali wystarczającej liczby zawodników na mecz z Homerem.
Czy drużyny w IV lidze zmówiły się, by robić prezenty PKS BIGOS? Tym razem Patataje wystąpiły w roli Świętych Mikołajów, wychodząc na boisko w pięcioosobowym składzie (tak jak wcześniej Wataha i Husaria). "Kapuściani" nadarzającą się okazję wykorzystali i do przerwy prowadzili 5:0 (tym razem tylko jeden gol Bartłomieja Czarnoty!). W drugiej połowie Patataje miały już komplet graczy i nic dziwnego, że mecz się wyrównał - tę połowę BIGOS wygrał tylko 2:1. Gdyby do szóstki Patatajów (od początku meczu) dorzucić jeszcze siódmego, np. Bartłomieja Łebeka, to kto wie, kto wie. Ale po co gdybać? BIGOS wygrał pewnie, wysoko, zasłużenie i jest już w ścisłej czołówce ligi.
Były redaktor naszego zacnego magazynu, Jarosław Szewczuk, był wyznawcą teorii, że nowe stroje przynoszą pecha. Być może coś jest na rzeczy, bo w poniedziałek w nowych trykotach zaprezentował się Midas - bardzo ładnych, dodajmy! Ale na boisku ciut lepsi się okazali się gracze Sokoła, którzy po dublecie Pawła Mąki wygrali 2:0. W Midasie najlepsze wrażenie zrobił na nas golkiper, Daniel Krawczyk.
Podziałem punktów zakończył się twardy i dość siermiężny mecz Choin z Szukamy Sponsora. Tuż przed przerwą tzw. "szatniarkę" strzelił rywalom Przemysław Pitura. W OLS nikt w przerwie do szatni nie zbiega, więc Choiny nic sobie z tego nie zrobiły. W 19 min wyrównał Piotr Klimowicz. I to by było na tyle.
Dość niespodziewanie w meczu z Transaudytem poległa Jutrzenka. Już w 2 min rosły Bogdan Lembrych trafił na 1:0. W 9 min poprawił Michał Stypułkowski. Przytomność umysłu, szybko wykonany rzut wolny i gol. Rywale protestowali, twierdząc, że sędzia sygnalizował rzut wolny pośredni. Czy tak rzeczywiście było? Nie wiemy. Ale wiemy, że mimo przewagi Jutrzenka do samego końca meczu nie potrafiła zdobyć choćby bramki kontaktowej. Wynik meczu został ustalony przed przerwą.

-----------

Szóstki 6. kolejki

Ekstraliga: Arkadiusz Ciągło (Ipso Iure) - Paweł Uliczny (Adampol Team)*, Marcin Bijas (Antique), Piotr Wójcik (Politechnika) - Przemysław Kwiatek (Perła), Łukasz Kazaren (Ipso Iure)

I liga: Kamil Biegaj (Promil)* - Piotr Chomczyk (Bombardino), Jakub Gałka (Fabryka Formy), Rafał Goździewski (Promil) - Tomasz Dański (Wściekłe Psy), Robert Belniak (Elektro-Spark)

II liga: Paweł Socha (Marmota) - Rafał Mitura (MW Lublin), Kacper Dulniak (Zon Admina), Marcin Goc (Szerszeń Team) - Adrian Wójcik (Marmota), Damian Bilski (VoIP)*

III liga: Marcel Kapuśniak (Mat-Geo)* - Mateusz Rewerski (Mat-Geo), Konrad Marek (Granit II), Krystian Kołodziejski (Wolcar) - Remigiusz Baran (Ułani), Arkadiusz Dąbrowski (Robimy Marketing)

IV liga: Piotr Maliszewski (Starówka) - Sławomir Łukowski (2 Be Bio), Łukasz Augustyniak (BIGOS), Emil Pietras (Husaria) - Kacper Świerkula (Świeżaki), Paweł Mąka (Sokół)*

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.