Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (667)



Ostatnia kolejka piłkarskiej wiosny w OLS niespodziewanie wydłużyła się nam o dwa dni, ale dziś w końcu udało się dobiec do mety. Nasz magazyn, podobnie jak zmagania ligowe, wróci w drugiej połowie sierpnia. A teraz zostawiamy Was z relacjami z ostatnich dziesięciu dni.

EKSTRALIGA
Pad-Bud po raz drugi w tym sezonie pokonał Zon Adminę. W niedzielne przedpołudnie drużyna Piotra Bielaka zebrała niezły skład, choć brakowało nominalnego bramkarza. Z kolei u rywali wielkim nieobecnym był Kacper Pytka-Wasil. Samo spotkanie toczyło się pod dyktando Pad-Budu, który wygrał 6:2, a mógł wyżej, jednak wiele razy na przeszkodzie stawał Kamil Wierzbicki lub własna niedokładność. Z drugiej strony przez pewien czas było tylko 4:2, a Zon Admina również miała swoje szanse. Cezary Zdunek prowadził ostrzał bramki Michała Denisa, ale wyraźnie nie miał swojego dnia.
Do dużej niespodzianki doszło we wtorek o 20:00. Broniący tytułu mistrzowskiego Moore przegrał kolejny mecz w tym sezonie. Nie napiszemy jeszcze, że szansa na kolejne złoto odeszła w siną dal, ale mocno się oddaliła – to pewne. Zwłaszcza że była to porażka z beniaminkiem, Widokiem. Mecz był bardzo wyrównany i żadna z ekip nie potrafiła uciec i bezdyskusyjnie zakończyć emocji. Jednak skuteczniejsi byli zawodnicy w niebieskich strojach, a szczególnie ich stranieri – Anes Kherouf, autor czterech goli oraz Mohamad Al Gamal, zdobywca jednej bramki. W pewnym momencie zrobiło się już 5:2, jednak team Marcina Urbana nie złożył broni. W 37 min po trafieniu Konrada Zielińskiego znów był stan kontaktowy i do ostatnich sekund mistrzowie ligi walczyli choćby o remis. Nie udało się.
Adampol, podobnie jak w pierwszym meczu, wysoko pokonał PULS, większość bramek strzelając po przerwie. W pierwszej połowie obejrzeliśmy tylko jednego gola – zdobył go Adam Słowik, dobijając strzał Pawła Szyjduka. Ten drugi po przerwie trafiał już głównie do siatki i skończył mecz z pięcioma trafieniami. Jednego gola dołożył też Jakub Gałka, nawiasem mówiąc po podaniu Szyjduka, który tym samym maczał palce przy wszystkich siedmiu golach swojego zespołu. Honorowe trafienie dla PULS to dzieło Bohdana Savicha. Wtedy była to bramka na 1:3 i można było sądzić, że Ukraińcy ruszą do walki o punkty. Nic z tego.
Po dwóch weekendowych porażkach Zon Admina musiała wrócić na zwycięski szlak, by nie zawalić wysiłków całej rundy. Mecz z zamykającym tabelę Granitem II nie musiał być jednak łatwy, bo bychawianie zaczęli ostatnio punktować, a na dodatek zebrali naprawdę mocny skład. Ba, prowadzili 1:0 po rzucie wolnym Jakuba Szymali i bramce Konrada Kani. Jednak od tego momentu na boisku przy Godebskiego rządził już lider tabeli i nie przeszkodziła w tym nawet kontuzja Cezarego Zdunka. Zon Admina napędzała co i rusz kolejne akcje, grając z rozmachem i na dużej intensywności. Już do przerwy było 3:1 po trafieniach sekcji sędziowskiej w zespole Tomasza Maciąga – dwa gole zanotował Stanisław Ryba, jednego Michał Wasil. Po przerwie trwał demontaż defensywy Granitu, a zaczęło się od fantastycznego strzału z dystansu Krzysztofa Figla Lipińskiego. Ten sam zawodnik dołożył jeszcze jednego gola. Potem do siatki trafiali jeszcze Bartłomiej Szubzda i Wojciech Ryba. W międzyczasie bramkę dla Granitu zdobył Kamil Sikora, ale był to jeden z nielicznych miłych akcentów outsidera ligowej tabeli w tej połowie.
Poker Team już drugi raz w tym sezonie przegrał walkowerem w lidze – tym razem Wojciechowi Krzymowskiemu nie udało się zebrać składu na mecz z PULS.
Walkower również w czwartkowym meczu Politechniki z Zamkowo. Tym razem składu nie udało się zebrać drużynie Zamkowo.
W jedynym piątkowym meczu (był jeszcze jakiś w Niemczech, ale dajmy spokój) Mentoza poradziła sobie z zamykającym tabelę Granitem II. Wynik otworzył Kamil Wędrocha, który wykonał akcję w swoim stylu – rajd lewym skrzydłem i strzał, który zaskoczył Jakuba Malickiego. Niedługo potem Radosław Nowakowicz trafił na 2:0. W 15 min bychawianie zmniejszyli dystans – dobrze z Wędrochą na plecach obrócił się Jakub Szymala i między nogami bramkarza skierował piłkę do siatki. Wynik 2:1 długo nie ulegał zmianie. Granitowi ciężko było jednak zaskoczyć dobrze funkcjonującą defensywę Mentozy. W końcu cios na 3:1 zadał wprowadzony po raz pierwszy na boisko chwilę wcześniej Jakub Reich. W końcówce spotkania Mentoza skarciła Granit jeszcze dwukrotnie, a swoje gole upolowali Jakub Cioć oraz Adrian Popiołek. Ekipa Wojciecha Migryta szarpała jak mogła, ale zwyczajnie była w tym dniu słabsza.
W bardzo dobrej formie jest ostatnio Widok. Beniaminek niedawno pokonał Moore, a teraz mógł to samo zrobić z Adampolem. Widok prowadził 4:3 na pięć minut przed końcem meczu. Do wyrównania z rzutu karnego doprowadził Paweł Szyjduk, kompletując hat-trick, a zwycięskiego gola w 38 min zdobył Adam Słowik. Bardzo cenne trzy punkty ekipy Krystiana Jocia. Dla Widoku po dwa gole zdobyli Anes Kherouf i Mohamad Al Gamal.
Gra obronna Politechniki w tym sezonie to istny dramat. W poniedziałkowy wieczór drużyna Andrzeja Kurysa po raz kolejny wiosną wyjechała z „własnego boiska” z dziewięciobramkowym bagażem. Tym razem Politechnikę „skatował” Moore. Wynik 9:2 mówi sam za siebie na temat przebiegu tego spotkania. W Moore po raz pierwszy w tym sezonie obejrzeliśmy Piotra Packa i było to widać – nie tylko w protokole w rubryce „strzelcy”, ale ogólnie w grze mistrzów ligi.  
Bardzo mizernie w końcówce rundy wygląda Ipso Iure, które zaliczyło kolejną wysoką porażkę, tym razem w rywalizacji z Zamkowo. Sebastian Sztejno i spółka narzucili swoje warunki gry i już do przerwy zamknęli ten mecz, prowadząc 5:0. Druga połowa była spokojniejsza, a końcowy rezultat tego meczu to 7:1 dla Zamkowo. Sztejno zaliczył hat-tricka, Mateusz Kalamon dublet, po golu dorzucili też Kamil Ciosek i Paweł Paluch. Honorową bramkę dla „Prawników” upolował Łukasz Kazaren.
Nazajutrz Ipso Iure zagrało ciut lepiej, na pewno znacznie solidniej w defensywie, ale nie przełożyło się to na punkty w rywalizacji z Pad-Budem. Długo jednak utrzymywał się wynik 2:1 dla ekipy Piotra Bielaka i kilka razy pachniało golem na 2:2. W końcówce nieco przypadkowy gol Patryka Malca zmusił Ipso Iure do odsłonięcia się, a wykorzystał to Bartłomiej Skrzycki, strzelając dwa gole i ustalając rezultat ostatniego spotkania rundy na 5:1.

I LIGA
Dużo emocji dostarczyło nam spotkanie Wolcaru z Pro-materials. W 8 min strzelanie rozpoczął Wojciech Kopeć. Już minutę później do wyrównania doprowadził Jakub Kawalec. Pro-materials miało więcej z gry i po przerwie przełożyło się to na gole, choć przy obydwu potrzebne było szczęście i nieco niefrasobliwe zagrania rywali – w każdym razie Patryk Nieradko i Kawalec dali zespołowi Marka Kowalczyka prowadzenie 3:1. W odpowiedzi Michał Walczak zmniejszył stratę i Wolcar do samego końca walczył o odrobienie strat. Udało się w doliczonym czasie gry, gdy po dobrze rozegranej akcji Kopeć płaskim strzałem pokonał Damiana Pytkę. Inna sprawa, że drużyna w białych strojach miała wyśmienite okazje, by zamknąć ten mecz, ale brakowało skuteczności, zimnej głowy, a momentami zdrowego rozsądku pod bramką przeciwnika.
W końcówce rundy trochę ogarnęła się Kalina. Byli mistrzowie OLS chcąc marzyć o powrocie do elity, muszą regularnie punktować za 3. Tak się stało w rywalizacji z APP Energy. Już w 1 min wynik otworzył Kacper Wiktorek, ale momentalnie zripostował go Mirosław Cioch. Po drugim golu Wiktorka zrobiło się 2:1 i taki wynik utrzymywał się do drugiej połowy. Bohaterem tej części gry w zespole ZiP był Marek Gliwka. Jego dublet zamknął sprawę. Kalina wygrała zasłużenie, a APP Energy wylądowało na samym dnie ligowej tabeli, gdzie jest niesamowicie ciasno.
Trwa bardzo kiepska seria Wściekłych Psów, które w środę musiały uznać wyższość RKC4L. Długo mecz był wyrównany i o wyniku decydowały detale. Na gole Krzysztofa Siembickiego i Adriana Rapy odpowiedział Norbert Piotrowski. „Wściekli” szukali wyrównania i mieli swoje okazje, ale zamiast tego w 16 min stracili bramkę na 1:3 – zdobył ją Jacek Leszcz. Od tego momentu na boisku rządził już tylko team RKC4L, a szczególnie Rapa, który zakończył mecz z „czteropakiem”. Wynik końcowy to 6:1.
Dwa mecze do rozegrania w środę miał Homer. W pierwszym udało się wygrać, choć rywal nie był łatwy – to przecież finaliści Pucharu Ligi, a więc OBI. W dodatku team marketu budowlanego prowadził 1:0 po bramce Krzysztofa Boguty. Sprawy w swoje ręce wzięli jednak liderzy Homera. Po dwóch rzutach rożnych padły dwa gole – na 1:1 trafił Damian Ścibior, a na 2:1 Victor Adamchuk. Rezultat 2:1 utrzymywał się do ostatniej akcji spotkania, kiedy to kontra tego duetu zakończyła się asystą Ścibiora i golem Adamchuka.
W drugim meczu Homer jechał już wyraźnie na „oparach” i Mariol wykorzystał to bezbłędnie, biorąc rewanż za marcową porażkę. W pierwszej połowie Mirosława Jarockiego pokonywali Mateusz Bagijew i Krzysztof Mrozik, a w 22 min wynik ustalił Dorian Paluch. Mariol był po prostu lepszy, a rozmiary wygranej mogły być nawet wyższe. Kto, poza Mariolem, ucieszył się z tego wyniku? Z całą pewnością Żubry.
Rzeczone Żubry kończą rundę w kontakcie z liderem – w czwartek drużyna Michała Kopecia skromnie pokonała 1:0 Ułanów po jedynej bramce Patryka Przebirowskiego. Oba zespoły grały w dość wyraźnie osłabionych składach, ale ciut lepiej poradzili sobie z tym gracze Żubrów. Ułani rundę kończą w środku stawki. Mogło być lepiej, ale w ostatnich sezonach przeważnie było gorzej.
Z ostatniego miejsca w tabeli wygrzebało się APP Energy, które w sobotę rano pewnie pokonało RKC4L. Drużyna dawnego traf.to zebrała tylko szóstkę graczy i wyraźnie nie miała sił, by podjąć rękawicę. Wprawdzie dwukrotnie udawało się zdobyć gola kontaktowego, ale były to jedynie przebłyski. Mecz toczył się w ślamazarnym tempie, ale pod dyktando „Energetycznych”. Po dwie bramki dla zwycięzców strzelili Piotr Chęć, Piotr Szewczyk i Damian Dęga. Gole dla RKC4L strzelali Jakub Lewandowski i Maciej Grządziel.
MW Lublin wypuściło z rąk niemal pewne trzy punkty. Zespół nieobecnego w tym dniu Marcina Roczniaka prowadził do przerwy 2:0 z Mariolem po dublecie Tomasza Dąbrowskiego. W drugiej połowie MW Lublin grało jednak niemądrze i pozwoliło przeciwnikom wrzucić wyższy bieg. Bramkę kontaktową zdobył mocnym uderzeniem Dorian Paluch. Wyrównał Marek Sowiński, czyli bramkarz. Podłączył się do akcji ofensywnej i po prostu płasko strzelił, zaskakując Marcina Sitko. W 21 min po raz drugi do siatki trafił Paluch. MW Lublin dobił potężnym strzałem z dystansu Bartłomiej Małek.

II LIGA
Festiwalem radosnej piłki można nazwać niedzielny mecz Marmoty z Mat-Geo. Obie drużyny przystąpiły do gry bez zmienników i bez nominalnych bramkarzy. Lepiej z tego kadrowego miszmaszu wyszli zawodnicy spod znaku świstaka – wygrali aż 8:4, a królem polowania został Kacper Mikołajka, strzelec pięciu goli. Po jednym z nich szczęki opadły nam nisko, do samej podłogi. Pozostałe gole dla Marmoty zdobywali Michał Niedzielski i dwa razy Krzysztof Kawka. Po stronie Mat-Geo gole strzelali Arkadiusz Wlizło, Mateusz Rewerski (dwa) i autor „samobója”, Jacek Bojanowski, który przecież w sezonie halowym reprezentował barwy Mat-Geo.
Malagenia idzie jak po swoje. We wtorek team Pawła Kępki wykorzystał nieobecność najważniejszych graczy w Glinianej i spokojnie wygrał tę rywalizację 4:0. Pierwszego gola przepięknym strzałem zdobył Daniel Wójcikowski. Kolejne bramki padały już po przerwie, a Wójcikowski, Daniel Mróz i Gabriel Parada trafiali już do pustej bramki, bo dobrze rozklepanych akcjach. Po raz kolejny w tym sezonie czyste konto zachował Mateusz Trynkiewicz i nie jest to dziełem przypadku – golkiper Malagenii znów dał od siebie sporo jakości w trudnych momentach.
Carmas ugrzązł na dole drugoligowej tabeli. W środę ekipa Michała Malinowskiego musiała uznać wyższość Autokliniki, która nie pozostawiła złudzeń już do przerwy – prowadziła 4:0. Druga połowa była bardziej wyrównana i obie ekipy zdołały strzelić po dwie bramki, co łącznie składa się na rezultat 6:2. Po dwie bramki dla świdniczan ustrzelili Maciej Średnicki i Michał Hajkowski.
W czwartek UPL rozgrywał dwa ligowe mecze, jeden po drugim. W pierwszym rywalem był Carmas. „Pokerzyści” prowadzili 1:0 po bramce Bartosz Woźniaka, ale prowadzenia tego nie utrzymali. Carmas przełamał swoją niemoc, a z pomocą przyszły stałe fragmenty gry, a konkretnie dwa rzuty wolne – za pierwszym razem pięknie ze sporego dystansu przyłożył Michał Sochan, a za drugim autorem bramki był Adrian Mika. Mimo starań UPL do samego końca nie znalazł sposobu na nieźle zorganizowaną defensywę rywali.
Zespół Bartosza Suchanowskiego szybko zapomniał o pierwszym meczu i w rywalizacji z Plagą Szczurów pokazał lepsze oblicze – przede wszystkim jak należy „hulała” ofensywa i już w pierwszej połowie zrobiło się 3:0. Mnożyły się błędy w obronie Plagi, a „Pokerzyści” je wykorzystywali. W drugiej połowie w pewnym momencie „Szczury” dopadły przeciwnika na dystans jednej bramki, ale szybko UPL odpowiedział ogniem. Ta strzelanina zakończyła się rezultatem 6:3. Dwa gole dla zwycięzców zdobył Krzysztof Gap, a pozostałe strzelali Tomasz Fiut, Łukasz Daniluk, Bartosz Woźniak i Victor Stefanskyi. Po drugiej stronie barykady na listę strzelców wpisali się Marcin Pszenniak i dwukrotnie Michał Ungert.
KS Marmota roztrwoniła dwubramkowe prowadzenie w meczu z Autokliniką i mecz tych ekip zakończył się remisem. „Świstaki” objęły prowadzenie w 7 min po przechwycie Krzysztofa Wójcika i golu Kacpra Mikołajki. W drugiej połowie Wójcik z asystenta zamienił się w strzelca, precyzyjnym strzałem, dając swojej drużynie wynik 2:0. Wynik, który okazał się niebezpieczny. W końcówce spotkania Mikołajka sfaulował jednego z rywali we własnym polu karnym, a sędzia Piotr Baran wskazał na wapno. Łukasz Skroban się nie pomylił. Niedługo potem Autoklinika wywalczyła drugą bramkę. Mocny wrzut z autu Łukasza Nowosada znalazł adresata w osobie Jakuba Garbola, który uprzedził rywali i dzióbnął piłkę obok bezradnego Marcina Kufrejskiego.
W bardzo marnym stylu kiepską rundę zakończyło Mat-Geo, które walkowerem poddało mecz z Transaudytem. To już druga taka wpadka Mat-Geo. Trzecia oznacza pożegnanie z ligą.
TRANS-AUDYT i tak wyszedł na boisko w poniedziałek, bo na 20:30 miał zaplanowany mecz z Malagenią. Lider tabeli nie zawiódł i jeszcze bardziej odjechał grupę pościgowej. Pościgowej tylko z nazwy, bo póki co wygląda to na samotną ucieczkę osamotnionego faworyta. W meczu z „Transportowcami” klasą dla siebie był Michał Wójtowicz, autor hat-tricka. Szczególnie podobać mógł się gol na 1:0, strzelony soczystym wolejem po długim słupku. Wynik na 4:0 w końcówce ustalił Daniel Wójcikowski.
Na remis mecz dwóch czołowych ekip, które będą prawdopodobnie zaangażowane w walkę o podium i baraże. Mowa o Glinianej i Neo – stworzyły one naprawdę solidne widowisko, ze zwrotami akcji i aż sześcioma golami. W pierwszej połowie Neo prowadziło 2:0 po golach Maksymiliana Frączka i Tomasza Pluty, ale Gliniana odrobiła straty, dzięki trafieniom Karola Ręby i Kamila Dudka. W 20 min to Gliniana była bliżej wygranej, bowiem do bramki Jacka Michnara trafił Cezary Pęcak. W końcówce spotkania punkt dla Neo uratował Pluta.

III LIGA
Robimy Marketing ograło GOL-asy aż 4:0, choć wszystkie bramki tego meczu padły po przerwie. Trzeba przyznać, że był to jeden ze słabszych meczów GOL-asów w ostatnim czasie. Brakowało właściwie wszystkiego. „Marketingowcy” w drugiej odsłonie wykorzystali swoje szanse, a gole strzelali Mariusz Śledź, Jarosław Pawłowski (dwa) i autor samobójczego trafienia – Piotr Maciejuk, czyli bramkarz rywali.
W czwartek Sokół rozgrywał dwa mecze. W pierwszym zespół Marcina Piondło uporał się z Essenzą. W pierwszej połowie wynik otworzył Kamil Marczyński. W drugiej do własnej siatki piłkę pechowo skierował Paweł Caboń. Essenza grała w tym dniu w dość mocno przetrzebionym składzie, bez nominalnego bramkarza. Efektem jest porażka 0:2.
W swoim drugim meczu Sokół podzielił się punktami z Va Bankiem. Wszystkie cztery bramki tego meczu padły przed przerwą. „Bankowcy” dwa razy obejmowali prowadzenie po strzałach Karola Łubkowskiego, ale dwukrotnie dość szybko je tracili. Za pierwszym razem stratę zniwelował Paweł Mąka, a za drugim razem pomocną dłoń do rywali wyciągnął Tomasz Walczyński.
W meczu na szczycie III ligi ciut lepszy team Robimy Marketing, który ograł Królewskich, zachowując szansę na 1. miejsce po rundzie wiosennej. To Królewscy wyszli na prowadzenie po golu Marcina Dobrzyńskiego, ale „Marketingowcy” odpowiednio zareagowali na tarapaty, w jakich się znaleźli. Przejęli inicjatywę i wykorzystali dwie z szans. Precyzyjniej mówiąc, obie wykorzystał ten sam gracz, a mianowicie Paweł Balcerek.
GOL-asy wygrzebały się z kłopotów w meczu z Capital Nieruchomości. Do przerwy było 2:0 dla „Nieruchomościowców”. Wynik płaskim strzałem otworzył Jakub KasprzakPiotr Rój bezradnie odprowadził piłkę wzrokiem zamiast interweniować. Gol na 2:0 obciąża konto Tomasza Sima, który stracił piłkę na rzecz Piotra Lewandowskiego, który okazji nie zmarnował. GOL-asy przebudził oczywiście Hubert Małyszka – jego strzał z 15. minuty nie był może najbardziej udany, ale był skuteczny. Minutę później w zamieszaniu pod bramką Michała Kazirodka stan meczu wyrównał Sim. W końcówce jedni i drudzy mieli swoje meczbole – wszystkie zostały zmarnowane.
Tylko jeden gol padł w meczu LSM z DomLublin.pl. Strzelił go w pierwszej połowie Krystian Cienkusz, wykorzystując błąd Marcina Lato. Elesem do samego końca szukał choćby punktu, ale wszystkie próby spełzły na niczym. Kilka razy było też blisko gola na 2:0, jednak bez zarzutu spisywał się Rafał Karczmarz. Nie było to wybitne spotkanie, ale jak na porę (niedziela rano) i wysoką temperaturę, nie było też najgorzej.
Za darmo trzy punkty na wagę prowadzenia w tabeli zdobyli Królewscy – sprezentowali im je gracze Essenzy, nie zbierając się na niedzielny mecz. Walkower został zgłoszony z wyprzedzeniem, więc Essenza traci „tylko” punkt.
Po raz kolejny w tym sezonie przegrał LSM. Tym razem lepszy okazał się zespół Ebe Ebe. Do przerwy to jednak „Elesemiacy” byli na prowadzenie. Zbyt lekkie podanie w kierunku bramkarza przejął Krzysztof Bednarczuk i dzióbnął piłkę do bramki rywala. Druga połowa należała do Ebe Ebe, a kluczowa były pierwsze minuty po przerwie, kiedy to Piotr Pokora i Filip Kotulski odwrócili losy rywalizacji o 180 stopni. W 19 min Kotulski dorzucił gola na 3:1 i od tego momentu więcej bramek już nie było.
Concentrix dwukrotnie prowadził z Va Bankiem – 1:0 i 2:1, ale końcowy rezultat tego poniedziałkowego meczu na pewno nie jest zadowalający na Krystiana Szpyry i jego teamu. „Bankowcy” przebudzili się i w ciągu 60 sekund zdobyli aż trzy gole, wychodząc na prowadzenie 4:2! W końcówce dobili rywala golem na 5:2. Dwa gole zdobył aktywny Karol Łubkowski, po bramce dorzucili Mateusz Kostkowski i Jan Stankiewicz. Kto wie jednak, czy kluczowy nie był „samobój” Dawida Szosta na 3:2. Bramkarz Concentrixu przepuścił pod nogą piłkę podaną z autu, dotykając jej minimalnie. Gdyby jej nie dotknął, skończyłoby się na rzucie rożnym.
Udaną końcówkę wiosny zanotował DomLublin, odnosząc kilka skromnych, ale bardzo cennych zwycięstw. W poniedziałkowy wieczór team Mariusza Kędry 1:0 pokonał PO Lighting Niemce. Jedynego gola w 22 min zdobył Paweł Puliński. Drużyna „Oświetleniowców” już na rozgrzewce straciła jednego z zawodników, przez co musiała radzić sobie bez zmienników. Na pewno miało to znaczenie, zwłaszcza w końcowej fazie spotkania, gdy sił było już niewiele.

IV LIGA
KOBO wyszarpało trzy punkty w meczu z Cartmaxem. Drużyna biało-czarnych prowadziła 2:0 po golach Sławomira Berezy i Przemysława Kamińskiego, ale Cartmax praktycznie zawsze gra z dużym charakterem i do końca walczy o zmianę rezultatu. Udało się doprowadzić do remisu 2:2, a gole strzelali Konrad Guz i Konrad Iwaniuk. Ostatnie słowo w tym meczu należało do Krzysztofa Gołaszewskiego. To on sfinalizował dobrą akcję KOBO i zapewnił swojemu zespołowi wygraną 3:2.
Ważne zwycięstwo odniosła ekipa Beer Stars, która do przerwy remisowała z Ekipą 666, ale po zmianie stron wyprowadziła trzy ciosy. Strzelanie rozpoczął Paweł Król, który wykonał efektownego „szczupaka” i głową skierował piłkę do bramki. Na 2:0 sprytnym strzałem z rzutu wolnego podwyższył Jacek Hołysz. Ostatni gol to samobójczy strzał Adama Gawrońskiego, po którym „Piekielni” nie mieli już żadnych nadziei na choćby punkt.
Olimp wymęczył trzy punkty w niedzielnej konfrontacji z Husarią. Wszystkie bramki obejrzeliśmy w pierwszej połowie, a konkretnie w jej ostatnich fragmentach. Olimp wyszedł na dwubramkowe prowadzenie dzięki Przemysławowi Gduli i Karolowi Wróblowi. Husaria zmniejszyła stratę po trafieniu Łukasza Litwiniuka. Druga połowa, mimo prób obu stron, goli już nie przyniosła.
Bezbramkowym remisem zakończył się wtorkowy mecz Beer Stars z Dobrą Drogą. Więcej z gry miały „Piwne Gwiazdy”, ale Dobra Droga również miała swój moment i doskonałą okazję Szymona Burdy, który wygonił się do boku jak Karim Adeyemi w finale Ligi Mistrzów. Ostatecznie trafień nie uświadczyliśmy.
W kratkę gra KOBO, które w środowy wieczór nie zdołało pokonać dużo niżej notowanej Husarii. Spotkanie zakończyło się podziałem punktów. KOBO prowadziło po golu Przemysława Kamińskiego. Jeszcze przed przerwą wyrównał Kamil Mackiewicz. W 20 min zapachniało dużą niespodzianką, bo na 2:1 dla Husarii trafił Łukasz Litwiniuk. Jednak punkt dla KOBO w końcówce uratował Zbigniew Próchno, który mimo upływu lat wciąż potrafi napędzić niejeden atak swojej drużyny. Szacun!
Świeżaki wakacje zamierzają spędzić na pozycji lidera tabeli. W środę team Michała Kwiatkowskiego bez większego kłopotu wypunktował Ekipę 666, grająca bez swoich wiodących postaci, takich jak Mateusz Woś czy Paweł Wieczorek. Bohaterem Świeżaków został Kamil Głos, autor hat-tricka. Jedną bramkę dołożył Karol Król, ale nie ten z językowego łamańca, który kupił królowej Karolinie korale. W 25 min honorowe trafienie dla „Piekielnych” upolował Maciej Krukowski.
Kawał dreszczowca obejrzeliśmy w środę po 21:00, gdy Cartmax zagrał z Dobrą Drogą. Mecz rozkręcał się powoli. Do przerwy było 1:0 dla Fundacji po jedynej bramce Andrzeja Matysa. Na 2:0 nieco przypadkowo podwyższył Michał Fiuk, czym wprawił w osłupienie nawet swoich kolegów. Cartmax odgryzł się ślicznym golem Konrada Guza, ale po strzałach Matysa i Jakuba Jarosza w 22 min było już 4:1 i nic nie zapowiadało emocji w końcówce. Jednak w 23 min wiarę w remis swoim partnerom przywrócił Konrad Kusiak. W pierwszej doliczonej minucie Konrad Iwaniuk pozazdrościł dwóm imiennikom bramek i również trafił. Zrobiło się nerwowo, zwłaszcza że sędzia dorzucił łącznie trzy minuty do czasu podstawowego. Pod koniec trzeciej minuty jeden z graczy Dobrej Drogi przewinił, prokurując rzut wolny sprzed własnego pola karnego. Do piłki podszedł Dawid Kurpik i płaskim strzałem umieścił futbolówkę w bramce. 4:4! Po chwili wybrzmiał ostatni już gwizdek tego emocjonującego i momentami mocno nerwowego meczu. Opłacało się walczyć do końca!
PS. Cartmax punktem nacieszył się kilka dni, ale gdy przyszło do sumowania kartek, okazało się, że Konrad Kusiak nie miał prawa zagrać w tym spotkaniu – powinien pauzować za nadmiar żółtek. Skończyło się więc walkowerem.
Emerlog zrewanżował się Świeżakom za marcową porażkę. W sobotę na orliku przy Staszicu od początku to właśnie drużyna Jakuba Pogody dyktowała warunki gry. Pierwszą bramkę zdobył Krzysztof Sobczak, który wykorzystał sytuację sam na sam. Na 2:0 podwyższył Paweł Lipski, który oddał niezbyt mocny strzał w sam środek bramki – błąd w tej sytuacji popełnił Michał Kwiatkowski, ale miał też słuszne pretensje do bierności swoich kolegów z pola, którzy pozwalali rywalom na bardzo wiele. W drugiej połowie Lipski podwyższył na 3:0. Emerlog mógł wygrać nawet wyżej, ale kilka razy brakowało zimnej krwi.

V LIGA
Na remis mecz Krystal z Kurczakami od Eliasza. W pierwszej połowie lepsze okazje miały „Kurczaki”, ale dobrze w bramce spisywał się Oleksandr Borodavko. Po przerwie jego kolega, Maksym Linov, otworzył wynik spotkania. W końcówce starania drużyny Eliasza Bojarskiego przyniosły efekt – do wyrównania precyzyjnym strzałem od słupka doprowadził Łukasz Krakowiak.
W strugach ulewnego deszczu toczył się mecz BIGOS-u z 8LM. Z każdą minutą spotkania boisko zamieniało się w jezioro, a kartę pływacką z pieczątką LAKP dajemy Łukaszowi Raczkowskiemu, który ustrzelił hat-tricku, w dodatku otwierając wynik strzałem bezpośrednio z rzutu rożnego. Jedyna bramka dla Ósmej Ligi Mistrzów to prezent od „Kapuścianych”. Po wrzucie z autu Marcina Kosińskiego, piłka przelała się między nogami Marka Wolińskiego i wpadła do bramki.
Jeśli warunki w meczu BIGOS vs 8LM były trudne, to w spotkaniu Mythos z Furią BaLoN były już skrajnie trudne. Pomimo tego obie ekipy podjęły rękawicę i wyszły na pełne kałuż boisko, by walczyć o ligowe punkty. Dużo lepiej w tej walce wyglądali gracze Furii, którzy od początku przeważali. Mythos raz za razem ratował Paweł Szpinda. Pod koniec pierwszej połowy skapitulował – najpierw po strzale Patryka Szkałuby, a następnie Jakuba Jabłońskiego. Jabłoński niedługo po przerwie podwyższył na 3:0. W 20 min Tomasz Rzeszut trafił na 4:0 i było już jasne, że trzy punkty trafią do wyżej notowanego zespołu Furii. W ostatniej akcji meczu honorowego gola dla „Mitycznych” upolował Damian Zajączkowski.
Perła bez najmniejszego kłopotu ograła DHL, a ledwie po 50 sek strzelanie rozpoczął Mateusz Krzywanowski. Przed przerwą na 2:0 podwyższył Bartosz Chlebiej, a potem z dziecinną łatwością na 3:0 Krzywanowski. W drugiej połowie „Kurierzy” zagrali nieco rzetelnej w defensywie i próbowali nawet zaskoczyć Przemysława Kwiatka. Na niewiele się to zdało – wynik meczu na 4:0 w 21 min ustalił Radosław Klimkowicz.
Krystal miało do wyrównania rachunki z Kultywatorem z pierwszego meczu. Udało się wziąć rewanż za tamtą porażkę i można tu mówić nawet o srogim rewanżu, bo zespół Bohdana Chobita wygrał aż 5:0. Dwie pierwsze bramki strzelił Yehor Shyroian, kolejną Maksym Linov, a dwie ostatnie były dziełem Oleksandra Potopliaka. Kultywator miał kilka dobrych okazji, by choćby nieco poprawić ten niekorzystny wynik, ale ani razu nie udało się pokonać dobrze dysponowanego Oleksandra Borodavko.
PKS BIGOS bezlitośnie wykorzystał liczebne osłabienie rywali z Kultywatora Konopnica i rozgromił przeciwnika aż 7:1. Wynik cenny, bo wreszcie cała odpowiedzialność za ofensywne poczynania „Kapuścianych” nie spadła na Łukasza Raczkowskiego, tylko podzieliła się w miarę po równo – dwa gole zdobyli Tomasz Belcarz i Paweł Czech. Ten pierwszy to nawet trzy, doliczając mu „samobója”. Po razie trafiali Tomasz Moszczycki, Grzegorz Sołdaj i rzeczony Raczkowski. Kultywator długimi momentami radził sobie dzielnie, jak na swoją trudną i z góry przegraną pozycję, ale poza robieniem wiatru i kilkoma okazjami, nie udało się przełożyć tego na konkrety, bo porażka 1:7 to jednak przepaść.
Mimo sporej liczby szans strzeleckich, raptem jedną bramkę obejrzeliśmy w meczu zespołów z dołu tabeli – ABM i 8LM. Jedynego gola na 50 sek przed końcem podstawowego czasu gry strzelił Eugeniusz Mielniczuk-Graczew. Wcześniej na duże słowa uznania zasługiwali obaj bramkarze, a szczególnie Kamil Patyrak, który do końca zachował czyste konto, dzięki czemu ABM wygrał ten mecz 1:0.
Pierwsze zwycięstwo w sezonie odniósł DHL – rzutem na taśmę, bo w ostatnim meczu rundy. W pokonanym polu „Kurierzy” zostawili Mythos. Kluczowa była pierwsza połowa, gdy DHL strzelił trzy gole, tracąc tyle jednego. Do siatki trafiali Bartłomiej Musiatowicz, Ernest Piątek i Bartłomiej Wosiak oraz Damian Zajączkowski. W drugiej połowie Zajączkowski po raz drugi umiał odnaleźć się pod bramką Jerzego Puczkowskiego i znów był stan kontaktowy. Utrzymał się on do końca, choć w ostatnich sekundach „Mityczni” mieli dwie wyborne okazje, by doprowadzić do remisu. DHL szczęśliwie utrzymał jednak korzystny wynik i wreszcie mógł w pełni cieszyć się po końcowym gwizdku sędziego.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.