"Wokół LAKP" (685)

Po majówce liga i puchar znów w grze, zatem siadamy wygodnie w fotelach i zapraszamy do lektury nowego numeru "Wokół LAKP".
SAO MAI PUCHAR LIGI
Zaledwie jeden gol padł w rywalizacji APP Energy z OBI Zwycięska. Mecz pierwszoligowców rozstrzygnęli na swoją korzyść finaliści ubiegłej edycji pucharu. Gola w 11 min zdobył Krzysztof Boguta. W tej sytuacji defensywa „Energetycznych” całkowicie zaspała. Mimo przewagi optycznej w drugiej połowie, team Piotra Szewczyka nie zdołał ani razu znaleźć sposobu na Marcina Firleja i tym samym w ćwierćfinale tegorocznego Sao Mai Pucharu Ligi znalazło się miejsce dla OBI.
Homer wysoko pokonał Furię BaLoN. W meczu dwóch ofensywie nastawionych zespołów nie mogło zabraknąć goli i oczywiście nie zabrakło. Końcowy wynik to aż 8:4. Już do przerwy Homer prowadził 5:2, grając swoją piłkę i spychając przeciwnika do głębokiej defensywy. Warto zauważyć, że akcenty bramkowe rozkładały się w miarę równo i przy 12 trafieniach w całym meczu, na listę strzelców wpisało się aż dziewięciu zawodników, a żadnemu z nich nie udało się ustrzelić hat-tricka.
W ćwierćfinale pucharu melduje się też Malagenia. Podopieczni Pawła Kępki ograli Cartmax, choć to team sponsorowany przez tor gokartów zadał cios jako pierwszy. Bramka Huberta Stańca była jednak miłym złego początkami dla Cartmaxu, bo potem cztery ciosy wyprowadziła Malagenia, a gole zdobywali kolejno Daniel Wójcikowski, Kamil Ostrowski, Paweł Wancerz i na koniec znów Wójcikowski. Być może drużyna Piotra Łukawskiego wskórałaby więcej, gdyby między słupkami stał nominalny golkiper, ale Bartosz Stąpór wciąż leczy kontuzję.
Blisko sprawienia drugiej bardzo dużej niespodzianki w tej edycji pucharu było Krystal. Zespół Bohdana Chobita przegrał z Adampolem 0:1, ale w całym meczu sprawiał lepsze wrażenie i dłużej utrzymywał się przy piłce. Świdniczanie zagrali jednak dość solidnie w obronie, a w kluczowym momencie noga nie zadrżała Pawłowi Szyjdukowi, który po typowej akcji „na ścianę” trafił do siatki. Był to złoty gol tego nieprzesadnie ciekawego meczu, w którym główną atrakcją były… próby przed Juwenaliami – zawodnicy mogli poczuć się jak na beach soccerze, grając przy akompaniamencie muzyki.
W starciu Poker Teamu z Lujem Ogłuszaczem do wyłonienia ćwierćfinalisty potrzebne było rozegranie konkursu rzutów karnych. W czasie regulaminowym padł remis 2:2. Do przerwy trzecioligowcy prowadzili 2:0 po dublecie Tomasza Kłosa. W drugiej odsłonie „Karciani” zrobili „remontadę”. Kontaktowego gola z rzutu karnego zdobył Jakub Bednara. Wyrównał Karol Strug. W karnych „czarną owcą” został Przemysław Hajkowski. Jego pudło przesądziło o porażce Poker Teamu. Luj sensacyjnie zameldował się w ćwierćfinale.
ZiP Kalina poddała bez gry spotkanie z Garmażerką Kresowe Smaki. Walkower w piątkowy wieczór.
EKSTRALIGA
Przed sezonem za faworyta meczu Zon Admina – Żubry bez wątpienia uważalibyśmy team Tomasza Maciąga, ale brązowi medaliści głównie rozczarowują, podczas gdy beniaminek prezentuje się wyśmienicie. W poniedziałek obejrzeliśmy kolejną odsłonę tego serialu – Żubry wygrały 5:1, będąc zespołem lepszym, mającym więcej do zaoferowania w ofensywie. Co ciekawe, po pierwszej bramce, która padła już w 2 min, na kolejne gole czekaliśmy prawie pół godziny. Zon Admina przy stanie 0:2 odgryzła się bramką Michała Wasila, jednak ostatecznie niczego to nie dało, bo w Żubrach dublety zanotowali Dominik Jarosz i Michał Młynarczyk, a gola na koniec dołożył też Michał Kopeć.
Do niemałej niespodzianki doszło w innym poniedziałkowym meczu z udziałem beniaminka – Orlik Niemce coraz śmielej poczyna sobie w ekstraligowej rzeczywistości, a pokonanie Adampol Teamu jest tego najlepszym dowodem. Świdniczanie przed „majówką” zostali ograni przez Homera, a teraz trafili na kolejnego mocnego nowicjusza i znów zeszli z boiska pokonani. Bohaterami dawnej ekipy Mariolu zostali autorzy hat-tricków – Piotr Woliński i Dorian Paluch. Hat-tricka strzelił też Paweł Szyjduk, jednak jemu wyraźnie zabrakło wsparcia kolegów. Inna sprawa, że praktycznie do samego końca wynik pozostawał sprawą otwartą, bowiem gol na 7:5, który ustalił rezultat końcowy padł dopiero w doliczonym czasie gry. Adampol przespał przede wszystkim pierwszą połowę, przegraną 1:4.
Bez rezerwowych w meczu z Moore Syrius radzić musiał sobie Pad-Bud. Było to kluczowe dla losów spotkania, bo choć Tomasz Brzyski i spółka postawili rywalom trudne warunki, to jednak ostatecznie punktów z Politechniki nie przywieźli. O losach meczu przesądziła druga połowa, gdy Moore odjechało rywalom na odległość kilku goli. Do przerwy było tylko 4:3 dla mistrzów HLAKP i rozstrzygnięcie pozostawało kwestią otwartą. Pad-Bud do walki ciągnął przede wszystkim wspomniany „Brzytwa”, który ustrzelił hat-tricka, a jego drugi gol można oprawić w ramki i powiesić sobie nad łóżkiem. W Moore trzy gole zanotował Anes Kherouf, ale dużo jakości w ofensywie dawali też Jarosław Walęciuk czy Piotr Pacek. Koniec końców ten otwarty mecz zakończył się wygraną Moore Syrius 8:5.
Ta kolejka zdecydowanie nie poskąpiła bramek. We wtorkowym meczu Widoku z Homerem po raz kolejny obejrzeliśmy 13 trafień, znów w sekwencji 5:8. Beniaminek wygrał, ale nie była to wygrana łatwa. Gdyby gracze Widoku zachowali więcej skuteczności, rezultat mógłby być zgoła odmienny. Zabrakło kogoś takiego jak Daniel Krakiewicz, kto finalizowałby liczne okazje w kluczowych momentach, zwłaszcza w drugiej połowie. Jednak to pierwsza część gry postawiła Widok w bardzo trudnym położeniu, bowiem Homer wygrał tę odsłonę 5:1, a było już nawet 5:0 po niecałym kwadransie gry! Sygnał do walki dał Tomasz Madeja, który zakończył ten mecz z hat-trickiem. Warto podkreślić, że ekipa Jacka Trumińskiego wygrała ten mecz mimo nieobecności swojego lidera, Damiana Ścibiora.
Przedziwnie układała się rywalizacja Poker Teamu z Garmażerką Kresowe Smaki. „Karciani”, pomimo kadrowych problemów, nie przeszli obok meczu i postawili aktualnym mistrzom ligi trudne warunki. Obejmowali prowadzenie 3:2, 4:3, 5:4 i 6:5. To ostatnie już po czerwonej kartce dla Kamila Gajka, który mając na koncie „żółtko”, zmienił się… za bramką, a nie w strefie zmian. To nieodpowiedzialne zachowanie mogło przekreślić szanse Kresowych Smaków na punkty, ale niespodziewanie przy stanie 5:6 drużyna Damiana Kucińskiego strzeliła dwa kolejne gole i wyszła na prowadzenie 7:6. W 40 min Poker wyrównał za sprawą najlepszego na placu gry Jakuba Bednary. Piłkę meczową na 8:7 zmarnował jeszcze Wojciech Krzymowski.
8 maja otrzymaliśmy zaskakującą informację – drużyna Politechniki Lubelskiej wycofała się z rozgrywek Macron OLS 2025, przez co darmowe trzy punkty w czwartek dostał PULS Alfa Lider, a w dalszej części sezonu otrzyma każdy kolejny rywal „Polibudy”.
I LIGA
MW Lublin wygrało mecz z sąsiadem ligowej niedoli, Neo. Pierwszy cios zadało właśnie Neo – po szybkiej akcji do siatki trafił Daniel Pluta. Pytanie, czy wcześniej faulowany nie był Łukasz Sternik. W 10 min do wyrównania doprowadził Aleksander Flis, a gol na wagę trzech oczek padł po przerwie – zdobył go Grzegorz Sternik. Jak podsumować rywalizację dwóch zagrożonych spadkiem ekip? Intensywność jak w Lidze Mistrzów, chaos jak w B-klasie.
Wciąż jak burza idą Ułani. Lider pierwszoligowej tabeli ograł w środowy wieczór Malagenię. W 4 min wynik otworzył Adam Rasiak. Wynik 1:0 utrzymywał się do końcówki. Wtedy to Mateusza Trynkiewicza bramkarską paradą wyręczył Daniel Wójcikowski. Efekt tego mógł być tylko jeden – karny i czerwona kartka. Okazję na gola zamienił Krystian Kołodziejski. Momentalnie jednak sprytnym lobem odpowiedział Kamil Jurczak, co podłączyło Malagenię pod prąd na ostatnie sekundy. Ciężko jednak myśleć o remisie, gdy gra się jednego mniej. Ułani dowieźli prowadzenie 2:1.
Wciąż w dobrej formie jest OBI, choć kadrowo bywa różnie. Ekipa marketu budowlanego raczej z trudem zbiera skład, a jednak punktuje więcej niż solidnie. W meczu z RKC4L wynik otworzył Jakub Tomczak, a potem na 2:0 podwyższył Daniel Długosz. Początek drugiej połowy to dobre momenty RKC4L, a zwłaszcza Jakuba Kosidło-Wąsika, który najpierw strzelił gola, a potem zanotował bardzo ładną asystę do Michała Zagrodniczka. Zrobiło się 2:2. Ekipa w niebieskich strojach nie poszła jednak za ciosem. W 21 min Tomczak zauważył wysuniętego przed własną bramkę Jakuba Słowińskiego i „poczęstował go” lobem przez całe boisko. Dwie minuty później strzałem przy bliższym słupku wynik ustalił Długosz, który podobnie jak Tomczak, zakończył mecz z dubletem. O porażce RKC4L przesądziły przede wszystkim „wielbłądy” indywidualne.
Tylko jeden gol padł w rywalizacji Czechowianki z ZiP Kaliną, co wcale nie oznacza, że na murawie boiska przy ul. Grabskiego działo się niewiele. Wręcz przeciwnie, obejrzeliśmy stojący na wysokim poziomie mecz, w którym nie brakowało też sytuacji pod bramkami. Ostatecznie jednak tylko Tomasz Ciok na początku drugiej połowy spotkania zdołał skierować piłkę do siatki. Kalina po dobrym początku sezonu teraz jest w wyraźnym kryzysie. Czechowianka znajduje się na podium i na pewno chce walczyć o awans. Z solidną grą obronną i dobrym bramkarzem, tak jak w czwartkowy wieczór, jest to możliwe.
II LIGA
Raptem jedna bramka rozstrzygnęła spotkanie MCTech – TRANS-AUDYT. Zdobył ją w pierwszej odsłonie meczu Jakub Garbol. Świdniczanie byli zespołem lepszym, ale w drugiej połowie dali się zepchnąć do defensywy i z minuty na minutę coraz mocniej pachniało wyrównaniem. Było kilka okazji, m.in. poprzeczka po uderzeniu Pawła Mazura. Koniec końców Piotr Zieńkowski zachował jednak czyste konto, a MCTech wygrał.
W poniedziałek dogrywana była również końcówka przerwanego z powodu wyłączenia świateł meczu MCTech z Carmasem. Zespół Michała Malinowskiego dowiózł prowadzenie 2:1, choć MCTech odważnie ruszył w poszukiwaniu gola na 2:2. Blisko było po rzucie wolnym, jednak „Malina” stanął na wysokości zadania.
To był bardzo dobry wieczór dla Carmasu, bo po dowiezieniu trzech punktów w meczu z MCTech, przyszły kolejne trzy oczka w rywalizacji z Królewskimi. Do przerwy się na to nie zanosiło, bo w ostatniej akcji tej odsłony gola na 1:0 zdobył Kamil Płachta. Carmas wyrównał po pięknym strzale Piotra Trojaka w 20 min. Królewscy mogli czuć rozczarowanie, bo to oni tworzyli więcej dogodnych okazji, a tymczasem trzy punkty wymknęły im się z rąk. To jednak nie był koniec. W ostatniej akcji spotkania wymknął im się z rąk nawet punkt. Piłkę przy samym narożniku boiska z trudem opanował Przemysław Małaj i po prostu wstrzelił ją w ciemno w pole karne, a tam Trojak czyhał już na swoją okazję, której nie zmarnował. W momencie, gdy piłka wpadała do siatki, zegarek sędziego wskazywał 24:59. Typowy buzzer beater.
Pro-materials ograło Marmotę, choć wynik ważył się do samego końca. „Świstaki” w tym meczu trzykrotnie doganiały rywala – dwa razy za sprawą Kacpra Mikołajki, raz po samobójczym trafieniu Bartłomieja Sieńko po rzucie rożnym wykonanym przez Bartosza Sareło. Jednak Pro-materials w samej końcówce szybko odzyskało prowadzenie. Sieńko nieatakowany przez rywali uderzył zza pola karnego i pokonał Jacka Bojanowskiego. W doliczonym czasie gry wynik na 5:3 ustalił Daniel Waga, który, podobnie jak wcześniej Adrian Armaciński, zanotował dublet w tej rywalizacji. Wygrał zespół piłkarsko lepszy.
Bez większego kłopotu trzy punkty w spotkaniu z Plagą Szczurów zanotował Capital Nieruchomości. Team Marcina Kanadysa wygrał 5:1, a hat-tricka ustrzelił Wojciech Kopeć. Plaga cierpi od początku sezonu na wiele kadrowych problemów, wśród których najpoważniejszym wydaje się być brak nominalnego golkipera. Punkty uciekają, a batalia o utrzymanie zbliża się, choć to przecież jeszcze nawet nie półmetek sezonu. „Nieruchomościowcy” są z kolei w szerokiej czołówce.
Dość wyrównane, choć nie wskazuje na to wynik, było spotkanie UPL z Robimy Marketing. „Marketingowcy” punktowali błędy przeciwników jak rasowy bokser, a królem polowania został Mariusz Śledź, który aż cztery razy trafiał do bramki rywali. Śledź wykorzystywał wrzuty z autu i błędy Bartosza Suchanowskiego, ale najbardziej zaimponował przy swoim pierwszym golu, gdy ładnie przerzucił sobie piłkę obok obrońcy i huknął z woleja. Podobać się mógł również gol Jarosława Pawłowskiego strzelony z własnej połowy, ustalający wynik na 5:1. Po stronie „Pokerzystów” do siatki trafił Krzysztof Gap. Po jego bramce przez moment było 1:1.
III LIGA
Świeżaki wywalczyły pierwszy komplet punktów podniesiony z boiska w sezonie Macron OLS 2025. W pokonanym polu team Michała Kwiatkowskiego pozostawił inną ekipę z dolnych rejonów – Va Bank. W pierwszej połowie na szybką i bardzo ładną bramkę Kacpra Świerkuli odpowiedział nie mniej urodziwym strzałem Marcin Łaguna. Ostatnie słowo w tej części spotkania należało jednak do Kamila Głosa, który wykorzystał błąd Wojciecha Goneta. W drugiej połowie wynik długo się nie zmieniał, ale w końcu do siatki trafił ponownie Głos i zrobiło się 3:1. Momentalnie z dystansu huknął Daniel Nowosad i po błędzie Kwiatkowskiego „Bankowcy” złapali kontakt. Niczego więcej w końcówce meczu jednak nie zdołali już ugrać.
Po raz drugi w tym sezonie ligowym walkowerem przegrywa OP Mobility. Drużyna Adama Kłysiaka poddała swoje wtorkowe spotkanie z Ebe Ebe. Margines błędu został wyczerpany.
Mecz Emerlog – Concentrix śmiało można określić mianem teatru jednego aktora. Tym aktorem był Jakub Jasik, który strzelił… siedem bramek. Siedem z dziewięciu zdobytych tego dnia przez Emerlog. Concentrix mógł jedynie z bliska podziwiać popisy Jasika i jego kolegów, którzy finalnie wygrali 9:2.
Wysoko wygrał również inny kandydat do awansu, czyli Luj Ogłuszacz. Zespół Karola Radlińskiego rozbił DomLublin aż 7:1. Rozmiary tej wygranej są zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, że DomLublin to również drużyna szerokiej czołówki III ligi. W tym meczu nie było jednak tego widać – Luj rządził niepodzielnie, a mecz z hat-trickiem skończył wspomniany już Radliński. Na wysoką wygraną zapracował jednak praktycznie cały zespół, który nie miał tego dnia słabych elementów.
GOL-asy wypunktowały LSM. Mecz był wyrównany i przez ponad kwadrans nie oglądaliśmy bramek. Impas przełamał Piotr Rój, a potem za ciosem poszli Hubert Małyszka i Sylwester Muzyka, czyli ofensywni liderzy zespołu „Golasów”. Dobrze w bramce spisywał się też Piotr Maciejuk, a czyste konto mówi tu samo za siebie. „Elesemiacy” zaś w drugim kolejnym meczu nie potrafili strzelić gola.
IV LIGA
Remisem zakończył się ciekawy mecz Sokoła z HEFCO. Sokół trzykrotnie obejmował prowadzenie, rywale trzykrotnie dość szybko odpowiadali bramkami wyrównującymi. Szczególnie ciekawie zrobiło się w końcówce. Najpierw sędzia Adrian Mańko podyktował kontrowersyjny rzut karny, po którym gola na 3:2 zdobył Michał Łukasik. HEFCO nie rozpamiętywało jednak długo tej sytuacji i szybko Przemysław Kamiński umieścił piłkę w siatce. W ostatnich minutach jedni i drudzy postawili wszystko na ofensywę, szukając zwycięskiej bramki. Po ostatnim rzucie rożnym dla HEFCO sędzia zagwizdał po raz ostatni, a co ciekawe wybita na oślep przez jednego z graczy Sokoła piłka… zmierzała do pustej bramki, bowiem Piotr Kamiński opuścił swoje „miejsce pracy”. Inna sprawa, że na pewno nie zrobiłby tego, gdyby nie jasny komunikat sędziego przez stałym fragmentem gry, że będzie to ostatnia akcja meczu.
Kurczaki od Eliasza wypunktowały Cartmax. Wynik 3:0 wskazywać może na jednostronne spotkanie, ale nic z tych rzeczy. Cartmax miał sporo sytuacji, ale celowniki graczy Piotra Łukawskiego były całkowicie rozregulowane. Już na początku meczu gola dla „Kurczaków” zdobył Franciszek Błaszczak. W końcówce pierwszej połowy gola nr 2 dołożył Łukasz Krakowiak. Po zmianie stron niewiele się zmieniło. Cartmax nie potrafił znaleźć drogi do bramki Jacka Michnara. W ostatniej minucie wynik meczu na 3:0 dla drobiowego giganta lubelskiej gastronomii ustalił Błaszczak.
Wciąż w bardzo wysokiej formie jest Krystal. Drużyna Ukraińców ograła Beer Stars 5:1. Dwie pierwsze bramki w tym meczu padły po rzutach karnych – najpierw dla Krystal, a potem dla „Piwnych Gwiazd”. Przewaga umiejętności była jednak wyraźnie po stronie ekipy grającej na niebiesko, a kolejne trafienia były jedynie kwestią czasu. Skończyło się na przekonującym zwycięstwie lidera tabeli. Beer Stars na przeciwległym biegunie tabeli.
V LIGA
BIGOS wysoko i pewnie pokonał Mythos. Ojców tej wygranej było dwóch – Damian Kowalczyk, który strzelił aż cztery gole i dodatkowo dorzucił asystę oraz mający niewiele gorsze liczby Łukasz Raczkowski, zdobywca dubletu i trzech asyst. Mythos w pierwszej połowie dwa razy się odgryzało, schodząc na przerwę z dającym nadzieję wynikiem 2:3. W drugiej połowie „Mityczni” niczego już nie wyczarowali i musieli wracać do domu z pustymi rękami i porażką 2:6.
Do niespodzianki doszło w drugim z poniedziałkowych meczów V ligi. Wyżej notowany w tabeli zespół Titanns przegrał z POM. W dodatku przegrał, prowadząc 1:0. Jedyną bramkę w pierwszej połowie zdobył Adam Szyndler. Po przerwie pechowo piłkę we własnej bramce umieścił Cezary Waśkowicz. W końcówce obie drużyny zapomniały już o defensywie i rozpoczęła się gra w dwa ognie w poszukiwaniu złotego gola. Odnalazł go aktywny Maksymilian Frączek i to on zapewnił triumf ekipie Potężnego Orlika Mełgiew.
Al-KM Partners nie miało litości dla Comarchu, bijąc rywala aż 5:0. „Informatycy” długo trzymali się dzielnie, ale w końcówce pierwszej połowie worek z bramkami rozwiązał Damian Jarosz. Ostatecznie zakończył on mecz z „karetą”, gola dołożył Eryk Jośko i był to mocno jednostronny mecz. Gra bez rezerwowych na pewno mocno dała się we znaki ekipie Comarchu.
Dużo bramek, które padły w meczu Vistra – Sokół Oldboys niewątpliwie nieco osłodziło nam dość mizerną jakość piłkarską tego widowiska. W tej piłkarskiej bryndzy lepiej spisywali się „Finansiści”, którzy wygrali to spotkanie 5:3. Na pewno na słowa wyróżnienia zasłużyli bracia Ostrowscy – Marcin i Maciej, których doświadczenie piłkarskie było widoczne gołym okiem. Starszy z tej dwójki ustrzelił dublet. Po stronie przegranych dwa gole na swoim koncie zapisał, trochę na otarcie łez, Kacper Mącik.
Czerwony Pazur w ostatnim meczu piątku pokonał Husarię. Wyrównana pierwsza połowa nie zakończyła się wyrównanym wynikiem – zdecydowało o tym raptem około 50 sekund, na przestrzeni których Czerwony Pazur zdobył dwa gole – najpierw z dystansu po koźle trafił Krzysztof Modrzewski, a zaraz potem pięknym uderzeniem popisał się Andrzej Koleśnik. W 19 min Husaria zdobyła bramkę kontaktową – do siatki trafił Patryk Reszka. Ten gol nie dodał skrzydeł ekipie Łukasza Litwiniuka. Niedługo potem rezultat na 3:1 ustalił Modrzewski.
ABM nie bez trudu pokonał Skarpatians. Do przerwy w tym meczu bramek nie uświadczyliśmy. Po przerwie pomocną dłoń do lidera tabeli V ligi wyciągnął Sebastian Szabelski, który głową przelobował swojego bramkarza. Ten moment wyraźnie podłamał Skarpatians. W 22 min celną główką, ale do właściwej bramki, popisał się Przemysław Reszczyński. Zrobiło się 2:0. Wynik końcowy ustalił Jakub Kasprzak, spokojnie wykorzystując sytuację sam na sam po kontrataku.